Polacy z zespołu NAC
Rally Team we środę zmierzyli się z bodaj najtrudniejszym
odcinkiem specjalnym rajdu Africa Eco Race 2015. Blisko
400-kilometrowa pętla ze startem i metą w Azougui prowadziła
przez ogromne pasma wydm, które pokonały wielu ich rywali. Załogi
dwóch polskich rajdówek – Toyoty i Unimoga, zgodnie ze sobą
współpracując, poradziły sobie z tym arcytrudnym zadaniem.
O tym, że etap będzie
ekstremalnie wymagający, można było się dowiedzieć już z
książki drogowej. - Wydmy w roadbooku oznaczone były dwoma
wykrzyknikami – opowiada Paweł Molgo, lider rajdu w grupie T2. –
I rzeczywiście, w miarę jak się do nich zbliżaliśmy, rósł
nasz niepokój. Na dodatek po drodze mijały nas wracające do obozu
auta prototypowe, które zrezygnowały z walki, choć teoretycznie
mają duże większe możliwości niż Toyota, która jest tylko
autem produkcyjnym. Gdy stanęliśmy u stóp wydm, nogi się pod nami
ugięły. Postanowiliśmy wejść pieszo na szczyt, by rozpoznać
sytuację. A tam ujrzeliśmy prawdziwe pobojowisko! Część załóg,
która wdrapała się przed nami, tkwiła w piasku zakopana po uszy.
Widząc to, Ernest podjął słuszną decyzję – trzeba szukać
łatwiejszego objazdu. I miał rację. Szybko natrafiliśmy na ślady
opon ciężarówek, prawdopodobnie należących do dwóch
doświadczonych załóg Kamazów. Poruszając się tym szlakiem,
objechaliśmy najtrudniejszy rejon wydm, ale to wciąż nie był
koniec. Przy próbach dostania się do waypointa, z niewiadomych
przyczyn ściągnęliśmy z dwóch kół opony - jedna po drugiej! To
było jakieś fatum...
Po kolejnej godzinie
walki Polacy zaliczyli obowiązkowy punkt trasy i mogli jechać
dalej. Trudności jednak nie malały. Kolejne 30-kilometrowe pasmo
wydm okupione było 3 godzinami karkołomnej jazdy. - Czegoś
podobnego w swoim rajdowym życiu nigdy nie widziałem! – kręci
głową Paweł Molgo. – Piach, ogromne dziury, wielbłądzia trawa
– wszystko naraz. Myślałem już, że nasz samochód tego nie
wytrzyma. Gdy zwalniałem, nie mogliśmy pokonać podjazdów. Po
drodze znów dwukrotnie złapaliśmy kapcia. Na szczęście jednak
jak zawsze – zgodnie z naszą taktyką – mogliśmy liczyć na
wsparcie naszej znakomitej załogi Unimoga.
Gdy wydawało się, że
meta jest już blisko, a słońce chyliło się ku zachodowi, nasi
zawodnicy stanęli przed kolejnymi wydmami... - Wówczas obleciał
mnie strach – przyznaje Paweł Molgo. – Robiło się już ciemno,
a walka w piasku była piekielnie wymagająca. Na dodatek byliśmy
już bardzo zmęczeni. Niespodziewanie jednak ostatnia przeszkoda
okazała się najprzyjemniejszym fragmentem całego etapu. Nie
spotkały nas żadne problemy, choć nadal nie była to łatwa
przeprawa. Mauretańskie wydmy w niczym nie przypominają
marokańskich, na których czuję się wyśmienicie. Był to bardzo
trudny etap; dziękuję Bogu, że jest już za mną, siedzę w obozie
i jem fasolkę po bretońsku...
Po VIII etapie rajdu
Paweł Molgo i Ernest Górecki wciąż pewnie prowadzą w grupie T2,
a ich koledzy w Unimoga utrzymują się na 4. miejscu w grupie T4. W
czwartek na trasie z Azougui do Akjooujt znów zmierzą się z
mauretańskimi wydmami. Do mety w Dakarze dzielą ich już tylko
cztery dni drogi. |