Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2015-05-07]
Podsumowanie rajdu Baja Carpathia - II rundy RMPST
 
Długi weekend majowy dla zawodników cross country zdecydowanie nie był czasem odpoczynku. Polska czołówka rajdowa w towarzystwie Czechów i Włochów rywalizowała ze sobą w rozgrywanej na poligonie w Nowej Dębie Baja Carpathia.

Ten rajd okazał się bardzo trudny zarówno dla zawodników, jak i mechaników, którzy mieli pełne ręce roboty. Trasy Baja Carpathia były pełne dziur, które sprawiły, że rajd był bardzo atrakcyjny dla kibiców, gdyż nie brakowało tu spektakularnych lotów i zmagań z kopnym piaskiem. Te dziury na trasie skutkowały natomiast dziurami w listach startowych do kolejnych odcinków. Urywały się koła, ukręcały półosie, „padały” skrzynie biegów, paliły się sprzęgła, a nawet auta. Serwisy pracowały niemal non stop, próbując reanimować uszkodzone pojazdy. Tabele wyników zmieniały się jak w kalejdoskopie. Do mety bez przygód udało się dotrzeć tylko nielicznym.

Odbywająca się w dniach 1.-3. maja w okolicach Stalowej Woli Baja Carpathia obejmowała rywalizację w ramach Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, Mistrzostw Europy Centralnej FIA-CEZ, Rajdowego Pucharu Polski Samochodów Terenowych, Pucharu Polski w Rajdach Baja oraz Mistrzostw Europy FIM Europe. Na listach zgłoszeń znalazło się aż 94 zawodników, jednak nie wszyscy stanęli na starcie.

Start honorowy, który zlokalizowano w centrum Stalowej Woli, w znacznej części odbywał się w strugach deszczu, co już zapowiadało, co będzie się działo na trasach w kolejnych dniach rajdu. Opady sprawiły, że już rozegrany późnym popołudniem prolog okazał się problematyczny. Stalowowolskie błonia zrobiły się bardzo śliskie, co wymagało ostrożnej jazdy, zwłaszcza na licznych ciasnych zakrętach i nawrotach. Każdy błąd mógł kosztować cenne sekundy, a nawet sprawić znacznie większe problemy, o czym przekonała się załogaKlaudia Podkalicka / Piotr Binaś – ich Pajero na około kilometr przed metą 6-kilometrowego odcinka superspecjalnego dość poważnie dachowało. Na szczęście załodze nic się nie stało (choć pilot wymagał obserwacji lekarskiej), a mechanikom udało się „poskładać” auto, dzięki czemu załoga mogła wystartować w sobotę.

Sobotnie i niedzielne oesy rozgrywane były już na terenie poligonu w Nowej Dębie. Trasa, która składała się z piaszczystych fragmentów oraz krętych i wąskich partii leśnych, na każdym odcinku zbierała swoje żniwo, a tabele wyników coraz bardziej się kurczyły. Wymagające tereny sprawiały, że zawodników prześladowały awarie pojazdów – drobniejsze lub na tyle poważne, by uniemożliwić dalszą jazdę, zdarzały się także upadki i dachowania. Kłopoty nie omijały także faworytów, przez co zarówno wyniki poszczególnych odcinków, jak i klasyfikacje końcowe były trudne do przewidzenia.

RMPST / FIA-CEZ

Do rywalizacji w ramach RMPST oraz FIA-CEZ przystąpiło 26 spośród 32 zgłoszonych załóg. Na mecie sklasyfikowanych zostało zaledwie 18 z nich. To spustoszenie spowodowały bardzo trudne warunki, z którymi zawodnicy musieli się zmierzyć na liczącej łącznie ponad 560km trasie, z czego niemal 328km stanowiły odcinki specjalne. Na piątek zaplanowano liczący nieco ponad 6km prolog, w sobotę załogi walczyły na ponad 85-kilometrowym OS Krawce oraz 70-kilometrowym OS Nowa Dęba, a w niedzielę rozegrany został liczący ponad 103km odcinek Bojanów oraz OS Przyszów liczący niemal 63km.

Baja Carpathia z pewnością zapadnie w pamięci dotychczasowym liderom klasyfikacji RMPST i CEZ, Marcinowi Łukaszewskiemu i Magdalenie Duhanik-Persson (BMW GPR Seria 1). Nie będą to jednak miłe wspomnienia. Tę załogę pech prześladował już od samego początku rajdu. Byli oni najszybsi na piątkowym prologu, jednak w klasyfikacji po tym odcinku znaleźli się oni na przedostatnim miejscu, gdyż za zbyt wczesny wjazd na przedstartowy punkt kontroli czasu sędziowie naliczyli im 10 minut kary. Tę stratę chcieli odrobić w sobotę, ale i tu pech bardzo szybko dał o sobie znać, gdyż już na 12. kilometrze pierwszego z sobotnich odcinków ich BMW zaczęło się palić (nieszczelność układu paliwowego). Do późnego wieczora mechanicy naprawiali auto, by w niedzielę Łukaszewski mógł wrócić do rywalizacji, ale już po 20km usterka ponownie dała o sobie znać (znów auto się zapaliło) i załodze nie udało się ukończyć nawet pierwszego z niedzielnych odcinków, a tym samym również całego rajdu.

Także ubiegłoroczni Mistrzowie Polski, Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz (Toyota Hilux) nie obeszli się bez kłopotów – na OS Krawce ich auto dachowało, ale dzięki czeskiej załodze Tomas Ourednicek / Pavel Vaculik auto udało się postawić na koła, a Molgo i Jandrowiczowi ukończyć odcinek z 3. czasem. Kolejny odcinek pokonywali z popękaną po tej przygodzie szybą. Natomiast doskonałe tempo pozwoliło im wygrać OS Przyszów i ukończyć rajd na 2. pozycji w grupie T1 oraz w „generalce”. Z kolei po swoje pierwsze zwycięstwo w RMPST od pierwszego „pełnowymiarowego” odcinka zmierzali Piotr Białkowski i Bartosz Momot, których Hummer pomimo swoich gabarytów doskonale spisywał się zarówno na grząskim piasku, jak i ciasnych fragmentach trasy wiodących lasem. Ta załoga wygrała 3 z 5 odcinków, „oddając” jedynie prolog i ostatni oes:
- Poszło nam perfekcyjnie – zajęliśmy pierwsze miejsce w „generalce”. Wszystko funkcjonowało wyśmienicie – i samochód, i mechanicy, i załoga. Oby tak dalej – mówił na mecie szczęśliwy Piotr Białkowski.

Powody do radości miał także Włodzimierz Grajek, którego nawigatorem był Piotr „Superpilot” Brakowiecki – ten duet jadący SAMem MRT zakładał przed rajdem cel w postaci dojechania do mety, zaś odrobina szczęścia sprawiła, iż zrealizowali go w 200%, zajmując 3. lokatę w rajdzie. Tą odrobiną szczęścia dla Grajka i Brakowieckiego był pech ich konkurentów, Macieja Stańco i Artura Kołodzieja w Chevrolecie S10 (znajdująca się po sobotnich odcinkach na 2. miejscu załoga odpadła z rywalizacji na OS 4 po awarii przedniego mostu) oraz Piotra Gadomskiego i Tomasza Widery jadących Toyotą Land Cruiser J9, którzy do niedzieli byli liderami klasy TH, zaś w klasyfikacji generalnej znajdowali się na 4. pozycji. Jadący rozważnie Grajek i Brakowiecki bez większych kłopotów osiągnęli metę i mimo tego, że ich SAM MRT konstrukcyjnie dość mocno odbiega od „topowych” aut T1, wywalczyli sobie 3. miejsce w grupie i w „generalce”: -Jestem szczęśliwy, że ukończyłem rajd, bo ostatnio bywało z tym różnie. Zawody bez wątpienia były trudne i wyniszczające dla sprzętu, bardzo wiele załóg nie dojechało do mety. Awans na trzecie miejsce, to trochę efekt pecha innych, ale taki jest ten sport – mówił zadowolony Włodzimierz Grajek.

W klasie T1 sklasyfikowane zostały jeszcze 2 załogi – 4. lokatę w grupie i „generalce” zajęli jadący Mitsubishi Pajero Piotr Jedliński i Dariusz Oskwarek, którym udało się ukończyć wszystkie odcinki, zaś 5. miejsce w T1 przypadło w udziale załodze Rajdy4x4.pl,Pawłowi Oleszczakowi i Maciejowi Chełmickiemu w LR Discovery III. Im jednak zabrakło trochę szczęścia na drugim z sobotnich odcinków, gdyż problem z kołem zamachowym nie pozwolił im tego oesu ukończyć. Do późnej nocy naprawiali oni auto, co nie przeszkodziło im w bardzo szybkiej jeździe w niedzielny poranek – na OS Bojanów zajęli 3. miejsce w generalce.

W grupie T2 aż do ostatniego odcinka na czele znajdowała się załoga Marcin Sobiech / Inez Kieliba w Pajero V88. Za ich plecami toczyła się natomiast zacięta walka pomiędzy Robertem Kuflem i Danielem Dymurskim oraz Łukaszem Lechowiczem i Łukaszem Soleckim. Tę walkę na odcinkach było widać „gołym okiem”, gdyż raz to niebieska Navara Kufla, a raz czerwona Navara Lechowicza jechała z przodu. Ostatecznie to Kufel i Dymurski okazali się szybsi, zaś ich atak na ostatnim odcinku okazał się na tyle skuteczny, by „rzutem na taśmę” objąć prowadzenie w klasie, pokonując Marcina Sobiecha i Inez Kielibę o niespełna 3 minuty. Lechowicz i Solecki musieli się natomiast zadowolić najniższym stopniem podium w T2. Co ciekawe, spośród 8 startujących w Baja Carpathia załóg klasy T2, wszystkim udało się ten rajd ukończyć, choć i tu nie brakowało problemów. Pechowo swoje zmagania rozpoczęli Klaudia Podkalicka i Piotr Binaś, którzy dachowali już na prologu, a w niedzielę zakopali się, zaś z odsieczą przyszła im inna damsko-męska załoga, Katarzyna i Grzegorz Jankowscy. Z kolei Jankowskich kłopoty dopadły w sobotę, gdyż urwany sworzeń nie pozwolił im ukończyć sobotnich odcinków, jednak w niedzielę wrócili do rywalizacji, dzięki czemu ukończyli rajd, choć znaleźli się na ostatnim miejscu w klasyfikacji generalnej.

Zaledwie połowa z 6 aut startujących w klasie TH dojechała do mety Baja Carpathia. Najszybciej, bo już na pierwszym „pełnowymiarowym” odcinku z rywalizacji odpadła budząca najwięcej zainteresowania wśród kibiców załoga SAMa MRT8, czyli Piotr Krauschar pilotowany przez czerwonowłosego wokalistę Michała Wiśniewskiego. W niedzielę z rajdem pożegnała się dominująca dotąd w swojej klasie załoga Piotr Gadomski / Tomasz Widera oraz zajmujący 3. lokatę Aleksander Szandrowski i Rafał Płuciennik. Jako ostatni z gry wypadli Krzysztof Antończak i Andrzej Mańkowski, którzy nie ukończyli ostatniego odcinka, przed którym to oni dzierżyli palmę pierwszeństwa w TH. Na pocieszenie pozostało im 3. miejsce w klasie.
Dzięki kłopotom rywali na czoło wyszły natomiast załogi z końca stawki w tej klasie, z czego szybsi okazali się jadący Navarą Sebastian Ciuła i Paweł Kołasiński, którzy zostali zwycięzcami w swojej klasie. Choć ukończyli oni wszystkie odcinki, to i oni nie obeszli się bez drobnych awarii – m.in. część ostatniego oesu pokonywali z wlokącym się pod autem urwanym wydechem. 2. lokatę natomiast wywalczyli sobie weseli panowie Robert Łyżwa i Michał Krotiuk w Range Roverze, w którym z kolei szwankowała skrzynia biegów.

Do mety rajdu udało się dotrzeć załogom, które jako jedyne startowały w swoich klasach – Krzysztofowi Biegunowi i Aleksandrze Kujawie w Nissanie Patrolu (klasa OPEN) oraz Andrzejowi Miklaszewskiemu i Jarosławowi Małkusowi w Polarisie RZR900XP (klasa T3). Zarówno jedni, jak i drudzy na swoim koncie mieli po jednym nieukończonym odcinku, jednak ich celem było przede wszystkim osiągnięcie mety, co wystarczało do wygranej w ich klasach, a cel ten udało się osiągnąć.

RPPST

Do rywalizacji w ramach Rajdowego Pucharu Polski Samochodów Terenowych przystąpiło 20 załóg. Pokonywali oni tę samą trasę, co zawodnicy RMPST, jedynie w niedzielę „oszczędzono” im zmagań na ostatnim odcinku. Mimo krótszej trasy stawka RPPST także mocno się przerzedziła, gdyż metę osiągnęło tylko 12 załóg. Jeszcze przed startem, a nawet przed wyjazdem na Baja Carpathia, współpracy odmówiło Pajero rodzinnej załogi Madalena Gadaj / Mieczysław Gadaj, które na prolog zostało dowleczone „na sznurku” i wepchnięte na start, by mieć szansę rywalizacji w rajdzie. W sobotę udało im się stanąć do walki, a nawet ukończyć pierwszy z odcinków, jednak wyciek oleju i „zarżnięte” amortyzatory skłoniły załogę do wycofania się z rywalizacji.
Z kolei nowa w Pucharze załoga Jacek Soboń / Mariusz Borowski podobnie, jak w Drawsku, udowodniła, że potrafi jeździć bardzo dobrym tempem dopóki w ogóle jedzie. Popisali się oni świetnym czasem na prologu, jednak już pierwszy z sobotnich odcinków ukończyli autem dosłownie jednonapędowym, gdyż napędzane było zaledwie jedno koło. Na drugi oes wyjechali autem „3WD” (brak zapasowej półosi), jednak po chwili wrócili do serwisu. W niedzielę chcieli podjąć walkę, ale uniemożliwił im to urwany zaledwie po kilku kilometrach drążek Panharda.
Kłopoty nie ominęły także dotychczasowych liderów RPPST, Tomasza i Filipa Gołka (nie ukończyli drugiego z sobotnich odcinków), oraz wiceliderów, Dominika Bugajskiego i Kamila Nowaka. Po sobotnich odcinkach natomiast na prowadzeniu w pucharowej stawce znalazła się jadąca Mitsubishi Pajero załoga Maciej Manejkowski i Magdalena Wruszak, którzy w niedzielę tę dominację utrzymali i zwyciężyli w klasie S1: - Nasz samochód ma jeszcze sporo chorób wieku dziecięcego. Niedopracowane auto z pewnością było większym ograniczeniem w czasie jazdy niż nasze umiejętności, mamy więc nadzieję, że gdy doprowadzimy Pajero do takiego stanu jak byśmy chcieli, będziemy jechać szybciej i okażemy się konkurencyjni w mistrzostwach Polski. Roadbook rozpisany był dosyć gęsto – krótkie odległości między kratkami, nawet mniej niż 100 m, oznaczają, że pilot musi praktycznie cały czas czytać, co jest dla niego trudną pracą. Rajd był też wyczerpujący ze względu na dużą ilość dziur, których zawieszenie – przynajmniej nasze – nie było w stanie wybrać. Trzeba było złapać odpowiednią proporcję pomiędzy prędkością, a tym co może zrobić samochód. Konkurencja była na wysokim poziomie, ale wydaje mi się, że auta na sztywnych mostach miały tu zdecydowanie trudniej – opowiadał na mecie Maciej Manejkowski.

Z niemal godzinną stratą do liderów na mecie zameldował się „Rumburak” z Jarosławem Andrzejewskim i Maciejem Radomskim, którzy wywalczyli sobie 2. miejsce w S1, zaś kolejne 15 minut dzieliło od nich zajmującą 3. lokatę załogę Robert Obroślak / Andrzej Boguń (Pajero). W klasie S2 z kolei już od pierwszego z sobotnich odcinków na czele znajdowali się jadący Pajero Tomasz Stokłosa i Karol Trzebny, którzy swój wynik dowieźli do mety. Na 2. miejscu z ponad 50-minutową stratą do liderów znalazła się załoga Karol Zarycki / Marcin Michalski (Nissan Patrol), którzy dopiero na ostatnim odcinku wywalczyli sobie tę pozycję, korzystając „po drodze” z niepowodzeń rywali. 3.miejsce w klasie S2 natomiast należało do duetu Rafał Romaldowski / Monika Mikiel w Mitsubishi Pajero.

PPRB / FIM EUROPE

Baja Carpathia okazała się bardzo wymagająca także dla zawodników rywalizujących w Pucharze Polski oraz Mistrzostwach Europy w Rajdach Baja, którzy najliczniej stawili się na starcie rajdu. Od „lekkiej kawalerii” wpłynęły bowiem aż 42 zgłoszenia, z czego do walki przystąpiło 39 zawodników, a 27 szczęśliwcom udało się osiągnąć metę. Już na pierwszym z sobotnich odcinków wypadek miał najszybszy na prologu quadowiec Adrian Janik – na szczęście nic mu się nie stało, choć wymagał medycznego wsparcia. Po tym odcinku natomiast z powodu bólu nogi z rywalizacji wycofał się również jadący quadem Mariusz Wojtasik. Z kolei załoga UTV w składzie Robert Lamenta / Mateusz Budziło, która triumfowała w swojej klasie w Carmont Baja Drawsko, na OS Krawce urwała koło „z korzeniami” i już na tym pierwszym „pełnowymiarowym” odcinku zakończyła swój udział w rajdzie. W niedzielę z kolei groźnie wyglądający upadek zaliczył Maciej Albinowski, którego quad mocno zmienił swoją geometrię. O ogromnym pechu może mówić także zwycięzca Baja Drawsko w klasie motocyklowej, Sebastian Kałużny, który na Baja Carpathia zdołał ukończyć jedynie prolog. To jednak wystarczyło, by uzyskać punkty w klasyfikacji Mistrzostw Europy. Natomiast walka o miejsca na motocyklowym podium rozgrywała się pomiędzy Krzysztofem Jarmużem (Honda CRF 450X), Wojciechem Zambrzyckim (KTM EXC 525) i Michałem Żukowskim (KTM EXC 500). Na OS 2 triumfował Zambrzycki, OS 5 padł łupem Żukowskiego, zaś na OS 3 i OS 4 zwyciężył Jarmuż, który w ten sposób zapewnił sobie zwycięstwo w rajdzie. Po sobotnich zmaganiach to właśnie on wyszedł na prowadzenie, 2. miejsce zajmował Zambrzycki, zaś Żukowski uzupełniał skład podium. Taka kolejność utrzymała się już do końca rajdu.

W klasyfikacji FIM Europe sklasyfikowanych zostało 2 motocyklistów – wspomniany wcześniej Sebastian Kałużny zajął 2. lokatę, a triumfował Czech Rudolf Lhotsky. Wśród quadów z napędem na jedną oś (Q2) na pierwszym z sobotnich oesów świetnym 2. czasem popisał się dotychczasowy lider tej klasy w Pucharze, Paweł Samek (Suzuki LTR 450) , jednak już na kolejnym odcinku urwał łańcuch, co kosztowało go 15 minut przymusowego postoju. Tej straty mimo 1. i 2. miejsca na niedzielnych odcinkach Samkowi nie udało się odrobić, zaś ostatecznie sklasyfikowany został na 5. pozycji. Świetną jazdą wykazał się natomiast Damian Rajczyk jadący Yamahą YFZ, który wygrał aż 3 odcinki, jednak 2-minutowa kara za spóźnienie na PKC wystarczyła, by w końcowej klasyfikacji zajął on dopiero 2. lokatę. Zwycięstwo w klasie Q2 oraz klasyfikacji Mistrzostw Europy Q2 przypadło natomiast w udziale Jarosławowi Kalinowskiemu (KTM 525xc), który nie wygrał ani jednego oesu: -
Jestem bardzo zadowolony. Postawiłem sobie wysoko porzeczkę i udało się. Wygrałem  klasyfikację quadów Q2 w ME FIM a w klasyfikacji generalnej zająłem drugie miejsce za kolegą z naszego zespołu. Wynik całego teamu i indywidualnie rezultaty Arkadiusza i Adriana (Bernatów – red.)dopełniają szczęścia. Dziękuję całemu zespołowi, który każdy start traktuje profesjonalnie i tworzy niepowtarzalny, bardzo pozytywny klimat przez cały rajdowy weekend. Cieszę się, że udało się nam osiągnąć taki rezultat na rajdzie Baja Carpathia. Jest to jeden z trudniejszych rajdów w całym cyklu, zaraz po Baja Aragon. Rozjeżdżony piach, głębokie koleiny i doły a dodatkowo w lasach wystające korzenie. Nie można sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji. Jechałem swoim tempem, skupiony aby nie popełnić błędów. W niedzielę na czwartym oesie, po starcie złapałem gumę. Prawie cały odcinek goniłem na kapciu ale opłacało się. Niewiele straciłem jak na taki defekt. Kosztowało mnie to jednak znacznie więcej siły i przed piątym osesem byłem już dość mocno zmęczony. Dobrze, że był nieco krótszy – mówił na mecie Jarosław Kalinowski.
Ciekawostką może też być 3. lokata wywalczona w rajdzie przez Arkadiusza Bernata (Can Am DS450), który tylko na OS 4 uplasował się w pierwszej trójce, zaś na pozostałych 3 „pełnowymiarowych” odcinkach był 4. W klasyfikacji FIM Europe to właśnie on uzyskał najwięcej punktów w klasie Q1, a tuż za nim znalazł się Adrian Bernat. Skład osobowy podium w klasie Q4 (quady 4x4) ustalił się już na prologu. Prorocze okazało się piątkowe zwycięstwo Kamila Wiśniewskiego (Can Am Renegade 800), który na swoje konto „dorzucił” jeszcze wygraną na OS 3, co wystarczyło, by stanąć na najwyższym stopniu podium w swojej klasie w Pucharze Polski oraz uzyskać 3. lokatę w klasyfikacji Q2 Mistrzostw Europy FIM. Przypomnijmy, że Wiśniewski świetnie radzi sobie także w tegorocznym Pucharze Świata FIM – obecnie zajmuje w nim 3. miejsce. Po sobotnich zmaganiach na Baja Carpathia to jednak Andrzej Pieron (Can Am Renegade 1000) dzierżył palmę pierwszeństwa wśród czteronapędowych quadów, jednak ostatecznie uległ on Wiśniewskiemu o zaledwie 3 sekundy, choć nie wygrał ani jednego odcinka. Podczas niedzielnych zmagań dwukrotnie zwyciężał natomiast Arkadiusz Lindner (Can Am Renegade 1000), ale uzyskane przez niego kary zepchnęły go na 4. pozycję w klasie Q4. 3. miejsce natomiast wywalczył sobie Remigiusz Kusy (Polaris Scrambler xp850), który poza prologiem, na którym zajął 3. lokatę, trzymał się raczej w końcówce stawki (5., 6. miejsce). W najbardziej międzynarodowej stawce UTV (oprócz Polaków startowali Włosi i Czech) z kolei bezkonkurencyjny był „gość”, Włoch Scandola Graziano, jadący Polarisem RZR 1000. Jedynie na prologu „oddał” on 8 sekund rodzinnej załodze Waldemarowi i Kai Wojnar. Ojciec i córka jednak zmagali się jednak z awarią paska napędowego w ich Polarisie RZR XP1000, co skutecznie uniemożliwiło im walkę o podium i ostatecznie przyniosło im 5. miejsce wśród UTV. Za Włochem zaś starał się nadążać jadący identycznym modelem pojazdu Tadeusz Wiśniewski, tracąc finalnie do Graziano nieco ponad 14 minut i zajmując 2. miejsce. 3. lokatę uzyskali z kolei dość pechowi w Drawsku Bartłomiej Piela i Mariusz Sirocki (Can Am Maverick), którym tym razem udało się pokonać jadących identycznym pojazdem Łukasza Szymczaka i Artura Janowskiego (w Carmont Baja Drawsko to oni zajęli 3. miejsce, a Piela i Sirocki 4.). Co ważne, w Baja Carpathia obu tym załogom udało się ukończyć wszystkie odcinki specjalne.

AM

Wyniki RMPST:

Wyniki RPPST:

Baja Carpathia - II runda RMPST
1-3 maja 2015

 

 
 
   
 
fot. Łukasz Łazarz rajdy4x4.pl
 
1 2 3


-lista galerii-

<< powrót
Dodaj do:





X