Komunikat prasowy 15.07.07 godz 23.50.
Jeszcze jedziemy, chociaż każdy już
marzy o odpoczynku. Do Charkowa jeszcze 350 km, jest wiec trochę czasu żeby
powspominać.
Nasz wyjazd: jak zawsze na ostatnia chwile zostaje najwięcej rzeczy,
pakowanie skrzynek, zakupy, dokręcanie ostatnich śrubek w autach...Cala noc z piątku
na sobotę upływa w ten właśnie sposób. Nerwowo jednak nie jest, wszyscy zadowoleni .
Czekaliśmy w końcu na ten dzień od dawna. Wyjeżdżamy z Warszawy, na razie
trzy auta:
Defender z Arturem i Witkiem, Tomcat z Jurkiem i Robertem oraz Patrol z
Andrzejem na pokładzie i nasz dzielny Discovery z Michałem i Piotrkiem. Na start
przyjechało wielu naszych przyjaciół i entuzjastów wyprawy, jeszcze kilka ujęć i
wywiadów dla TVN no i nareszcie na trasie. Humory dopisują, jesteśmy w kontakcie z
Agnieszka i
Markiem, których wyjazd z Łodzi tez się opóźnia. Jeszcze przed Lublinem
Andrzej
zaczyna narzekać na niestabilność auta i dziwne hałasy z tylnego mostu. To,
ze urwał
mu się tylny amortyzator, widzieliśmy już wcześniej, ale to nie wszystko.
Diagnoza
przy okazji postoju na posiłek w 'Bidzie' i tam tez na parkingu
prowizoryczna
naprawa. Głupota i niedbałość mechanika mogła zaważyć na czyimś życiu. Nie
dokręcony
dystans tylnego koła niszczy piastę, szpilko, bęben hamulcowy i sam siebie.
Z
zadowoleniem stwierdzamy, ze główne elementy Andrzej wydobywa z zakamarków
swojego
auta, ale bębna hamulcowego to musimy sobie poszukać... I znajdujemy, już po
czterech godzinach błądzenia po wioskach znajdujemy życzliwego właściciela
takiego
właśnie Patrola, którego udaje nam się przekonać, ze nam jego bęben
hamulcowy jest
bardziej potrzebny niż jemu. Udało się, pasuje idealnie a my wracamy na
trasę, gdzie
spotykamy zniecierpliwionych Agnieszkę i Marka. Przekraczanie granicy z
Ukraina -
zmora wszystkich podróżników, nam zajmuje to jedynie 20 minut, gdyż jedziemy
pod
prąd wydzielonym pasem - podziękowania dla wszystkich funkcjonariuszy Straży
Granicznej, którzy nam w tym pomogli. Do ekipy dołącza Płk. Ukraińskiego
oddziału
Interpolu, który służy nam pomocą, wiedzą , autorytetem i poczuciem humoru.
Zmęczenie dawało o sobie znać, zasypialiśmy już za kierownicami wiec
zjechaliśmy
na postój o wschodzie słońca. Pojedli, popili, pospali i dalsze pajechali,
gdy
słoneczko było już wysoko. I tak jechaliśmy ukraińskimi dziurawymi drogami,
aż
wjechaliśmy na monotonna dwupasmówkę do Kijowa. Prędkość , z jaka porusza
się nasz
peleton nie jest może imponująca, ale napieramy ostro w kierunku granicy z
Rosją.
Każdemu cos się przegrzewa, stuka, puka lub piszczy ale nie rodzi to żadnych
stresów. Teraz właśnie znaleźliśmy świetne miejsce na obozowisko na lace nad
rzeczka. Rano zroboię tu zdjęcia obozowiska dołączę do tej relacji...
Michał Rej
|