Niemal o sekundy aż do ostatniej
chwili toczyła się walka o prymat w klasyfikacji Rajdowych
Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych oraz Mistrzostw Strefy
Europy Centralnej (CEZ) podczas tegorocznej Baja Drawsko, która
rozpoczęła sezon rajdów terenowych w Polsce. Ten pasjonujący
pojedynek stoczyli ubiegłoroczni Mistrzowie Polski, Paweł Molgo i
Janusz Jandrowicz (Toyota Hilux) oraz Olsztynianie Marcin Łukaszewski
i Magdalena Duhanik-Persson (BMW GPR Seria 1). Z tej potyczki
zwycięsko wyszła załoga Offroadsport, zaś reprezentanci NAC Rally
Team musieli się zadowolić 2. lokatą. Także w stawce Rajdowego
Pucharu Polski Samochodów Terenowych dwie załogi toczyły zacięty
bój o wygraną – tu starli się Mariusz Szałkowski i Paweł
Rosłoń czyli „Doctor Team” (Nissan Patrol Y61) oraz Jacek Soboń
i Mariusz Borowski w świeżo zbudowanym „potworze” na bazie
Suzuki Vitary. W ich przypadku sprawdziła się jednak maksyma „gdzie
dwóch się bije, tam trzeci korzysta” – obie załogi bowiem nie
obeszły się bez problemów i wypadły z gry o podium w generalce, na czym
skorzystali równo i spokojnie jadący Tomasz i Filip Gołka (Jeep
Wrangler), którzy ostatecznie zostali zwycięzcami klasyfikacji
pucharowej. Natomiast we wszystkich klasach Pucharu Polski w Rajdach
Baja przyszli zwycięzcy ujawnili się już niemal na początku rajdu
– wśród motocykli triumfował Sebastian Kałużny (Husaberg 450),
w quadowych „ośkach” zwyciężył Paweł Samek (Suzuki LTR 450),
w klasie quadów czteronapędowych najlepszy był Piotr Ceklarz
(Can-Am Outlander 800), a wśród załóg UTV wygrali Robert Lamenta
i Mateusz Budziło (Can-Am Commander 1000).
Carmont Baja Drawsko, która odbywała
się w dniach 10-12. kwietnia, otworzyła tegoroczny sezon zmagań w
ramach Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, Rajdowego
Pucharu Polski Samochodów Terenowych oraz Pucharu Polski w Rajdach
Baja. Zawodnicy rywalizowali także w ramach Mistrzostw Czech. Załogi
samochodowe walczyły także o pierwsze punkty w klasyfikacji
FIA-CEZ, mimo, że formalnie była to druga runda tego cyklu –
pierwsza (austriacka) bowiem została odwołana. Jak na pierwszy rajd
w sezonie, nie brakowało niespodzianek i kłopotów.
Carmont Baja Drawsko, rozgrywana na
legendarnych już terenach Poligonu Drawskiego, nieźle „dała w
kość” chyba wszystkim zawodnikom. Spośród aż 85 pojazdów, które
stanęły na starcie, do mety dotarła mocno przerzedzona stawka. Dla
części załóg samochodowych kłopoty rozpoczęły się jeszcze
przed rajdem, na badaniu kontrolnym pojazdów. Okazało się bowiem,
że niektóre z przebudowywanych przez zimę aut nie spełniały
wymogów regulaminowych, a załogi warunkowo dopuszczono do udziału
w rajdzie. Potem było jeszcze trudniej – wiele pojazdów nie
wytrzymało trudów Baja Drawsko. Jak podkreślają zawodnicy,
organizatorzy „odrobili lekcje” po koszmarnej zeszłorocznej
edycji i na tegoroczną Baja Drawsko solidnie przygotowali trasy,
wyrównując je. Dzięki temu mniej było na trasie nieprzyjemnych
niespodzianek terenowych, np. dziur, które skutkowałyby
uszkodzeniami pojazdów. To nie znaczy jednak, że było łatwo, zaś
przekleństwem wielu zawodników i uczestników były awarie.
Baja Drawsko rozpoczęła się
piątkowym prologiem liczącym ponad 7km. Jego wyniki nie miały
większego wpływu na dalsze wyniki rajdu, bo różnice między
poszczególnymi zawodnikami były rzędu kilku sekund. Natomiast 10
załóg RMPST, które popisały się na nim najlepszymi czasami,
miało prawo wyboru pozycji startowych do sobotnich zmagań. Prolog
miał także na celu przetestowanie pojazdów przed „prawdziwym”
ściganiem. Część aut już tego pierwszego testu nie przeszła –
problemy mieli m.in. Wasiak, Sobiech, Svobodova, a w pucharowej
stawce posłuszeństwa odmówiło Mitsubishi Magdaleny Gadaj. To
jednak nie był jedyny problem – część załóg pomyliła się na
„podchwytliwej” nawigacyjnie końcówce prologu. Taką „przygodę”
zaliczyli Szałkowski i Rosłoń, którzy mimo najlepszego czasu
„złapali” aż 15 minut kary. Natomiast Marcin Łukaszewski nie
tylko okazał się najszybszy na prologu, ale także, podobnie, jak w
zeszłym roku, zafundował kibicom atrakcję w postaci efektownego
lotu.
RMPST
W sobotę zawodnicy RMPST dwukrotnie
pokonywali 115-kilometrowy odcinek specjalny „Górka Hetmańska”.
Pierwszy przejazd tego oesu padł łupem Łukaszewskiego, który o 44
sekundy wyprzedził Molgo. Trzeci na tym odcinku był „sąsiad” z
Czech, Miroslav Zapletal, który na Baję Drawsko w miejsce swojego
„standardowego” Hummera zabrał BMW X3. Tradycyjnie na prawym
fotelu towarzyszył mu Maciej Marton. Na drugim przejeździe
„Górki Hetmańskiej” role się odwróciły – Molgo pokonał
Łukaszewskiego o 1:36, obejmując tym samym prowadzenie w rajdzie z
44-sekundową przewagą nad rywalem w BMW. Z kolei problemy Zapletala
„wykorzystała” załoga Hummera H3 Evo III, Piotr Białkowski i
Bartosz Momot. Zapletal, podobnie jak Stańco i Wasiak, na tym
odcinku „pożegnali” się z rajdem. Taki sam kłopot miała
załoga spod znaku Rajdy4x4, czyli Paweł Oleszczak i Maciej
Chełmicki, którzy mimo spokojnej jazdy mocno „odświeżonym” LR
Discovery III, miała problemy z nowym zespołem napędowym, co również
wyeliminowało ją z dalszej rywalizacji.
W klasie T2 po dwóch
sobotnich odcinkach dominowała załoga Mitsubishi Pajero, Marcin
Sobiech i Inez Kieliba. Za nimi znalazły się dwie Navary – 2.
lokatę zajmował Robert Kufel, któremu w tym sezonie na prawym
fotelu towarzyszy znany z rajdów „płaskich” Daniel Dymurski,
„etatowy: pilot Tomasza Kuchara; na 3. pozycji plasowali się
natomiast dwaj Łukasze – Lechowicz i Solecki. W klasie TH po
sobotnich zmaganiach królowali jadący Pajero Krzysztof Antończak i
Andrzej Mańkowski, zaś w klasie OPEN najlepiej tego dnia spisała
się „rodzinna” załoga Toyoty Tacoma, Hubert i Dominika
Odejewscy, którzy po kilkuletniej przerwie powrócili na rajdowe
trasy.
W klasie T4 rywalizowały zaledwie 4 załogi – 3 czeskie i
jedna pod wodzą Kazacha. Na sobotnich odcinkach walka w „wadze
ciężkiej” rozegrała się między Liazem Martina Macika a Tatrą
Tomasa Vratnego, którzy podzielili się zwycięstwami na odcinkach,
jednak prymat po sobotnim etapie przypadł Macikowi.
W niedzielę
sytuacja w poszczególnych klasach nieco się pozmieniała. Na ten
dzień zaplanowano dwukrotny przejazd liczącego 62km odcinka
„Bucierz”. Ponownie dominacją na tym etapie podzielili się
Marcin Łukaszewski i Paweł Molgo – pierwszy z niedzielnych
odcinków ponownie wygrał kierowca BMW z przewagą 2:45 nad kierowcą
Hiluxa. Drugi z odcinków zwyciężył Molgo, ale był on tylko o 6
sekund szybszy od Łukaszewskiego, więc ostatecznie musiał się
zadowolić 2. miejscem w rajdzie:
- W ubiegłym roku byliśmy
trzeci, teraz jesteśmy drudzy, więc tendencja jest zwyżkowa! Na
półmetku rajdu prowadziliśmy w klasyfikacji. Marcin i Magda w
niedzielę byli bardzo szybcy i zasłużenie wygrali zawody. Jesteśmy
zadowoleni z naszego drugiego miejsca oraz faktu, że stosunkowo
niewiele do nich straciliśmy, biorąc pod uwagę sumaryczne wyniki z
trzech dni jazdy – komentował Paweł Molgo.
Faktycznie strata
załogi Molgo / Jandrowicz była niewielka – Marcin Łukaszewski i
Magdalena Duhanik-Persson wygrali różnicą 1:55. Zwycięstwo tej
załodze, która w poprzednim sezonie borykała się z problemami ze
swoim nowym autem, sprawiło ogromną radość: - Rajd potoczył
się zgodnie z naszym scenariuszem. Zależało nam na zajęciu
wysokiego miejsca na prologu, ponieważ na poligonie drawskim często
się kurzy. Wysokie miejsce na prologu gwarantowało ograniczenie
ryzyka podczas wyprzedzania innych załóg. Prolog udało nam się
wygrać i dzięki temu wystartowaliśmy jako pierwsza załoga.
Pierwszy odcinek w sobotę wygraliśmy, a w drugim zajęliśmy drugie
miejsce. Plan na niedzielę był oczywisty: atakujemy i walczymy o
zwycięstwo. Pierwszy oes poszedł nam bardzo dobrze, pokonaliśmy go
szybko i wyszliśmy na prowadzenie. Drugi oes zaliczyliśmy również
w przyzwoitym tempie, ale już trochę mniej ryzykując, bo mieliśmy
sporą przewagę. Na szczęście z autem nie mieliśmy tym razem
żadnych problemów. To pierwszy rajd, w którym sprawował się bez
zarzutu – solidnie przepracowana zima przyniosła efekt –
cieszył się z wygranej Marcin Łukaszewski.
Ostatni odcinek okazał
się pechowy dla załogi Białkowski / Momot, która do tego momentu
utrzymywała się na 3. pozycji – za nieukończenie odcinka
otrzymali 3-godzinną taryfę, przez co „wypadli” z podium. Ich
miejsce zajęli Aleksander Szandrowski i Rafał Płóciennik, których
Nissan Patrol dowiózł nie tylko na najniższy stopień podium w
klasyfikacji generalnej, ale także na szczyt klasyfikacji TH. W T1
natomiast 2. lokatę zajęli Dariusz Jedliński i Piotr Oskwarek,
jadący Pajero.
Wśród aut grupy T2 niedziela nie przyniosła zmiany
na fotelu lidera – rajd zakończył się zwycięstwem załogi
Sobiech / Kieliba. Na 2. pozycję po niedzielnych problemach Kufla
(nie ukończył rajdu) natomiast wskoczyli Lechowicz i Solecki. 3.
lokatę wywalczyła sobie natomiast Klaudia Podkalicka pilotowana
przez Piotra Binasia (Mitsubishi Pajero).
W klasie TH za zwycięskiego
Szandrowskiego spadł dominujący w tej klasyfikacji aż do
ostatniego odcinka Antończak, zaś „klasowe” podium uzupełnili
jadący Land Cruiserem Piotr Gadomski i Tomasz Widera.
Klasa OPEN od
pierwszego „pełnowymiarowego” odcinka ustaliła zaś kolejność,
która nie zmieniła się aż do końca rajdu, choć zwycięstwami na
poszczególnych oesach Co ciekawe, wszystkie odcinki poza prologiem
wygrali Jacek Kozakiewicz i Michał Jucewicz, jadący Nissanem
Patrolem czyli Gratem 2, jednak dwukrotnie „złapane” 15-minutowe kary sprawiły,
iż ostatecznie zajęli oni 2. lokatę, zaś zwycięstwo w całym
rajdzie wywalczyło sobie „czysto” jadące rodzeństwo – Hubert
i Dominika Odejewscy. 3. lokaty uzyskanej w prologu nie utrzymała
natomiast całkowicie „damska” załoga Aleksandra Kujawa / Joanna
Kiecka, która już na pierwszym z sobotnich odcinków uległa panom
i to ostatecznie właśnie oni – Krzysztof Biegun i Adam Kiecka –
zajęli 3. lokatę w klasie OPEN.
Wśród załóg ciężarowych (T4)
już od prologu królowała załoga Liaza w składzie Martin Macik /
Frantisek Tomasek / Michal Mkva, oddając „po drodze” tylko jeden
odcinek (OS2) rywalom z Tatry T815 z załogą Tomas Vratny / Filip
Skrobanek / Jaroslav Miskolci na pokładzie. I to właśnie ta załoga
finalnie uplasowała się na 2. miejscu wśród ciężarówek. O tę
lokatę walczył Kazach Artur Ardavicius, któremu na pokładzie
Tatry T163 towarzyszyli Ignat Falkov i Jakub Hrava, jednak tę załogę
„pokonał” drugi przejazd „Górki Hetmańskiej” – z
pięciogodzinną taryfą nie mieli oni już szans na podium.
Natomiast tę szansę wykorzystali Vaclav Svoboda, Zdenek Nowak i
Milan Drazda w Tatrze T815. Co ciekawe, ciężarówki wcale tempem
nie ustępowały samochodom – Macik w łącznej stawce aut i
ciężarówek nieoficjalnie plasował się na 3. miejscu!
RPPST
Stawka Rajdowego Pucharu Polski
Samochodów Terenowych w sobotę zmierzyła się na tym samym
odcinku, co ich „rempstowi” koledzy, jednak 115-kilometrową
„Górkę Hetmańską” pokonywali oni tylko raz. W niedzielę zaś,
podobnie jak ich koledzy z RMPST, dwukrotnie jechali odcinek
„Bucierz”. Na trzech spośród 4 oesów (łącznie z prologiem)
najszybsi byli Marcin Szałkowski i Paweł Rosłoń „Doctor Team” w Nissanie
Patrolu. Zwycięstwa oesowe to jednak jedyne, czym mogli się
nacieszyć, gdyż „nałapane” 44 minuty kar i problemy techniczne
nie dały im szans na dobrą lokatę, a na dodatek panowie nie
ukończyli rajdu (na ostatnim odcinku awarii uległa skrzynia
biegów).
Z kolegami z „Doctor Team” dzielnie walczyli Jacek Soboń
i Mariusz Borowski (Suzuki Vitara), jednak i oni nie ustrzegli się
kar i awarii (do mety dotarli na holu), co przekreśliło ich szanse
na udany początek sezonu. Tymczasem podążający dość spokojnym i
równym tempem Tomasz i Filip Gołka (Jeep Wrangler) po odpadnięciu
tych dwóch załóg wygrał ostatni oes, grupę S1 oraz pucharową
„generalkę”. 2. miejsce w S1 i w stawce Pucharu wywalczyli sobie
Dominik Bugajski i Kamil Nowak (Nissan Patrol), którzy po 2. i 3.
odcinku utrzymywali się na prowadzeniu, a dopiero na ostatnim oesie
ulegli załodze Wranglera.
Podium w tej grupie uzupełniła załoga
kolejnego Patrola – Tomasz Kobyłecki i Michał Pawłowski. 3.
miejsce w pucharowej stawce przypadło natomiast w udziale
najszybszej z załóg w grupie S2, Karolowi Zaryckiemu i Marcinowi
Michalskiemu, także jadącym Nissanem Patrolem. Na kolejnych
stopniach podium w tej grupie znalazły się Mitsubishi Pajero – na
2. lokacie ukończyli Tomasz Stokłosa i
Karol Trzebny, a na 3. miejsce „wjechała” załoga Michał
Goleniewski i Mateusz Król.
Warto dodać, że
wszystkie pucharowe załogi, którym udało się osiągnąć metę,
mogą być zadowolone, gdyż spośród zgłoszonych 22 pojazdów
sklasyfikowanych w rajdzie było zaledwie 14, a tylko 11 udało się
ukończyć wszystkie odcinki. Prawdziwą plagą wśród załóg RPPST
były bowiem awarie, które część załóg nękały już od
początku rajdu. Takiego pecha miała między innymi jedyna wśród
„pucharowiczów” kobieta za kierownicą, Magdalena Gadaj
(Mitsubishi Pajero), pilotowana przez swojego ojca Mieczysława
Gadaja. Tę załogę już na prologu „dopadły” problemy z
napędami, które dały o sobie znać również w dalszej części
rajdu, a na dodatek przytrafiło im się zakopanie i pomyłka
nawigacyjna: - Przed startem do ostatniego odcinka byliśmy
zdeterminowani pojechać go lepiej i bezbłędnie. Niestety na 5km od
startu dźwięki, jakie zaczęła wydawać nasza maszyna, mroziły
krew w żyłach. Decydujemy, że nie ma sensu ryzykować dalszej
jazdy i rezygnujemy. Niestety chyba przedwcześnie, bo prawdopodobnie
te dźwięki to jakiś kamień, który się dostał w okolice tarczy
hamulcowej. No cóż, kolejna nauczka. Zaczęliśmy trochę pechowo,
ale z nadzieją, że to tylko złe dobrego początki i już podczas
Baja Carpathia będzie zupełnie inaczej! – komentuje pechowa w
Drawsku Magdalena Gadaj.
Jeszcze większego pecha miały załogi
Maciej Manejkowski / Magdalena Wruszak oraz Emil Grabowski / Marcin
Błachnio, którym udało się przejechać jedynie prolog. Żadnego
odcinka nie udało się natomiast bezproblemowo przejechać Tomaszowi
Piluchowi i Marcinowi Pawłowskiemu w Mitsubishi Pajero.
PPRB
„Lekka kawaleria” biorąca udział
w rywalizacji w ramach Pucharu Polski w Rajdach Baja podczas Carmont
Baja Drawsko miała do przejechania prolog, dwukrotnie
115-kilometrową „Górkę Hetmańską” i raz 62-kilometrowy
„Bucierz”. Ta trasa również dla niektórych okazała się zbyt
wymagająca – część zawodników zdołała ukończyć jedynie
prolog (Zbigniew Kmieć na motocyklu, Paweł Dragon i Grzegorz
Bodziony na quadach). Natomiast pierwszy z sobotnich odcinków
wyłonił przyszłych liderów poszczególnych klas (za wyjątkiem
klasy Q2). Na tym oesie najszybszym motocyklistą okazał się
Sebastian Kałużny, jadący Husabergiem. Dominował on również na
dwóch kolejnych oesach, czym tylko umocnił się na prowadzeniu w
motocyklowej stawce i finalnie zwyciężył w tej klasie. Walkę z
Kałużnym podjął Michał Żukowski na KTMie, który najszybciej
spośród motocyklistów pokonał prolog, a w sobotę utrzymywał się
tuż za swoim rywalem. W niedzielę natomiast nieco „odpuścił”,
meldując się na mecie OS4 z 4. czasem w klasie motocyklowej, jednak
to wystarczyło, by utrzymać pozycję wicelidera. Z kolei sprawa 3.
miejsca rozstrzygnęła się na drugim z sobotnich odcinków.
Walczący o tę pozycję Wojciech Zambrzycki na KTMie otrzymał 15.
minutową karę, która zepchnęła go na 5. pozycję w klasie, zaś
na 3. miejsce dzięki temu awansował zech Lukas Kvapil (Yamaha Dakar
450) i tej lokaty nie oddał już do końca rajdu. Zambrzycki zaś w
niedzielę awansował jedynie na 4. pozycję. Wśród jednonapędowych
quadów (Q2) na prologu najszybszy był Paweł Samek (Suzuki LTR
450), jednak 3-minutowa kara zepchnęła go na ostatnie miejsce w tej
klasie po odcinku. Po karze dla Samka fotel lidera objął Jarosław
Kalinowski (KTM 525xc), jednak już po OS2 tę pozycję utracił, a
na czoło klasy wysunął się zwycięski na tym odcinku Akradiusz
Bernat na Can-Amie, zaś na 3. miejsce awansował Samek. Tę
kolejność odwrócił 2. przejazd „Górki Hetmańskiej”, który
najszybciej pokonał Kalinowski, natomiast 30-minutowa kara
spowodowała, że spadł na 3. miejsce w klasie. Na prowadzenie
wyszedł natomiast Samek, zaś Bernat spadł na 2. lokatę. Kolejność
Samek – Bernat – Kalinowski utrzymała się również po
niedzielnych zmaganiach i tak też wyglądało podium klasy Q2 w
rajdzie. W klasie Q4 (quady czteronapędowe) już od prologu
prowadził Piotr Ceklarz (Can-Am Outlander 800), wygrywając 3 z 4
oesów, zaś dominacji w klasie nie oddał ani na chwilę. Natomiast
walkę o pozostałe stopnie podium stoczyli Andrzej Pieron i Józef
Guzy, obaj jadący na Can-Amach Renegade 1000. Na OS2 szybszy był
Guzy, jednak zwycięstwo Pierona na OS3 to właśnie jemu zapewniło
2. lokatę w rajdzie, a Guzy finalnie zmagania ukończył na 3.
pozycji. Tym dwóch panom próbował pokrzyżować plany Remigiusz
Kusy na Polarisie Scrambler, jednak otrzymana na OS2 15-minutowa kara
okazała się nie do odrobienia na tyle, by mógł on „wskoczyć”
na podium. Spośród załóg UTV jedynie dwóm parom udało się
ukończyć wszystkie odcinki Carmont Baja Drawsko. Byli nimi Robert
Lamenta i Mateusz Budziło (Can-Am Commander 1000) oraz Waldemar i
Kaja Wojnar (Polaris RZR XP1000). Zwycięstwo na 2 oesach (OS2 i 3)
zapewniło triumf w klasie duetowi Lamenta / Budziło, a Wojnarowie
zajęli 2. lokatę w rajdzie. Załogom Łukasz Szymczak / Artur
Janowski oraz Bartłomiej Piela / Mariusz Sirocki (obie pary jadące
Can-Amami Maverick) udało się ukończyć jedynie prolog i OS4,
zatem to właśnie wyniki tych dwóch odcinków oraz taryfy
zadecydowały, że ostatecznie najniższy stopień podium w klasie
UTV przypadł w udziale Szymczakowi i Janowskiemu.
AM
Pełne wyniki Carmont Baja Drawsko:http://www.baja2015.pl/
fot. Bartosz Ciemiecki |