Damian Rajczyk to świeżo upieczony
quadowy Mistrz Europy FIM w Rajdach Baja i aktualny lider
klasyfikacji Pucharu Świata FIM w Rajdach Baja. Na swoim koncie ma
także liczne wcześniejsze quadowe tytuły, zatem talentu, popartego
ciężką pracą, nie można mu więc odmówić. Ciągle szuka nowych
wyzwań, ciągle sięga po nowe tytuły. Prywatnie natomiast Damian
to bardzo pogodny, ale także niezwykle skromny 28-letni chłopak z
Częstochowy. Najtrudniejsze pytanie, jakie można mu zadać, to „czy
mógłbyś powiedzieć coś o sobie?” – raczej pozostanie ono bez
odpowiedzi. Natomiast młody Mistrz niesamowicie się ożywia, gdy
padają słowa „quad” lub „rajd” – wtedy z błyskiem w oku
może opowiadać, opowiadać, opowiadać… Zobaczcie, co miał do
powiedzenia czytelnikom Rajdy4x4.pl.
Anna Michalska: Nieco ponad dwa
tygodnie temu startowałeś w portugalskim rajdzie Baja TT
Idanha-a-Nova - rajd wygrałeś, zdobywając jednocześnie tytuł
quadowego Mistrza Europy FIM w Rajdach Baja i umacniając się na
pozycji lidera Pucharu Świata FIM w Rajdach Baja. W obu tych cyklach
w tym sezonie startujesz po raz pierwszy. Sądząc po wynikach, są
to chyba całkiem udane debiuty?
Damian Rajczyk: Rzeczywiście,
debiut w rajdach baja mogę zdecydowanie zaliczyć do bardzo udanych.
Włożyłem dużo pracy w przygotowanie do sezonu 2015, ale tak
dobrego debiutu się nie spodziewałem Gdy pod koniec sezonu 2014 uległem wypadkowi na Mistrzostwach Polski
Cross Country, w wyniku czego złamałem kość udową, wiedziałem,
że aby powrócić do formy, muszę ciężko trenować. Przeszedłem
więc intensywną rehabilitację i spędziłem wiele godzin na
treningach w siłowni, co - jak widać - opłaciło się. Poza tym
rajdy baja przypadły mi bardzo do gustu. Są świetne, ponieważ
podczas takiego jednego rajdu średnio przejeżdżam ok. 500-700km
odcinków specjalnych. Naprawdę mogę się wyjeździć i cały czas
muszę być bardzo skoncentrowany, bo tak naprawdę nigdy nie wiem,
czego mogę się spodziewać za kolejnym zakrętem. Dobrze się więc
czuję w tego typu rajdach, a to pewnie przekłada się na wynik.
A.M.: Prześledziłam Twoje
poczynania w motosporcie. Jesteś czołowym zawodnikiem polskiej
sceny quadowej od wielu lat. Masz za sobą mnóstwo wygranych
zawodów, ale z Twoich osiągnięć w ostatnich latach warto wyróżnić
zdobyty w 2013 roku tytuł podwójnego Mistrza Polski – w Cross
Country Quad Open i Enduro ATV Open. W 2014 wywalczyłeś kolejny
tytuł na Mistrzostwach Polski Cross Country, tym razem Wicemistrza,
gdyż- jak wspomniałeś - z walki o
najwyższy stopień podium wyeliminowała Cię poważna kontuzja.
Przed kontuzją byłeś także w czołówce zawodników startujących
w cyklu Cross Country Niemiec. Na początku 2015 roku zdobyłeś 17.
miejsce w klasyfikacji generalnej i 3. w klasyfikacji obcokrajowców
w słynnym rajdzie na francuskiej plaży Le Touquet - to najwyższe miejsce, jakie udało się
kiedykolwiek wywalczyć reprezentantowi Polski. A teraz idziesz jak
burza w Mistrzostwach Europy i Pucharze Świata. Sukcesów więc na
Twoim koncie dostatek. Te sukcesy okupione są jednak bardzo ciężką
pracą. Skąd w Tobie tyle pasji do motosportu?
D.R.: (Śmieje się) Jak mi
wyliczyłaś te tytuły, to jestem zaskoczony, bo nazbierało się
tego troszkę... Szczerze, to na co dzień nie myślę o tym, co
zdobyłem, bo zawsze koncentruję się na tym, co przede mną ,
stawiam sobie nowe cele i próbuję je zrealizować. Moja przygoda z
motosportem zaczęła się bardzo spontanicznie. Od dziecka
uwielbiałem sport, zawszebyłem bardzo aktywny. Jeździłem
trochę na motorze motocrossowym, ale gdy wsiadłem na quada,
poczułem tę adrenalinę, wiedziałem, ze to coś dla mnie. Wtedy
była to taka odskocznia od codzienności, szkoły. Dzisiaj patrzę
na to trochę inaczej. Motosport jest dla mnie jak uzależnienie,
takie pozytywne. To pasja. To część mnie, bez której nie mogę
sobiewyobrazić mojego życia. Ponoć
jestem nie do zniesienia, gdy nie trenuję :)
A.M.: A skąd się wziął
pomysł udziału w Mistrzostwach Europy i Pucharze Świata w Rajdach Baja?
D.R.: Po kilku latach startów
w rajdach typu cross country, enduro i motocross, chciałem spróbować
swoich sił w rajdach nawigacyjnych. Moim największym sportowym
marzeniem jest start w Rajdzie Dakar. Rajd Dakar to niesamowite
wyzwanie dla człowieka i maszyny, a rajdy baja są namiastką tego,
co może mnie czekać na trasie tego rajdu. Na początku sezonu
zapadła więc decyzja o starcie w
Mistrzostwach Europy Baja. Jednak Mistrzostwa Europy i Puchar Świata
maja kilka rund wspólnych. Gdy zgłaszałem się na 3. rundę ME we
Włoszech, zdecydowałem, że spróbuję swoich sił również w
Pucharze Świata. W końcu to dwie imprezy w jednym miejscu, a zawsze
trzeba wykorzystać każdą szansę na wzięcie udziału w zawodach,
zwłaszcza takiej rangi. Rajd we Włoszech okazał się dla mnie
bardzo szczęśliwy i wygrałem w pierwszej rundzie PŚ i 3. rundzie
ME. Wtedy po przemyśleniach postanowiłem pojechać cały cykl PŚ.
Tak to się zaczęło :)
A.M.: Te przemyślenia musiały
uwzględnić między innymi logistykę, która w przypadku startów w
Pucharze Świata jest naprawdę niełatwa. A Ty, w przeciwieństwie
do wielu innych zawodników, jesteś praktycznie "wolnym
strzelcem", bo nie stoi za Tobą żaden duży team. Ile osób
jest w Twoim zespole i kim są ci ludzie?
D.R.: Jeśli ktoś śledzi
moją stronę na Facebooku, to pewnie zauważył takich dwóch panów
pojawiających się na zdjęciach. Przygotowaniem mojego rajdowego
quada Yamaha YFZ zajmuje się firma Motorrad Wałbrzych. Stasiu
Radwański to Mistrz w swoim fachu. Prowadzi swoją firmę od
długiego czasu, ma ogromne doświadczenie. Dzięki jego poświęceniu
i niezliczonych godzinach spędzonych w warsztacie nad Yamahą, mogę
spełniać się w tym sporcie. Gdy Stasiu zajmuje się Yamahą, mam
pewność, że sprzęt jest przygotowany perfekcyjnie. Ponadto Stasiu ma
doświadczenie zdobyte z innymi zawodnikami podczas startów w
różnego typu rajdach, między innymi towarzyszył on Łukaszowi
Łaskawcowi w Rajdzie Dakar. Od Stasia dostaję bardzo wiele cennych
wskazówek, jest także moim mentorem. W trakcie zawodów mogę
liczyć również na pomoc ze strony Bartosza Rajczyka zfirmy AGBART Transport, prywatnie
mojego kuzyna. Bartek jest niezastąpiony i towarzyszy mi w PIT
STOPIE już kilka lat. "Młody" jest bardzo pozytywny, a
jego doping, gdy mijam go na trasie, dodaje sił. Chłopaki są moimi
przyjaciółmi, rajdową rodziną, połączyła nas pasja do
motosportu i w tym sezonie razem podjęliśmy wyzwania, jakimi są ME
i PŚ. Rajdy baja to zdecydowanie rajdy teamowe. Ze względu na różne
lokalizacje, rajdy baja wiążą się często z tygodniowymi
wyjazdami. Chłopaki poświęcają swój prywatny czas, za co im
bardzo DZIĘKUJĘ. Gdyby nie oni, na pewno nie było by mnie tu,
gdzie jestem.
A.M.: Na Twoim quadzie czy ubraniach
nie widać też wielu logotypów sponsorskich...
D.R.: Jest kilka logotypów
sponsorskich, ale mam dużo miejsca na kolejne :) Bardzo chętnie
podjąłbym współpracę z kolejnymi sponsorami, aby móc rozwijać
się dalej. Jestem bardzo ambitny i uwielbiam się ścigać. Bardzo
zależy mi, aby osiągać jak najlepsze wyniki, godnie reprezentować
Polskę i wystartować w Rajdzie Dakar. Ten sport nie należy do
najtańszych, potrzebne są duże nakłady finansowe. Przykre jest
to, że często brak funduszy stoi na przeszkodzie wielu
utalentowanym zawodnikom. Niestety sport motorowy, mimo ogromnych
sukcesów Polaków na arenie międzynarodowej, nie jest tak chętnie
relacjonowany w mediach, jak na przykład piłka nożna. Z mojego
doświadczenia wynika, że nawet lokalna gazeta ignoruje wszelkie
wydarzenia motorowe, poza żużlem. Bardzo to przykre, bo małe
zainteresowanie mediów przekłada się na mniejsze zainteresowanie
ze strony sponsorów. Dlatego dziękuję moim dotychczasowym
partnerom, firmom, dzięki którym jeżdżę do tej pory. Bardzo
doceniam każde wsparcie, bo dzięki temu mogę robić to, co kocham.
A.M.: Skoro mowa o kosztach, to
już za niecałe trzy tygodnie czeka Cię najbardziej kosztowna, bo i
najdalsza podróż w tym sezonie – aż do Maroka. Przed Tobą
bowiem jeszcze jeden rajd rangi Pucharu Świata – Baja Merzouga.
Tam ostatecznie rozstrzygnie się, kto zdobędzie Puchar Świata.
Sądzisz, że trafi on w Twoje ręce?
D.R.: Rajd w Maroko jest
ostatnim w tym sezonie. Po pustyni miałem okazję już jeździć, co
bardzo mi się spodobało. Niestety, rzadko mam okazję pośmigać po
wydmach. Choć jazda ta jest bardzo wymagająca, a pustynne tereny są
bardzo zdradliwe, nie mogę się już doczekać tego rajdu. Pytasz,
czy Puchar Świata trafi w moje ręce... Tego, w czyje ręce trafi
Puchar, nikt nie wie. Nie wiem, jak potoczą się zawody w Maroku,
ale będę się starał pokazać z najlepszej rajdowej strony. Mam
dość sporą przewagę punktową nad drugim zawodnikiem, więc
presja jest troszkę mniejsza. Mimo to, jak zawsze, będę się
starał jechać szybko, lecz nie
za wszelką cenę, bo najważniejsze
to szczęśliwie dojechać do mety.
A.M.: Życzę Ci zatem mety z
Pucharem Świata w dłoniach Dziękuję za rozmowę!
AM
fot.
Stanisław Radwański, Bartosz Rajczyk |