Popisy na trawersach
Piątkowa rywalizacja rozpoczęła się od długiego, trudnego trawersu. Na próbę tę wpuszczono wyłącznie załogi klasy Extreme. Ekipy dzielnie walczyły o każdy metr trasy, wielokrotnie przepinając liny i uruchamiając raz przednią wyciągarkę, raz tylną lub obydwie jednocześnie. Niesamowity popis jazdy dała tu załoga Marcin Łukaszewski/Magdalena Duhanik. Liderzy rajdu, jak nakazuje regulamin i tradycja, startowali jako ostatni. Już po kilkudziesięciu metrach zbocza byli w ścisłej czołówce, zaś odcinek ukończyli jako pierwsi! To godne podziwu wyczucie samochodu i praw fizyki na naprawdę stromych zboczach. Na dodatek nie mówimy tu o jakimś nadzwyczajnym szczęściu, bo team off-roadsport w ten sam sposób pokonuje wiele przeszkód, a błędy zdarzają się im rzadko. Na trawersie efektownego “dacha” zaliczyli Paweł Kado i Dagobert Kubis, ale dość sprawnie się pozbierali i powrócili do rywalizacji. Po dotychczasowych doświadczeniach Łotysze przygotowali nową technikę pokonywania trawersów – mieli jeździć zygzakiem w górę i w dół, poruszając się możliwie jak najbardziej prostopadle do stoku. Rzeczywiście radzili sobie całkiem nieźle, tracąc respekt do przeszkód. Pechowo rajd zakończył się dla Dominique Trafoiera i Dennisa Nedobitkina – dachowali przed końcem drugiego etapu, co spowodowało wyciek oleju i trudności z uruchomieniem silnika. Załoga postanowiła się wycofać, nas jednak bardzo cieszy ich opinia o rajdzie – jako doskonale zorganizowanym. Zapowiadają powrót w przyszłym roku z przebudowanym samochodem. Zmiany techniczne (obniżenie i utwardzenie zawieszenia, tak by sprostać trawersom) obiecują również bardzo zadowoleni z przyjazdu do Polski Szwedzi.
Rywalizacja w klasie Adventure nabiera rumieńców. Spore straty zanotowali Remek Moenert z Arturem Pestą – uszkodzona wyciągarka zmusiła ich do ominięcia próby. Podobne kłopoty spotkały Arka Szamszona i Jakuba Krysę. Skorzystał z tego Tomasz Zygarlicki, który przed ostatnim dniem zajmuje pierwsze miejsce z dość bezpieczną ponadgodzinną przewagą.
Artur Owczarek: Dzisiejsze trawersy były bardzo długie i trudne technicznie. Trasa czasem się korkowała, a to utrudniało przejazd. Nie mieliśmy większych problemów poza jedną sytuacją. Kiedy cofałem ścięło szpilki w kole i musieliśmy je wymienić. To zajęło nam kilkadziesiąt minut, stąd strata czasowa. Jak zwykle na Magam Trophy jest ciekawie i trudno, a tego oczekujemy.
Paweł Kado: Na pierwszym odcinku byliśmy trochę ospali, ale drugi poszedł całkiem nieźle. My nie ścigamy się o pierwsze miejsce, staramy się jechać rozsądnie i czerpać z tego satysfakcję. Przygodę dnia mieliśmy na początkowym trawersie. Znalazłem drogę, którą mogliśmy wyprzedzić kilka samochodów, ale okazało się, że nie ma trakcji. Mogłem zjechać w dół za taśmę lub zaryzykować i skręcić w prawo co mogło skończyć się rolką. Wybrałem drugą opcję i niestety samochód dwukrotnie koziołkował. Później zerwałem linę w głębokim bagnie i więcej przygód już nie było".
Dominik Samosiuk: Dzisiaj podróżowało się szybko, a trasa nie była zbyt długa. Samochod świetnie się spisywał, bez usterek. Bezpiecznie do mety to główny cel, jaki zakładamy sobie przed startem. Dlatego niekiedy jedziemy asekuracyjnie, nie podejmując ryzyka. Największym utrudnieniem dla nas było wyprzedzanie wolniejszych załóg, które omijały niektóre próby i znajdywały się przed nami. Tak poza tym bez większych niespodzianek. W sobotę ostatnie etapy, mamy nadzieję znaleźć się na mecie cali i zdrowi.
Wyniki VII i VIII etapu:
|