Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2016-04-25]
Koszmar pilotów, koszmar motocyklistów - podsumowanie Sealine Cross Country Rally
 

Nie bez powodu 3 pustynne rundy Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross Country są podwójnie punktowane. Jednak podczas gdy w Abu Dhabi i Maroko załogi samochodowe walczą przede wszystkim z piaskiem i kilometrami, tak w Katarze największą zmorą zawodników jest wyjątkowo skomplikowana nawigacja. Na porządku dziennym są też kapcie, łapaniu których sprzyja kamieniste podłoże, zaś na wydmach niejeden pilot musi się namachać łopatą, by wydobyć auto z piaskowej pułapki. Z kolei motocykliści i quadowcy rywalizujący w tym rajdzie w ramach Mistrzostw i Pucharu Świata FIM w Rajdach Cross Country, którzy również muszą mocno koncentrować się na nawigacji, jadąc z nosem w roadbookach ryzykują bolesne wywrotki. O tym, że Sealine Cross Country Rally to koszmar pilotów i motocyklistów, przekonało się spore grono zawodników. W Katarze lekko nie było także Polakom, którzy jednak spisali się na medal, a właściwie na 4 medale. Co ciekawe, 2 z nich zdobył Rafał Sonik.

MOTOCYKLE / QUADY

Kamienie – to główna zmora motocyklistów podczas Sealine Cross Country Rally. One niemal dosłownie czyhały na każdy najmniejszy błąd kierowców dwóch kółek. Chwila nieuwagi plus kamienista trasa to gotowy przepis na wywrotkę, a tych w Katarze nie brakowało. Co więcej, bywały bardzo niemiłe w skutkach i zwykle eliminowały zawodników z rajdu. Przekonała się o tym m.in. „Królowa Dakaru” Laia Sanz, która w wyniku takiego „potknięcia” o kamień doznała urazu ręki – na szczęście niegroźnego, ale wykluczającego ją z rajdu. Bardziej bolesną wywrotkę miał Mohammed Al Balooshi, motocyklowa arabska nadzieja – on po upadku stracił przytomność, a także odczuwał silny ból szczęki. Bardzo nieprzyjemny wypadek miał teamowy kompan Rafała Sonika, Julian Villarubia, który spadł z kilkumetrowej wydmy, łamiąc rękę i żebra. Z kolei złamaną już na pierwszym odcinku nogę leczy jedyny polski motocyklista, który reprezentował nasz kraj w Katarze, Jakub Piątek: - Noga złożona, zaczynam walkę o powrót do zdrowia – melduje ze szpitala młody Polak. Więcej szczęścia miał jego obecnie największy rywal w juniorskiej stawce Mistrzostw Świata, Jose Ignacio Cornejo Florimo – ukończył on rajd na 7. pozycji, notując przy okazji etapowe zwycięstwo na OS2, i umocnił się na pozycji lidera tej stawki. Natomiast do mety w sumie dotarło zaledwie 8 motocyklistów, walczących o punkty Mistrzostw Świata FIM w Rajdach Cross Country. Nie znalazł się wśród nich największy faworyt, Toby Price, który w tym roku ma już na koncie wygrany Rajd Dakar oraz pierwszą rundę Mistrzostw, Abu Dhabi Desert Challenge. Po dwóch pierwszych oesach SCCR można było się spodziewać, że Australijczyk powtórzy te sukcesy również w Katarze, gdyż po OS2 to on przewodził motocyklowej stawce, jednak dokuczający mu ból pleców spowodował, że przed trzecim etapem postanowił wycofać się z rywalizacji. O zwolnione przez Price’a miejsce zawalczyli dwaj pozostali zawodnicy zajmujący miejsca na dotychczasowym podium Mistrzostw, Sam Sunderlan i Pablo Quintanilla. Walka była bardzo zacięta – do tego stopnia, że po OS3 obaj motocykliści mieli identyczny łączny czas, co obu z nich dawało 1. miejsce w motocyklowej generalce. O ostatecznym wyniku zaważył błąd nawigacyjny, jaki na przedostatnim etapie popełnił Chilijczyk. 18:45 straty, jakie w jej wyniku miał do Sunderlanda Quintanilla, okazało się nie do odrobienia nawet pomimo zwycięstwa na ostatnim etapie.

Z ponad 9-minutową przewagą nad swoim rywalem ostatecznie triumfował mieszkający w Dubaju Brytyjczyk, Sam Sunderland: - Było naprawdę dobrze. Ciężko pracowałem przez ostatnie 6 miesięcy, aby powrócić na trasy po złamaniu kości udowej. Opuściłem Dakar, a siedzenie w domu i oglądanie go było dla mnie bardzo ciężkim czasem, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jestem naprawdę szczęśliwy. Przez cały ten czas bardzo mnie wspierał zespół, któremu to wszystko zawdzięczam. To był ciężki rajd, walczyłem z Pablo przez cały tydzień, a to nie było łatwe. Wiedziałem, że będzie chciał mnie dzisiaj dogonić. Mogłem się trochę zrelaksować i do mety jechaliśmy już razem – mówił Sam Sunderland. Co ciekawe, w klasyfikacji Mistrzostw Świata FIM po SCCR Sunderland i Quintanilla zrównali się punktacją i obaj znajdują się na 1. miejscu. Można się zatem spodziewać dalszych zaciętych bojów pomiędzy tymi motocyklistami. Na 3. pozycję w Mistrzostwach spadł natomiast Toby Price. Z kolei o najniższy stopień podium w SCCR zawalczył Portugalczyk Helder Rodrigues. Pokrzyżować mu plany próbował boliwijski motocyklista Juan Carlos „Chavo” Salvatierra i na 3. etapie to mu się udało. Dla doświadczonego kierowcy, jakim jest Rodrigues, wynosząca po tym etapie 2:31 strata do Salvatierry okazała się „bułką z masłem” – już na następnym etapie odrobił ją, w dodatku zyskując jeszcze 9:07 przewagi nad Boliwijczykiem. Swoje 3. miejsce Rodrigues dowiózł już do mety.

W ramach quadowego Pucharu Świata FIM w Rajdach Cross Country w Katarze starło się tylko dwóch kierowców, za to tych z najwyższej półki. O swój drugi w tym roku triumf walczył Rafał Sonik, zaś jego rywalem był zwycięzca Dakaru 2014, Ignacio Casale. Można się zatem było spodziewać ogromnych emocji, jakich miał dostarczyć zarówno im, jak i kibicom pięciodniowy katarski maraton. I faktycznie tych emocji nie zabrakło, zwłaszcza, że ich starcie było praktycznie zupełnie nieprzewidywalne i pełne niespodzianek. Niestety tych więcej miał na swojej trasie Rafał Sonik. Na pierwszym etapie Chilijczyk pokonał go zaledwie o sekundę, ale już dzień później Polaka dopadły kłopoty w postaci kapcia, na którym przejechał 120km i szwankujący kompas. To go kosztowało ponad 14 minut straty do Casale, które przez kolejne 3 etapy starał się odrobić. Z kolei na 3. etapie Sonik udzielał pomocy swojemu motocyklowemu koledze, Julianowi Villarubii, na co poświęcił ponad 20 minut. Po korekcie czasów mógł się natomiast cieszyć etapowym zwycięstwem . To jednak wciąż było za mało, by pokonać rywala. Ten z kolei na 4. etapie zaopiekował się nieprzytomnym po upadku motocyklistą, Mohammedem Al Balooshi, za co również sędziowie „oddali” czas, dzięki czemu to Casale na swoje konto zapisał ten etap. Do ostatniego odcinka Rafał Sonik startował z liczącą 20:09 stratą do Chilijczyka. Na odcinku udało mu się ją zmniejszyć, choć nie na tyle, by wygrać rajd – był szybszy o 3:20. Natomiast w nocy przez 5. etapem mechanicy musieli wymienić silnik w quadzie Polaka, a to skutkowało 15-minutową karą, która przyczyniła się do tego, że finalnie Ignacio Casale pokonał Rafała Sonika o 31:49:
- Cała podróż z Chile i rywalizacja tutaj były naprawdę niełatwe, ale jestem zachwycony ze zwycięstwa. To był bardzo ciężki rajd i świetny trening nawigacji przed Dakarem – komentował Ignacio Casale.

Polak również podkreślał trudność SCCR, która w jego przypadku była spotęgowana dodatkowymi czynnikami: - Dość szybko dogoniłem Ignacio, a potem trudno było go zgubić. Ponownie miałem ostrą przeprawę na porośniętych trawą wydmach. Ostatnie fragmenty trasy dały mi mocno w kość. Do tego panował piekielny upał i tylko jazda brzegiem morza przez końcowe 20 km dała nam trochę przyjemności. Zawsze kiedy jadę na rajd chcę wygrać, dlatego na pewno nie jestem usatysfakcjonowany. Problemy techniczne drugiego dnia, a potem wypadek mojego partnera z zespołu – Juliana Villarrubii, wybiły mnie z rytmu. Walka z Ignacio była zacięta i żałuję, że nie mogła potrwać jeszcze kilka dni. Spotkamy się jednak już niedługo, bo na początku czerwca podczas Rajdu Sardynii– opowiadał Rafał Sonik.
Mimo przegranej w Katarze, na Sardynię pojedzie on jako lider Pucharu Świata, gdyż wygrana w Abu Dhabi i 2. miejsce w SCCR nadal pozwalają mu się cieszyć prowadzeniem w tej klasyfikacji. W Katarze zaś Rafał Sonik miał pewien powód do radości, jakim był drugi zdobyty przez niego w tym rajdzie medal. I ten otrzymał za 1. miejsce – wygrał bowiem rywalizację w ramach Veteran’s Trophy.











Wyniki SCCR: http://www.qmmf.com/uploads/SCCR%20201622%20Apr%202016%20-%20final%20privisional%20classification.pdf


SAMOCHODY

Sealine Cross Country Rally był najtrudniejszą, szczególnie z powodu nawigacji, z 3 dotychczasowych rund Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross Country. Błądzili niemal wszyscy – nawet Nasser Al-Attiyah na jednym z etapów musiał na chwilę się zatrzymać, by znaleźć właściwą drogę. Wielu arabskich kierowców, którzy na pustyni powinni czuć się wyśmienicie, odpadło z rajdu, choćby na nie oznaczonym w roadbooku urwisku. Tam również dachowała polska załoga Marek Dąbrowski / Jacek Czachor, na szczęście mogli oni kontynuować rajd, który ukończyli z naprawdę niezłym wynikiem. Na złowrogiej, katarskiej pustyni zdecydowanym faworytem wśród kierowców był lokalny heros, Nasser Al-Attiyah, którego świetną nawigacją wspierał Matthieu Baumel. I rzeczywiście ta załoga nie dała szans swoim rywalom, wygrywając 4 z 5 etapów tego rajdu: - Wygrana w Katarze jest bardzo ważna. Jestem całkiem szczęśliwy. To było dobre, że mogliśmy przez cały czas kontrolować rajd. Przyspieszaliśmy wtedy, kiedy tego potrzebowaliśmy. Po dwóch rajdach mam 120 punktów. Teraz przygotowujemy się do mniejszych rajdów. Wygrana w domowym rajdzie jest fantastyczna – mówił Nasser Al-Attiyah. Ze 120 punktami na koncie Katarczyk ma na tyle silną pozycję w klasyfikacji Pucharu Świata, że mógłby opuścić jeden z pucharowych rajdów baja. Taką sytuację z pewnością chciałby wykorzystać wicelider klasyfikacji, którym jest Yazeed Al-Rajhi (traci do Al-Attiyaha 36 punktów). Na tej pozycji umocnił się on dzięki 2. lokacie zajętej w SCCR. Jeśli ktokolwiek mógł zagrozić Al-Attiyahowi w jego domowym rajdzie, to właśnie Al-Rajhi, pilotowany przez świetnego nawigatora Timo Gottschalka. Skrupulatnie starał się on „podgryzać” katarskiego księcia i robił to na tyle skutecznie, że na niektórych punktach kontrolnych to on był szybszy. W końcowych partiach jednak ofensywę podejmował Al.-Attiyah i to on meldował się na metach poszczególnych oesów w roli zwycięzcy. Jedynie ostatni etap Katarczyk „pozwolił” wygrać swojemu saudyjskiemu rywalowi, co jednak układu sił nie zmieniło. Trzeba jednak przyznać, że Al-Rajhi naprawdę dobrze się spisał, gdyż na mecie rajdu do Al-Attiyaha miał jedynie 12:03 straty, co przy liczących łącznie 1633km odcinkach specjalnych jest niewielką różnicą. Blisko godzinę straty do zwycięzcy miał natomiast zdobywca 3. miejsca, triumfator Pucharu Świata z 2014 roku, Vladimir Vasiliev. Rosjanin, którego pilotem był świetny rosyjski nawigator Konstantin Zhlitsov, był jedynym nie znającym od dziecka smaku pustyni zawodnikiem, który mógł „wejść w paradę” dwóm piekielnie szybkim arabskim kierowcom. Nie zagroził, za to pewnie zmierzał po swoje całkowicie zasłużone 3. miejsce, choć na pierwszym etapie mogło się zdawać, że będzie musiał o nie walczyć z Portugalczykiem Ricardo Poremem, którego, mimo zapowiedzi, nawigował nie jego brat Manuel, a Belg Tom Colsoul. To ta druga załoga zajęła 3. lokatę na pierwszym etapie, ale już na kolejnym „do głosu” doszli Rosjanie i swojego miejsca na podium nie oddali już do końca rajdu.
Z kłopotów Porema i Colsoula na ostatnim etapie skorzystali natomiast Polacy – Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy w ten sposób „rzutem na taśmę” awansowali z 7. na 6. miejsce. Sami jednak też mieli poważne problemy – na 3. etapie ich auto rolowało z urwanej wydmy – tej samej, z której spadł motocyklista Julian Villarubia. Załodze nic się nie stało, a zniszczenia w aucie nie były jednak na tyle poważne, by rajd dla nich w tym miejscu się zakończył, więc Polacy kontynuowali jazdę. Ich determinacja na kolejnych etapach sprawiła zaś, że nie tylko udało im się szczęśliwie dojechać do mety, ale także zdobyć bardzo dobre 6. miejsce (nota bene od tej lokaty rozpoczęli rajd), a wraz z nim kolejne punkty w Pucharze Świata: - Płynnie pokonaliśmy ostatni odcinek i awansowaliśmy w klasyfikacji generalnej. Jak na warunki, w których przyszło nam rywalizować, szóste miejsce jest bardzo dobrym wynikiem. Niestety dachowanie na półmetku rajdu pozbawiło nas szansy na ścisłą czołówkę. Nie poddaliśmy się, walczyliśmy do końca i po raz kolejny pokazaliśmy ducha sportowej rywalizacji. Wracamy z podniesionymi głowami i podbudowani formą. Ostatnie dwa etapy przejechaliśmy w swoim tempie odrabiając straty do najlepszych – opowiada Marek Dąbrowski. Ta strata polskiej załogi do zwycięzcy ostatecznie wyniosła 3:19.43: - Rajd zaczęliśmy bardzo dobrze i utrzymywaliśmy kontakt z czołówką. Nawigacja na rozjeżdżonej pustyni nie stanowiła dla nas problemu. Mieliśmy kilka drobnych pomyłek, ale na bieżąco je korygowaliśmy, co miało odzwierciedlenie w rankingu. Niestety błąd w roadbooku ustawił nam rywalizację w tegorocznej edycji Sealine Cross Country Rally. Szkoda, bo już w Abu Zabi pokazaliśmy, że jesteśmy w dobrej formie i możemy walczyć o pierwszą trójkę – komentuje Jacek Czachor.

O pierwszą trójkę w grupie T2 zawalczyła natomiast kolejna z polskich załóg, Jarosław Kazberuk i Robin Szustkowski. Rajd rozpoczęli od 6. miejsca w grupie i systematycznie pięli się w górę, aby na 4. etapie „wskoczyć” na podium. Tę 3. pozycję utrzymali do końca rajdu: - Uplasowaliśmy się na trzecim miejscu w grupie T2, a wśród aut napędzanych benzyną utrzymaliśmy drugą lokatę. Wynik jest doskonały. Zebraliśmy podwójne punkty w Pucharze Świata i mamy mocne podstawy do tego, by powalczyć o czołowe miejsca na zakończenie sezonu, który przecież dopiero co wystartował. Na ostatnim etapie zmieniliśmy się kierownicą. Każdy z nas prowadził Raptora przez niemal 180 km. To, że był to po prostu dobry, przejechany mocnym tempem odcinek rajdowy, to w dużej mierze zasługa naszych mechaników. Spisali się na medal. W tym rajdzie nie mieliśmy praktycznie żadnych problemów technicznych, a te, które się zdarzyły, potrafiliśmy sami naprawić. Wykonali kawał dobrej roboty i zasłużyli na wyróżnienie. Robin jedzie pewnie i bardzo szybko. W nawigacji popełnia coraz mniej błędów – nawet w tak skomplikowanym rajdzie jak ten. Myślę, że tworzymy zgrany duet, a z pomocą tak przygotowanego Raptora stać nas na jeszcze więcej – komentował Jarosław Kazberuk. Nie oznacza to jednak, że polska załoga nie miała na trasie przygód. Walczyli m.in. z przerwanymi przewodami hamulcowymi, nie działającym interkomem, urwanym tłumikiem, czy też błądzeniem. Ich konkurenci – także ci najmocniejsi – mieli jeszcze większe problemy. Kazberuk i Szustkowski zostawili za sobą m.in. zeszłorocznego triumfatora T2, Emila Khneissera, czy zwycięzcę grupy T3, który w tym roku przesiadł się na T-dwójkową Toyotę, Raula Orlandini. Dzięki temu zyskali cenne pucharowe punkty: - Zdobycz z Kataru jest bardzo cenna, bo kolejny rajd, w którym punktacja będzie liczona podwójnie to dopiero Rajd Maroka. Myślę, że w dużej mierze to zasługa Jarka, od którego wciąż uczę się tajników jazdy po wydmach. Jest w tej kwestii prawdziwym mistrzem – mówi Robin Szustkowski. Można się było natomiast spodziewać, że z katarską pustynią najlepiej poradzą sobie arabscy kierowcy i tak też się stało. Choć skład podium wyklarował się dopiero na 4. etapie. Prowadzenie w rajdzie objął wtedy jadący Land Cruiserem Saudyjczyk Yasir Seaidan, pilotowany przez Francuza Sbastiena Delaunaya. 2. miejsce natomiast wywalczyła sobie katarska załoga Mohammad Al Harqan i Feras Alouh, jadąca również Toyotą, ale jej mniej popularnym na rajdowych trasach modelem Prado.

W grupie T3 starło się 5 załóg Polarisów, a wśród nich Polacy – Aron Domżała i Szymon Gospodarczyk. Ich rywalami były 3 włoskie załogi z „klanem” Cinotto za sterami – Pietro, Carlo i Michele. Walkę w tej grupie podjęli także Rosjanie Ravil Maganov i Kirill Shubin. Jedno, co w tej rozgrywce było praktycznie pewne, to to, że na podium znajdzie się ktoś o nazwisku Cinotto. Nie wiadomo było jednak, która z włoskich załóg i na której lokacie się znajdzie. Pierwszy etap padł łupem załogi Michele Cinotto / Fulvio Zini, jednak już drugiego etapu ta załoga nie ukończyła, a na prowadzenie wyszli Pietro Cinotto i Maurizio Dominella. 3 etap przyniósł kolejną zmianę lidera – został nim Carlo Cinotto, pilotowany przez Marco Arnolettiego. Z kolei na 4. etapie na „tron” powrócił Pietro Cinotto, który tę pozycję dowiózł do mety. Przetasowania miały miejsce także w walce o 2. pozycję. Przez dwa pierwsze etapy tę lokatę zajmowali Rosjanie, na 3. etapie wiceliderem był późniejszy zwycięzca Pietro Cinotto, a na kolejnym Carlo Cinotto. Finalnie to właśnie Carlo Cinotto stanął na 2. miejscu podium. A co z Polakami? Aron Domżała i Szymon Gospodarczyk rozpoczęli od 4. miejsca, a już na 2. etapie wskoczyli na 3. pozycję. Utrzymali ją aż do końca rajdu, choć po drodze mieli całą masę problemów: awaria skrzyni biegów, utrata przedniego napędu, wymiana wahacza i półosi itp. Natomiast główną zmorą tej załogi, a szczególnie Szymona Gospodarczyka, była nawigacja. Mimo to panowie nie poddawali się, czego efektem było osiągnięcie 3. miejsca w grupie T3: -Jesteśmy na mecie Sealine Cross Country Rally. Mamy podium - zajęliśmy 3. miejsce w T3 i 13. w generalce! Dzisiaj udało sie wykonać nasz plan. Ani razu się nie zgubiliśmy i obroniliśmy 3. pozycję (mieliśmy tylko 6 minut przewagi). Trochę sie tylko napracowaliśmy, bo na odcinku wymieniliśmy wahacz, a potem półoś - gdyby nie trening wymiany tych części, moglibyśmy zapomnieć o podium. Dużo się tutaj nauczyliśmy. To był najtrudniejszy rajd dla nas do tej pory. Bardzo dziękujemy, że byliście z nami! – mówił na mecie Aron Domżała. Co więcej, panowie wzbogacili się o kolejne 30 punktów w Pucharze Świata i z łącznym dorobkiem 105 punktów są niekwestionowanymi liderami klasyfikacji T3 (wicelider klasyfikacji Pietro Cinotto ma 50 punktów). Aron Domżała i Szymon Gospodarczyk nie osiadają na laurach i planują w tym roku udział we wszystkich rundach Pucharu Świata. 3 z nich mają już za sobą – dwukrotnie zwyciężali (Baja Russia, Abu Dhabi Desert Challenge), a w wyjątkowo trudnym SCCR zdobyli 3. miejsce.

Wyniki SCCR:http://www.qmmf.com/uploads/SCCR%202016/22%20Apr%202016%20-%20FIA%20-%20Final%20Official%20Classification.pdf


Zawodnicy startujący w Mistrzostwach i Pucharze Świata FIM oraz Pucharze Świata FIA w Rajdach Cross Country będą mieli teraz trochę czasu na zasłużony odpoczynek. 2. czerwca motocykliści i quadowcy zmierzą się w pięciodniowym Sardegna Rally Race, zaś załogi samochodowe dopiero 23. czerwca wyjadą na trasę Italian Baja. Te dwie grupy zawodników spotkają się dopiero na kolejnym maratonie – OiLibya Rallye du Maroc, który rozpocznie się 1. października.

AM

Fot. Marcin Kin / Red Bull Content Pool, Xtreme Plus Team, RS Team, R-Six Team

<< powrót
Dodaj do:





X