Piękne krajobrazy, miła atmosfera i…
dość przewidywalne wyniki. Tegoroczna Italian Baja nie przyniosła
większych niespodzianek w rywalizacji motocyklistów, quadowców i
załóg samochodowych. Słoneczne Włochy ponownie okazały się
także gościnne dla licznej polskiej reprezentacji, która brała
udział w tym rajdzie, gdyż znów osiągnęli oni bardzo dobre
rezultaty. Szczególnie dobrze spisali się zaś nasi quadowcy.
Italian Baja rozpoczęła cykl zmagań
w motocyklowo-quadowym Pucharze Świata FIM w Rajdach Baja oraz
stanowiła 2. rundę Mistrzostw Europy FIM w Rajdach Baja. Dla załóg
samochodowych stanowiła natomiast półmetek tegorocznej walki w
Pucharze Świata FIA w Rajdach Cross Country (5. runda), jednocześnie
rozpoczynając serię 4 krótkich europejskich rozgrywek tej rangi.
Wcześniej bowiem zawodnicy „zaliczyli” zimową Baję Russia oraz
3 pustynne maratony cross country. Jak zwykle swoją formę
potwierdzili faworyci. Natomiast spośród aż 14 Polaków, którzy
stawili się na starcie Italian Baja, aż 10 znalazło się w
pierwszych dziesiątkach swoich kategorii czy grup. Wybitnie dobrze –
jak przed rokiem – pojechali polscy quadowcy, którzy w tej
kategorii zdominowali rajd.
Przed rokiem cieszyliśmy się z
rewelacyjnego rezultatu w Italian Baja polskiego motocyklisty Jakuba
Przygońskiego (3. miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata FIM i 1.
miejsce w Mistrzostwach Europy FIM w Rajdach Baja), natomiast w tym
roku w słonecznej Italii zabrakło Polaków w motocyklowej stawce. Skład podium był dość łatwy do przewidzenia. Swój
ubiegłoroczny tytuł obronił Włoch Vanni Caminotto jadący
Husqvarną. Ponownie 2. pozycję zajął zaś jego rodak, Alessandro
Ruoso na Hondzie, który triumfował w Pucharze Świata FIM w Rajdach
Baja w ubiegłym roku. 3. pozycja w rajdzie przypadła natomiast w
udziale również zajmującemu 3. miejsce w rocznej klasyfikacji
pucharowej 2014 Francuzowi Adrienowi Mare (KTM). Zawiódł zaś nieco
wicelider zeszłorocznego Pucharu, Alex Zanotti z San Marino, który
w Italian Baja zajął dopiero 12. miejsce. To jednak dopiero
pierwsza z rozgrywek w tym roku, zatem wiele jeszcze się może
zmienić. Niemniej już ta pierwsza runda pokazała, że faworyci są
w formie, a w dalszej części sezonu można się spodziewać walki
pomiędzy tą samą stawką zawodników.
Dużo bardziej interesująca dla
polskich kibiców była włoska rozgrywka quadowców. Polacy
stanowili bowiem dokładnie połowę wszystkich zawodników
startujących w tej kategorii w Italian Baja. Można zatem było
liczyć na dobre wyniki „naszych”. Nadzieje te nie były płonne
– Polacy i ich czterokołowce spisali się doskonale.
Bezkonkurencyjny w całej quadowej stawce, obejmującej zarówno
zawodników walczących o punkty Pucharu Świata FIM, jak i
Mistrzostw Europy FIM w Rajdach Baja, okazał się jadący Yamahą
YFZ 450 Damian Rajczyk. Wygrał on wszystkie odcinki specjalne, nie
tylko zwyciężając w kategorii quadów, ale także zajmując
czołowe miejsca w rywalizacji łącznej z motocyklistami (znalazł
się na 5. miejscu. To on wywalczył sobie jako pierwszy zawodnik w
tym roku fotel lidera Pucharu Świata FIM w Rajdach Baja. O ponad 25
minut wolniejszy od niego był kolejny Polak walczący o pucharowe
punkty, Adrian Bernat na CanAmie DS. 450, który zajął 2. miejsce i
wywalczył sobie tytuł wicelidera Pucharu Świata FIM w Rajdach
Baja. Rozpoczął on sezon tych zmagań z identycznym rezultatem, jak
ubiegłoroczny triumfator tego cyklu, Kamil Wiśniewski (również
zajął wtedy 2. lokatę wśród pucharowych quadów), który w tym
roku walczy z kolei o punkty Pucharu Świata FIM w Rajdach Cross
Country, co może być dobrym prognostykiem dla Bernata na resztę
sezonu. Co ciekawe, przed tegoroczną Italian Baja bardziej liczył
na wyniki kolegów z zespołu Bernat Sport niż na swoje:
- Zespół,
jak zawsze, jest dobrze przygotowany i wszyscy są w pozytywnych
nastrojach. Po cichu liczę na dobry wynik Arka, który jest w stanie
bardzo dobrze tu pojechać i co najmniej powtórzyć wynik z
ubiegłego roku. Jarek Kalinowski jest jeszcze trochę obolały, ale
o ile go znam, da z siebie wszystko, by jechać na swoim poziomie.
Ja, mam nadzieję, pojadę bez wspomnień z zeszłego roku, gdzie po
rolowaniu byłem wyłączony z rywalizacji prawie cały rok, a mój
powrót był niewiadomą –
oceniał przed rajdem Adrian Bernat.
3. lokata w
tegorocznej edycji rajdu przypadła natomiast w udziale Francuzowi
Didierowi Crochatowi. Kolejny Polak, Arkadiusz Bernat, który zajął
6. (przedostatnie) miejsce w quadowej klasyfikacji Pucharu Świata
FIM, nie może raczej mówić o dobrym wyniku. Przypomnijmy, iż ten
polski quadowiec zdobył w 2014 roku tytuł Mistrza Europy FIM w
Rajdach Baja, zaś w tym roku podniósł sobie poprzeczkę do Pucharu
Świata FIM.
Wspomniany
Jarosław Kalinowski także nie zaliczy tegorocznej Italian Baja do
udanych. W ubiegłym roku zajął on tu najniższy stopień podium w
klasyfikacji Mistrzostw Europy FIM, zaś tym razem osiągnął on 7.
miejsce wśród pucharowych quadów. Dla niego walka w tym rajdzie
była wyjątkowo trudna: - Po konkretnym rolowaniu
podczas testów, siódmego czerwca, wracam do zdrowia. Moi
rehabilitanci włożyli dużo pracy aby postawić mnie na nogi. Mam
jeszcze wodę w kręgosłupie lędźwiowym ale zakładam, że powinienem dotrwać do mety Italian Baja – mówił
przed rajdem Jarosław Kalinowski. Do mety faktycznie dotrwał,
natomiast znalazł się na ostatnim miejscu w pucharowej klasyfikacji
quadowej.
W
rozgrywanej podczas Italian Baja 3. rundzie Mistrzostw Europy FIM w
Rajdach Baja wystartowało jedynie 2 motocyklistów – Portugalczyk
P. Bianchi Prata oraz Włoch C. Mana. Z nich dwóch to „przyjezdny”
okazał się szybszy i to jemu przypadł komplet punktów za tę
rundę. Natomiast komplet punktów w klasyfikacji quadów, i to
zarówno w klasie Q2, jak i w quadowej generalce, wywiózł z Włoch
Polak, Maciej Albinowski, jadący Yamahą 700 Raptor. Oprócz niego
do mety rajdu spośród wszystkich quadowców walczących w ramach ME
FIM dotarł jedynie przedstawiciel gospodarzy, Cristiano D’Agnolo,
startujący w klasie Q1 (Suzuki LTR 450). Następny polski sukces na
Italian Baja należy do rywalizującego w europejskiej stawce UTV
Tadeusza Wiśniewskiego, który znalazł się na 2. miejscu w tej
kategorii (dokładnie tak, jak rok temu). Wyprzedził go jedynie
triumfujący także w polskiej rundzie ME FIM (Baja Carpathia) Włoch
Graziano Scandola, który i tym razem nie dał szans konkurentom,
choć jego łupem padły 3 z 5 odcinków specjalnych. 3. miejsce
natomiast należało do kolejnego Włocha, Gianmarco Fossa.
5. runda Pucharu Świata FIA w Rajdach
Cross Country, która była rozgrywana podczas Italian Baja,
wyznaczyła półmetek tego cyklu. Zdecydowanym faworytem tej
rozgrywki był Nasser Al-Attiyah, który ze swoimi pilotem Matthieu
Baumel wygrywa w tym roku praktycznie wszystkie rajdy, w jakich
bierze udział. Spośród rund Pucharu najszybszą jazdą popisał
się na 3 maratonach – w Emiratach, Katarze i Egipcie. Byłby on
liderem tej klasyfikacji gdyby nie fakt, iż zwycięstwo w Abu Dhabi
zostało mu odebrane po końcowym badaniu technicznym (wykazało
minimalnie niezgodny z regulaminem skok zawieszenia). Tę stratę
katarsko-francuska załoga MINI All4 Racing skutecznie jednak odrabia
tę stratę. Do obecnego lidera Pucharu Świata FIA, Vladimira
Vasilieva, przed Italian Baja tracili oni 35 punktów, zaś we
Włoszech ta strata stopniała do 21 punktów. Załoga Nasser
Al-Attiyah / Matthieu Baumel nie zawiodła oczekiwań i zwyciężyła
także ten rajd. Nie obeszło się jednak tym razem bez zaciętej
walki. Plany bowiem starała się im pokrzyżować brazylijska załoga
Toyoty Hilux Overdrive, Reinaldo Varela i Gustavo Gugelmin. Starali
się oni bowiem obronić swoje zwycięstwo w tym rajdzie z 2012 roku
i robili to na tyle skutecznie, że końcowa strata tej załogi do
Al-Attiyaha i Baumela wyniosła zaledwie 1:24. Walka między tymi
dwoma załogami toczyła się dosłownie o sekundy, gdyż na jednym z
odcinków to Brazylijczyk był szybszy, zaś na dwóch innych
Katarczyk zwyciężał różnicami 15 czy 24 sekund. Varela natomiast
dzięki temu wynikowi objął 3. lokatę w aktualnej klasyfikacji
Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross Country.
Burzliwa walka toczyła
się także o 3. miejsce w Italian Baja. Co więcej, była to walka
bratobójcza, bo stoczona między dwoma rosyjskimi załogami.
Wszystko wskazywało na to, że najniższy stopień podium obejmie
jadący Hiluxem Aleksander Zheludov pilotowany przez Antona Nikolaeva,
którzy zajmowali to miejsce po 4 z 5 odcinków. Pechowy dla nich
okazał się jednak ostatni OS, na którym dachowali, co pogrzebało
ich szanse na podium. Ich pech natomiast przysłużył się
dzierżącym obecnie palmę pierwszeństwa w pucharowej klasyfikacji
załodze Vladimir Vasiliev / Konstantin Zhlitsov, która po wypadku
swoich rodaków wskoczyła na 3. lokatę w rajdzie. Debiut tej załogi
w Toyocie Hilux Overdrive okazał się zatem bardzo udany.
Poza
podium w tym roku znaleźli się natomiast Polacy w Hiluxie – Marek
Dąbrowski i Jacek Czachor. Do powtórzenia zeszłorocznego wyniku –
3. lokaty – zabrakło im nieco ponad 3,5 minuty. Ale i z tego
bardzo dobrego rezultatu cieszy się nasza najlepsza w pucharowych
zmaganiach załoga: - Ostatni etap był dla nas bardzo
optymistycznym akcentem. Jechaliśmy równo, dobrym tempem, a
jednocześnie nie musieliśmy ryzykować, co jest bardzo istotne na
takich trudnych trasach. Po trzech dniach rywalizacji w bardzo
zmiennych warunkach, kończymy zawody na dobrym czwartym miejscu.
Jesteśmy zadowoleni z wyniku i tempa, które utrzymywaliśmy przez
cały rajd, to dobry prognostyk na przyszłość zwłaszcza, że
utrzymujemy kontakt z czołówką – mówił na mecie Marek
Dąbrowski. - Jadąca przed nami rosyjska załoga dachowała.
Zatrzymaliśmy się z Markiem, żeby pomóc im postawić samochód na
koła, udało się. Straciliśmy kilka minut, ale szybko wróciliśmy
na trasę i jechaliśmy dalej. Dzisiejszy etap był wyjątkowo
wymagający, szczególnie pierwszy odcinek, który jechaliśmy w
błocie. Przytrafiły nam się drobne pomyłki, ale nie rzutowały
one na ostateczny wynik. Kończymy zawody na bardzo dobrym czwartym
miejscu i punktujemy w klasyfikacji Pucharu Świata –
dodaje Jacek Czachor. W tej klasyfikacji stracili oni po Italian Baja
swoje 3. miejsce (obecnie zajmują 4.) na rzecz Reinaldo Vareli i
Gustavo Gugelmina.
5. miejsce w Italian Baja dało awans z
7. na 5. miejsce w Pucharze dobrze znanemu polskim kibicom kierowcy
Hummera, Miroslavovi Zapletalowi, który tym razem wystartował nie z
polskim pilotem Maciejem Martonem, a z również „zaprzyjaźnionym”
z Polakami Tomasem Ourednickiem.
6. lokatę we Włoszech wywalczyła
sobie z kolei litewsko-polska załoga Benediktas Vanagas / Sebastian
Rozwadowski. To świetny rezultat, biorąc pod uwagę kłopoty ze
skrzynią biegów w ich Hiluxie, a także nastawienie na trening, a
nie wynik:
- Nie zakładaliśmy zajęcia jakiegoś konkretnego
miejsca w Italian Baja. Naszym celem było ukończenie tego rajdu, a
przede wszystkim osiągnięcie jak najlepszego porozumienia w aucie.
W planach mamy wspólny start w Dakarze 2016, więc ten rajd
potraktowaliśmy czysto treningowo. Chcieliśmy sprawdzić, czy
wszystkie elementy naszego zespołu zagrają – opowiada
Sebastian Rozwadowski.
Panowie mają już na swoim koncie wspólny
udział w rajdach klasycznych, natomiast po raz pierwszy zasiedli
razem w terenówce. Wielką niewiadomą przed Italian Baja była więc
dla nich komunikacja: - W rajdach klasycznych w zasadzie jest
pewna pula zwrotów składających się na opis trasy, który
wystarczy dobrze podyktować kierowcy. W rajdach baja czy
cross-country sprawa nawigacji po angielsku jest o wiele trudniejsza,
gdyż pilot musi jak najbardziej obrazowo opowiedzieć kierowcy
nieznaną im trasę, w dodatku w języku obcym dla każdego z nich.
Przed Italian Baja staraliśmy się wypracować skuteczny sposób
komunikowania się, natomiast sam rajd był dla nas testem tego
porozumienia – mówi Olsztynianin.
Test ten wypadł bardzo
dobrze, w czym nieco pomogła Polakowi znajomość trasy – w 2012
roku brał on udział w Italian Baja u boku Szymona Ruty w Toyocie
Land Cruiser z grupy T2. Mimo znacznie większego tempa w
T-jedynkowym Hiluxie prowadzonym przez Benediktasa Vanagasa,
Sebastian Rozwadowski miał szansę przyjrzenia się tegorocznej
trasie rajdu:
- Do pokonania mieliśmy odcinki po 85km, które
składały się z części o dwóch różnych charakterystykach.
Około 40km to prowadzące w korycie rzeczki fragmenty trasy typowe
dla rajdów baja, gdzie trzeba było skoncentrować się na
wyszukaniu odpowiednich punktów trasy, co dawało mi możliwość
„oddechu” i obserwacji zarówno trasy, jak i kierowcy oraz auta.
Pozostała część odcinków to trasy zbliżone do rajdów WRC, mnie
najbardziej przypominały one niegdysiejszy Rajd Warszawski, który
podobnie jak te fragmenty Italian Baja składał się z mnóstwa
ostrych, 90-stopniowych zakrętów. Ogólnie rajd był łatwy
nawigacyjnie, bardzo dobrze zorganizowany, z pełną troską o
zawodników, a do tego panowała na nim wyjątkowo sympatyczna
atmosfera, więc wywożę z Włoch naprawdę miłe wspomnienia –
komentuje Sebastian Rozwadowski. Z dobrymi wspomnieniami i również
6. miejscem – z tym, że w grupie T2 (21. miejsce w klasyfikacji
generalnej) - z Italian Baja wróciła polska załoga Grzegorz
Czarnecki / Michał Bojar, jadąca Nissanem Navarą. Natomiast
zdecydowanie tego rajdu do udanych nie zaliczą Tomasz Piec i Gabriel
Prochacki (również Navara T2), którzy swój udział w Italian Baja
zakończyli już po prologu, z którego zjeżdżali zepsutym autem.
Italian Baja była pierwszą z 4
„krótkich” europejskich rund Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross
Country. Kolejną będzie rozgrywana w dniach 24.26.07. hiszpańska
Baja Aragon. Uczestnicy motocyklowo-quadowego Pucharu Świata FIM w
Rajdach Baja również ponownie powalczą w tym hiszpańskim rajdzie,
natomiast ich koledzy rywalizujący w ramach Mistrzostw Europy FIM w
Rajdach Baja 4. rundę swoich zmagań rozegrają dopiero w dniach
13.-16.08. na Węgrzech podczas Hungarian Baja.
AM
Punktacja Pucharu Świata FIA:
1. Vasiliev 171, 2. Al-Attiyah 150, 3. Varela 85, 4. Dąbrowski 78, 5. Al-Rajhi 66, Zapletal 66, 7. van Loon 64, 8. Hunt 32, 9. Suominen 30, 10. Małysz 28, Sazonow 28.
|