Tien-Shan Relacja prasowa 30.07.2007 godz. 22.00
KRAINA OZZ ( OSH )
Po mroźnym poranku słoneczko podniosło temperaturę do prawie 30 stopni mimo, że przez cały dzień jeździliśmy ( 350km ) pomiędzy 1700 a 3350 mnp. Wzdłuż chińskiej granicy przedzieramy się w stronę Tajikistanu. Gęstość zaludnienia bardzo spadła, za to jesteśmy na całej trasie obserwowani przez tysiące świstaków. Głośno pogwizdują gdy przejeżdżamy, staramy się robić im zdjęcia ale uciekają szybko do swoich norek.
Dużą część trasy pokonujemy drogą krajową A365, mijamy na niej konwoje tirow jadących do Chin. Od miasta Naryn jest to droga szutrowa o tak koszmarnej nawierzchni ( dziury , tarka, kurz, kamienie ), że nawet my mamy jej serdecznie dość. Nasze amortyzatory parzą. Postanawiamy zjechać z drogi i zwiedzić karawansiere Tash Rabad – obowiązkowy przystanek każdej karawany jedwabnego szlaku. Miejsce to robi wrażenie do dziś, choć w części budowli widać ślady niedawnej rekonstrukcji ( niefachowej ). Miejscowi namawiają na nocleg w jurtach, posiłek i zakup nietanich pamiątek. Wracamy na trasę, znów tiry w zasłonie dymnej ( a raczej kurzowej ). Opuszczamy tą drogę i zjeżdżamy na Jalal Bad , do którego pozostało 400km. To jedyna droga w tej części kraju, mamy nadzieje, ze przejezdna. Krótki postój nad rzeczką, aby zmyć z siebie kurz i pot, tuz obok betonowego mostu, który zniszczyła woda w czasie opadów lub roztopów. Teraz jest zaledwie potoczkiem, przez który z łatwością przejeżdża Audi 100 – ukochane, wymarzone auto każdego Kirgiza. Góruje nad nami ściana wąwozu, a dolina rzeki ma szerokości kilkuset metrów – znaczy strumyk potrafi narozrabiać ( jak każdy tutaj ) . Kolejne 150 km przez góry, które przypominają ogromną Kapadocję. Za jednym z zakrętów wyłania się pasmo gór całkiem czerwonych, za nimi kolejne pasmo w zielonym kolorze a wokół nas żółte kapadockie, wyżłobione wodą skarpy. Zniewala nas ta różnorodność krajobrazów, na dzisiejszej trasie szczególnie. Zmęczenie i kurz w gardłach nie pozwala wyrażać zachwytu. Wszyscy tu obecni wiele widzieli, jak dotad Kirgizja przebiła to wszystko. To góry całego świata w tabletce i przesympatyczny naród.
Tymczasem słońce zachodzi, a my, zostawiając za sobą tumany kurzu, zasuwamy co sil w dieselach krawędziami wąwozów, którymi pocięta jest Kraina Osh. Mijamy przedziwne konstrukcje na bazie Moskwiczy, starych Ład i ....Audi oczywiście, niewiele z nich używa świateł po zmroku. Wreszcie koniec – droga w bok i obóz na kamienistym gruncie na krawędzi kanionu. Oj, namiotowcy na karimatkach nie będą zadowoleni....
Technicznie jest tak: Nasze ( wiodące ) Discovery ma sklepane sprężyny ( przez grzeczność nie wspomnę jakiej firmy ) które działają jak w mijanych Ladach i Moskwiczach ( docencie proszę, w jakich warunkach piszę dla Was te słowa ). Każda dziura to dobicie, aż dziwne, ze amortyzatory Koni to wytrzymują. Słabo u nas z prądem nad ranem jak trzeba podgrzać spanko Webastem. Końcówka drążka kierowniczego bardzo zmęczona...Turbina czasem mówi nam: mam dość, filtr powietrza klejony taśmą przetrwania. Jednym słowem OK.
Defender Artura i Witka : super, chociaż właściciel szuka ciągle dziury w całym, wstaje przed wszystkimi, rozbiera auto na części, montuje i w drogę. Pamiętajcie, jak kupować auto, to tylko od Artura.
Seria Marka i Agi podąża tydzień za nami na resorach od Uaza ( lepiej przystosowane do tutejszych warunków drogowych )
TomCat pod bacznym okiem nadzoru technicznego Jurka i Roberta bez problemów ( chociaz polibushe wymieniał ). Dzięki temu Jurek ma czas, aby nadzorować technicznie inne auta i pomagać mniej doświadczonym. Dzięki Jurek!
Land Cruiser Adama i Grażyny: Aż by się chciało napisać o czymś więcej niż zużyta gumka amortyzatora... Adam z Grażyną jeśli się zatrzymują, to tylko na posiłek.
Patrol Andrzeja: masakra. Plątanina sznurków i drutów , którymi mocuje mosty do reszty auta robi wrażenie na najlepszych miejscowych tuningowcach Moskwiczy. Brak hamulca z tyłu, przegrzewanie silnika na podjazdach ( szczególnie gdy zapomniał zakręcić chłodnicę ), problemy z elektryką. Tym bardziej podziwiamy jego wieczny optymizm i poczucie humoru oraz to, że tak dzielnie napiera z nami do góry, nie zostając wiele z tyłu. Oj, wielu by się poddało , ale nie Andrzej. Jednak teraz na ok. tydzień się z Andrzejem rozstaniemy, gdyż nie jedzie z nami do Tajikistanu. Krotki zasięg Patrola i jego stan techniczny spowodowały konieczność zmiany trasy – dojedzie z nami tylko do Osh, stamtąd do Turkestanu w Kazachstanie – tam się spotkamy po naszym powrocie z Pamir Highway.
Tien-Shan Relacja prasowa 31.07.2007 godz. 19.08
KRAINA OZZ ( OSH ) i jej stolica ( cd )
Pięknie tu i góry wysokie. Kierowców bilą dziś ręce od kręcenie. Zakręty, których brakowało nam przez setki kilometrów kazachskiego stepu zgromadziły się tutaj. Dwie opcje dzisiejszego dnia: serpentyny szutrowe w gore lub w dol. Przecinamy tez kilka wąwozów z małymi, o tej porze roku , rzekami. Widoki – nie chce Was zanudzać nieudolnymi opisami – są obłędne. Tymczasem warstwa kurzu w naszym aucie przekroczyła 0,5 cm. 200 km po górskich szutrach, oberwane mostki i zbocza, upał i wszechobecny pył , to dziś dominowało. Odwiedziliśmy tez dwa duże miasta: Jalal Abad i Osh – stolice rejonu i drugie co do wielkości miasto Kirgizji. Mam wrażenie, ze przynajmniej 80% ludności przedmieść zajmuje się handlem arbuzami. Wszystko tu kupuje się na ulicy. Centrum miasta to bazar – skupia się tu życie towarzyskie, biznesowe. Zapuszczam się na bazar celem wymiany pieniędzy – jutro ostatnie przed granicą tankowanie, cokolwiek to oznacza....( w Tajikistanie ponoć nic kupić się nie da, tym bardziej ze nasza trasa wiedzie raczej niezamieszkałym szlakiem ). Gość ze złotymi zębami ( taką biżuterię ma tu prawie każdy ) pozdrawia mnie po polsku. Wszyscy tutaj znają Polskę, witają nas , machają, cieszą się na nasz widok.
Przy okazji wymiany waluty ostrzegam wszystkich wyjeżdżających do Azji – w wielu krajach ( na naszej trasie także ) nie można wymienić oficjalnie starych banknotów USD ( małe głowy ), na czarnym rynku, tylko gdzieniegdzie , po wytargowaniu 15% taniej. Euro można za to można wymienić wszędzie, podobnie jak nowe USD. Bankomatów BRAK, nie spotkaliśmy tez miejsca z czynnym terminalem do kart płatniczych.
Nocleg już za Osh . Korzystamy z gościny miejscowych, którzy pozwolili nam rozbić obóz w malej dolince, na skraju swojej plantacji słoneczników.
|