Błoto z pewnością będzie tym, co
najlepiej zapamiętają zawodnicy startujący w Hungarian Baja.
Obfite deszcze padające przed i w trakcie tego rajdu sprawiły, że
węgierskie trasy zamieniły się w błotne pułapki. Nie brakowało
jednak także piaszczystych odcinków, a takie połączenie
sprawiało, że podstawowym pytaniem, jakie stawiali sobie kierowcy
było: jakie wybrać opony? I tak naprawdę optymalnego rozwiązania
nie było. Jedni mieli kłopoty na piaskach, inni efektownie ślizgali
się w błocie.
Dość krótka, bo licząca zaledwie 360km oesowych
węgierska runda Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross Country oraz
Pucharu Świata FIM w Rajdach Baja, okazała się jedną z bardziej
wymagających.
Problemów na błotnistych trasach
Hungarian Baja nie ustrzegli się Polacy. Adam Małysz i Rafał
Marton zakończyli swój udział w rajdzie na trzecim odcinku,
przekonując się boleśnie o tym, jak duże znaczenie miały na tym
rajdzie opony:
- Na wirażu trafiliśmy w coś prawym kołem i
wydachowaliśmy. Taki jest niestety ten sport - jedna wpadka
nieraz kosztuje Cię wszystko. Szkoda, że tak się to skończyło,
bo do tego momentu byliśmy bardzo wysoko, co dawało nam duże
nadzieje. Z drugiej strony to było nasze ryzyko, bo dziś jechaliśmy
na oponie błotnej, która nic nie trzymała na szutrach. W lesie
sprawowała się super, ale przy całym pechowym zdarzeniu raczej nie
pomogła i od razu wylądowaliśmy na dachu – tak o swoich
kłopotach opowiadał Adam Małysz.
Zupełnie inny i wyjątkowo
niespodziewany problem dopadł Krzysztofa Hołowczyca, który po
osiągniętym rok temu drugim miejscu miał chrapkę na zwycięstwo w
Hungarian Baja:
– Nie mogłem nawet przypuszczać, że ten rajd
zakończymy w ten sposób. Zanosiło się na niezły wynik, ale
życie, jak to bywa, przynosi rożne niespodzianki. Pod koniec
drugiego oesu Moi poczuł się gorzej i zaraz po mecie poprosił
żebym się zatrzymał. Zobaczyłem, że coś złego się z nim
dzieje i wezwałem karetkę. Moi w dalszym ciągu czuł się nie
najlepiej, więc zmuszeni byliśmy wycofać się z dalszej
rywalizacji – komentuje rozżalony „Hołek”. Tym samym Hołowczyc i jego nowy pilot, Moises Torrallardona, nie mieli nawet
szansy „dotrzeć się”.
Całkowicie „dotarci” ze sobą Marek
Dąbrowski i Jacek Czachor wywalczyli sobie natomiast niezłe ósme
miejsce, choć i im nie udało się uniknąć kłopotów. Tę załogę
dopadła bowiem awaria wycieraczek, które w deszczowych warunkach
były ważnym elementem, a następnie musieli się borykać z jeszcze
poważniejszym problemem – pękniętą tarczą hamulca:
-Wpadliśmy w wodę na dość dużej prędkości. Wcisnąłem
hamulec i od razu zorientowałem się, że nie zwalniamy tak jak
powinniśmy. Pękła tarcza, wyszliśmy i usunęliśmy wadliwy
element. Do mety dojechaliśmy zwalniając hamulcem ręcznym oraz
silnikiem – opowiada Marek Dąbrowski.
Najwyżej notowanym
polskim nazwiskiem na węgierskim rajdzie było z kolei nazwisko
„etatowego” pilota Czecha Miroslava Zapletala, czyli Macieja
Martona. Czesko-polska załoga uplasowała się na 4. miejscu. Wynik
ten jednak zapewne nie do końca satysfakcjonuje Zapleta, który
sześciokrotnie stawał na podium Hungarian Baja.
Zupełnie
satysfakcjonującym wynikiem jest natomiast 15. miejsce w generalce
oraz 3. w klasie T2 związanej z 4xDrive załogi Lech-Pol Offroad
Team, Łukasza Lechowicza i Łukasza Soleckiego, jadącej Nissanem
Navara. Dwa oczka w generalce i oczko w klasie za nimi znalazła się
kolejna załoga spod znaku 4xDrive, Tomasz Piec i Gabriel Prochacki(również Navara). Z 22. lokatą rajd ukończył Łukasz Komornickipilotowany przez Ernesta Góreckiego (Chevrolet S10).
Aktualny lider
klasyfikacji RMPST z pewnością nie może być z takiego wyniku
zadowolony. Tę załogę również dopadł pech, i to już na
początku rajdu. Na piątkowym odcinku Chevrolet wpadł bowiem w
dziurę, z której załoga mogła go wyciągnąć jedynie przy
wsparciu kibiców, co jednak kosztowało niemal półgodzinną
stratę. Komornicki nie stawił się także na dwóch pierwszych
sobotnich odcinkach, a kończone w pierwszej dziesiątce dwa kolejne
dały mu szansę jedynie na pozycję na początku trzeciej dziesiątki
w generalce.
„W błoto po złoto” na Węgrzech
pojechał zwycięzca Hungarian Baja z 2008 roku, Nasser Al-Attiyah.
Do końca jednak toczył on zacięty bój z jadącym MINI All4 Racing
Orlando Terranovą, który aż do ostatniego odcinka przewodził
samochodowej stawce. O zwycięstwie Al-Attiyaha zadecydowało
ostatnie 96km, na których Katarczyk niemal dosłownie frunął. Nie
dość, że odrobił ponad minutową stratę do Argentyńczyka, to
jeszcze wyprzedził go o 17s! Debiut Nassera w Toyocie Hilux
Overdrive wypadł zatem wyśmienicie.
Przyznaje jednak, że ze
swojego nowego auta wycisnął ile się dało: - Szybciej już nie
mogłem. Daliśmy z siebie wszystko. Prawdziwym koszmarem było
oczekiwanie na mecie na Terranovę i niepewność, czy udało nam się
odrobić całą stratę. Ale udało się – wygraliśmy!
Strata
ta spowodowana była natomiast problemami z dyferencjałem, które
dopadły Al-Attiyaha na początku sobotniego etapu. Ostatni odcinek
wymagał więc walki niemalże na śmierć i życie – Matthieu
Baumel, pilot Katarczyka, na mecie opowiadał, że nie raz musiał
zamykać oczy Nic dziwnego, bo
Toyota Nassera rozwijała miejscami prędkość nawet 173km/h! W
obliczu takiej szarży swojego rywala Orlando Terranova pokornie
przyjął swoją przegraną: - Nie jestem zrozpaczony. Nasser to
prawdziwa gwiazda; w porównaniu z nim jestem żółtodziobem. To
była ekscytująca walka. Dlaczego udało mu się nas wyprzedzić? Na
ostatnim oesie chyba trochę zaspałem...
Okazało się, że to
zaspanie nie było jednak największym problemem Argentyńczyka na
mecie Hungarian Baja. Terranova bowiem udzielił pomocy swojemu
koledze z zespołu X-raid, Vladimirowi Vasilievowi (a przynajmniej
taka jest oficjalna wersja wydarzeń, bo nieoficjalne domysły
wskazują na słynne już X-raidowe „team orders”), za co
otrzymał 12 minut kary.
W ten sposób na 2. miejsce niespodziewanie
wskoczył właśnie lider Pucharu Świata Vasiliev, a Terranova
ostatecznie znalazł się na 3. miejscu. W ten sposób Vasiliev
umocnił swoją przewagę w pucharowej generalce, zaś na drugie
miejsce – pod nieobecność na Węgrzech Yazeeda Al-Rajhi –
wskoczył Nasser Al-Attiyah. Pozycje Polaków w Pucharze pozostały
bez zmian – Dąbrowski i Czachor znajdują się na 4. miejscu, 5.
miejsce zajmuje czesko-polski duet Zapletal / Marton. 6. lokata
należy do Małysza i Martona. Jedynie z 9. na 10. miejsce zsunął
się nieobecny na Hungarian Baja Martin Kaczmarski.
Wśród quadowców startujących w
Pucharze Świata FIM w Rajdach Baja bezkonkurencyjny okazał się
Polak, Kamil Wiśniewski, który na Węgrzech zaliczył swój kolejny
rewelacyjny występ. Dodatkowo po raz czwarty z rzędu wywalczył
polskie zwycięstwo w Hungarian Baja.
Wśród „pucharowych”
quadów zacięty bój o tron stoczyli Zbigniew Zych i Kamil
Wiśniewski. Tym razem to Zych okazał się szybszy, jednak pokonał
Wiśniewskiego jedynie o 2s! W końcowych, oficjalnych wynikach
sprawy mają się jednak zupełnie inaczej. Przy nazwisku Zycha
widnieje wynosząca aż 1h 23min kara. Dodatkowo na dwóch częściach
drugiego z sobotnich odcinków zarówno Zych, jak i Francuz Giroud
mieli nadane czasy (obaj po 2h 25min). To spowodowane było faktem,
że silny wiatr i rzęsisty deszcz pozrywały taśmy i oznakowania,
przez co część zawodników ścinała trasę o 40km – wśród
nich najwidoczniej znaleźli się Polak i Francuz. Finalnie rajd
zwyciężył lider klasyfikacji Pucharu, Kamil Wiśniewski, drugie
miejsce przypadło w udziale Węgrowi Matyasowi Somfai, Alexandre
Giroud uplasował się na 3. miejscu, a Zbigniew Zych znalazł się
na ostatnim, czwartym miejscu.
Świetnie z błotnistymi trasami
Hungarian Baja poradzili sobie także polscy quadowcy rywalizujący w
ramach Mistrzostw Europy FIM w Rajdach Baja. Arkadiusz Bernat, jadący
quadem CanAm 450 okazał się bezkonkurencyjny w klasie Q1.
Bezkonkurencyjny dosłownie, gdyż w swojej klasie tylko jemu udało
się osiągnąć metę. W Q2 na 1. i 2.miejscu sklasyfikowani zostali
kierowcy pucharowi – Kamil Wiśniewski i Zbigniew Zych, zaś podium
uzupełnił trzeci Polak – „jeździec” Yamahy Raptora 900,Piotr Serbista. W klasie UTV z kolei Tadeusz Wiśniewski (Polaris
Ranger) zajął drugie miejsce, ulegając jedynie Włochowi Gianmarco
Fossa.
Pech natomiast dopadł dwóch innych Polaków. Triumfujący w
trzech ostatnich edycjach Hungarian Baja Łukasz Łaskawiec musiał
wycofać się z rajdu na piątym odcinku: - Awaria quada. Stoję
na odcinku. Szlag mnie za chwilę trafi. Ale cóż. To je rally... –
żalił się na Facebooku „Łoker”. - Szło doskonale. Odcinki
niezbyt dobrze oznakowane, więc było trochę błądzenia - ale
dałem sobie z tym doskonale radę. Inni zawodnicy mieli pecha z
nawigacją. Pogoda i warunki ciężkie. Momentami przeprawówka.
Mokro, mokro i jeszcze raz błoto. Pakuję się i wracam. Eeehhhhh. Z
kolei na trzecim oesie Jarosław Kalinowski zaliczył upadek, który
nie tylko wyeliminował go z rajdu, ale także kosztował go złamany
obojczyk.
Bardzo dobry wynik wywalczył sobie
jedyny polski motocyklista, Sebastian Kałużny (Husaberg FE 450). W
klasyfikacji Mistrzostw Europy uplasował się tuż za podium (4.
miejsce). Pierwsze i trzecie miejsce zajęli Czesi – Ludomir
Vojkuvka (1. miejsce) i Rudolf Lhotsky (3. miejsce), a pomiędzy nich
wstrzelił się Portugalczyk Pedro Bianchi Prata. Natomiast w
klasyfikacji Pucharu Świata FIM podium motocyklowe opanowali: Alex
Zanotti (1. miejsce), Alessandro Ruoso (2. miejsce) i Adrien Mare
(3.miejsce).
Ciekawe historie działy się w
rywalizacji ciężarówek startujących w Hungarian Baja. Już na
początku rajdu kierowcy wykazali się sportową solidarnością. Na
pierwszym, piątkowym odcinku w kłopotach znalazł się jedyny
węgierski reprezentant w klasie T4, Miklos Kovacs. W jego Scanii
awarii uległa turbina i istniały obawy, że nawet z karą czasową
nie będzie w stanie ukończyć rajdu w regulaminowym czasie. Wtedy
to pozostałe 3 zespoły, na czele z dakarowcem Alesem Lopraisem,
wystosowały do organizatora oświadczenie, w którym to poprosili o
dopuszczenie Kovacsa do rajdu i uwzględnienie go w klasyfikacji: -Byłem głęboko wzruszony gestem moich rywali – komentował
postawę kolegów Węgier. – Dzięki temu nadal możemy
uczestniczyć w rywalizacji i zrobimy wszystko, by kibice byli
zadowoleni z tego spektaklu wyścigu ciężarówek. Okazało się,
że daną mu szansę Kovacs wykorzystał doskonale, zajmując trzecie
miejsce w klasie T4. Po raz kolejny pomógł mu w tym zespół jego
czeskiego kolegi, Alesa Lopraisa. Loprais, jadący swoją „Królewną”,
czyli Tatrą T-815-2, był faworytem na Hungarian Baja. Rajd
natomiast potraktował jako test nowego silnika przed zbliżającym
się Dakarem. Takiego obrotu spraw, jaki miał miejsce na Węgrzech,
chyba się jednak nie spodziewał. Prowadzący przez cały rajd
Loprais przed ostatnią pętlą popełnił bowiem błąd – jak sam
przyznaje, całkowicie amatorski. Na serwisie bowiem… zatankował
za mało paliwa. W efekcie tego na 10km przed metą serce jego
„Królewny” stanęło i wyeliminowało załogę z rajdu. Na
ostatnim odcinku przygodę miał także prowadzący drugą Tatrę
spod szyldu Instaforex Loprais Team Tomas Kasparek – na 20km przed
metą urwał koło i również nie ukończył rajdu. Pozostałe 3
załogi osiągnęły metę i zajęły ciężarowe podium. Na jego
szczycie znalazła się czeska załoga Liaza Martin Macik, Michal
Mrkva i Marian Orlicky. Drugie miejsce należało do Holendrów z
DAFa, czyli załogi Marc Leeuw / Joel Ebbers / Gert-Jan Winkel.
Trzecim miejscem zaś cieszyć się mógł lokalny bohater, Miklos
Kovacs.
Po zmaganiach z wyjątkowo trudnymi
węgierskimi trasami Hungarian Baja zawodnicy startujący w Pucharze
Świata FIA w Rajdach Cross Country i Pucharze Świata FIM w Rajdach
Baja nie będą mieli zbyt dużo czasu na odpoczynek. Już za kilka
dni, 29. sierpnia staną bowiem na starcie polskiej rundy obu
Pucharów – Baja Poland. Tu czeka na nich licząca niemal 800km
trasa, z czego walkę stoczą na odcinkach specjalnych o łącznej
długości aż 522km. Udział w tym rajdzie zapowiedział już m.in.
zwycięzca Hungarian Baja i wicelider klasyfikacji Pucharu Świata
FIA, Nasser Al-Attiyah. Ramię w ramię ze światową czołówką
cross country pojadą także zawodnicy startujący w RMPST, a także
– po odwołaniu Baja Centrum – załogi rywalizujące w ramach
RPPST.
AM
fot. Nasser Al-Attiyah Team
WYNIKI
SAMOCHODY
1.
Nasser al-Attiyah/Matthieu Baumel (Q/F) Toyota Hilux 4:04.34
2.Władimir Wasiliew/Konstantin Żilcow (RUS) Mini
All4 Racing +12.09
3. Orlando Terranova/Bernardo Graue (RA) Mini
All4 Racing +12.17
4. Miroslav Zapletal/Maciej Marton (CZ/PL) H3
Evo VII +18.30
5. Ajdyn Rachimbajew/Anton Nikołajew (KZ/RUS) Mini
All4 Racing +24.55
6. Imre Fodor/Márk Mesterházi (H) Ford Ranger
+25.14
7. Antal Fekete/György Tóth (H) Toyota Hilux +30.55
8.
Marek Dąbrowski/Jacek Czachor (PL) Toyota Hilux +37.28
9. Pál
Lónyai/Ágnes Farnadi (H) HRX Ford +40.59
10. Zdeněk
Pořízek/Marek Sýkora (CZ/SK) H3 Evo II +42.03
15. Łukasz
Lechowicz/Łukasz Solecki (PL) Nissan Navara +1:26.48 (3. T2)
17.
Tomasz Piec/Gabriel Prochacki (PL) Nissan Navara +1:53.48 (4. T2)
24.
Łukasz Komornicki/Ernest Górecki (PL) Chevrolet S10 +6:10.23
PUNKTACJA
PUCHARU ŚWIATA
1. Wasiliew 190, 2. al-Attiyah 136, 3.
al-Rajhi 120, 4. Dąbrowski 87, 5. Zapletal 86, 6. Małysz 68, 7.
Varela 56, 8. van Loon 48, 9. Terranova 39, 10. Kaczmarski
38.
MOTOCYKLE - PŚ
1. Alex Zanotti (I) TM
DKR 450 5:00.17
2. Alessandro Ruoso (I) Yamaha ZF 450 +34.21
3.
Adrien Maré (F) Yamaha YZF 450 +45.42
MOTOCYKLE -
ME
1. Lubomir Vojkůvka (CZ) Beta RR 450 4:53.17
2.
Rudolf Lhotský (CZ) Husqvarna FE 501 +5.19
3. Pedro Bianchi Prata
(P) Husqvarna TE 449 +5.36
4. Sebastian Kałużny (PL) Husaberg FE
450 +6.28
5. Richárd Hodola (H) Yamaha WR 450 +37.50
QUADY
- PŚ
1. Kamil Wiśniewski (PL) Yamaha Raptor 700
5:01.50
2. Mátyás Somfai (H) E-ATV 690 SM +25.49
3. Alexandre
Giroud (F) Yamaha 450R +1:08.11
4. Zbigniew Zych (PL) Yamaha
Raptor 700 +2:45.58
QUADY – ME
Q1:
1.Arkadiusz Bernat (PL) Can-Am DS 450 5:03.54
Q2:
1.
Kamil Wiśniewski (PL) Yamaha Raptor 700 5:01.50
2. Zbigniew Zych
(PL) Yamaha Raptor 700 +2:45.58
3. Piotr Serbista (PL) Yamaha
Raptor 900 +3:26.49
UTV
- ME
1. Gianmarco
Fossa (I) Polaris RZR 1000 5:44.07
2. Tadeusz Wiśniewski (PL)
Polaris Ranger +1:19.39 |