Nie bez powodu 3 pustynne rundy Pucharu
Świata FIA w Rajdach Cross Country są podwójnie punktowane. Jednak
podczas gdy w Abu Dhabi i Maroko załogi samochodowe walczą przede
wszystkim z piaskiem i kilometrami, tak w Katarze największą zmorą
zawodników jest wyjątkowo skomplikowana nawigacja. Na porządku
dziennym są też kapcie, łapaniu których sprzyja kamieniste
podłoże, zaś na wydmach niejeden pilot musi się namachać łopatą,
by wydobyć auto z piaskowej pułapki. Z kolei motocykliści i
quadowcy rywalizujący w tym rajdzie w ramach Mistrzostw i Pucharu
Świata FIM w Rajdach Cross Country, którzy również muszą mocno
koncentrować się na nawigacji, jadąc z nosem w roadbookach
ryzykują bolesne wywrotki. O tym, że Sealine Cross Country Rally to
koszmar pilotów i motocyklistów, przekonało się spore grono
zawodników. W Katarze lekko nie było także Polakom, którzy jednak
spisali się na medal, a właściwie na 4 medale. Co ciekawe, 2 z
nich zdobył Rafał Sonik.
MOTOCYKLE / QUADY
Kamienie – to główna zmora
motocyklistów podczas Sealine Cross Country Rally. One niemal
dosłownie czyhały na każdy najmniejszy błąd kierowców dwóch
kółek. Chwila nieuwagi plus kamienista trasa to gotowy przepis na
wywrotkę, a tych w Katarze nie brakowało. Co więcej, bywały
bardzo niemiłe w skutkach i zwykle eliminowały zawodników z rajdu.
Przekonała się o tym m.in. „Królowa Dakaru” Laia Sanz, która
w wyniku takiego „potknięcia” o kamień doznała urazu ręki –
na szczęście niegroźnego, ale wykluczającego ją z rajdu.
Bardziej bolesną wywrotkę miał Mohammed Al Balooshi, motocyklowa
arabska nadzieja – on po upadku stracił przytomność, a także
odczuwał silny ból szczęki. Bardzo nieprzyjemny wypadek miał
teamowy kompan Rafała Sonika, Julian Villarubia, który spadł z
kilkumetrowej wydmy, łamiąc rękę i żebra. Z kolei złamaną już
na pierwszym odcinku nogę leczy jedyny polski motocyklista, który
reprezentował nasz kraj w Katarze, Jakub Piątek: - Noga
złożona, zaczynam walkę o powrót do zdrowia – melduje
ze szpitala młody Polak. Więcej szczęścia miał jego obecnie
największy rywal w juniorskiej stawce Mistrzostw Świata, Jose
Ignacio Cornejo Florimo – ukończył on rajd na 7. pozycji, notując
przy okazji etapowe zwycięstwo na OS2, i umocnił się na pozycji
lidera tej stawki. Natomiast do mety w sumie dotarło zaledwie 8
motocyklistów, walczących o punkty Mistrzostw Świata FIM w Rajdach
Cross Country. Nie znalazł się wśród nich największy faworyt,
Toby Price, który w tym roku ma już na koncie wygrany Rajd Dakar
oraz pierwszą rundę Mistrzostw, Abu Dhabi Desert Challenge. Po
dwóch pierwszych oesach SCCR można było się spodziewać, że
Australijczyk powtórzy te sukcesy również w Katarze, gdyż po OS2
to on przewodził motocyklowej stawce, jednak dokuczający mu ból
pleców spowodował, że przed trzecim etapem postanowił wycofać
się z rywalizacji. O zwolnione przez Price’a miejsce zawalczyli
dwaj pozostali zawodnicy zajmujący miejsca na dotychczasowym podium
Mistrzostw, Sam Sunderlan i Pablo Quintanilla. Walka była bardzo
zacięta – do tego stopnia, że po OS3 obaj motocykliści mieli
identyczny łączny czas, co obu z nich dawało 1. miejsce w
motocyklowej generalce. O ostatecznym wyniku zaważył błąd
nawigacyjny, jaki na przedostatnim etapie popełnił Chilijczyk.
18:45 straty, jakie w jej wyniku miał do Sunderlanda Quintanilla,
okazało się nie do odrobienia nawet pomimo zwycięstwa na ostatnim
etapie.
Z ponad 9-minutową przewagą nad swoim rywalem ostatecznie
triumfował mieszkający w Dubaju Brytyjczyk, Sam Sunderland: - Było
naprawdę dobrze. Ciężko pracowałem przez ostatnie 6 miesięcy,
aby powrócić na trasy po złamaniu kości udowej. Opuściłem
Dakar, a siedzenie w domu i oglądanie go było dla mnie bardzo
ciężkim czasem, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jestem
naprawdę szczęśliwy. Przez cały ten czas bardzo mnie wspierał
zespół, któremu to wszystko zawdzięczam. To był ciężki rajd,
walczyłem z Pablo przez cały tydzień, a to nie było łatwe.
Wiedziałem, że będzie chciał mnie dzisiaj dogonić. Mogłem się
trochę zrelaksować i do mety jechaliśmy już razem –
mówił Sam Sunderland. Co ciekawe, w klasyfikacji Mistrzostw Świata
FIM po SCCR Sunderland i Quintanilla zrównali się punktacją i obaj
znajdują się na 1. miejscu. Można się zatem spodziewać dalszych
zaciętych bojów pomiędzy tymi motocyklistami. Na 3. pozycję w
Mistrzostwach spadł natomiast Toby Price. Z kolei o najniższy
stopień podium w SCCR zawalczył Portugalczyk Helder Rodrigues.
Pokrzyżować mu plany próbował boliwijski motocyklista Juan Carlos
„Chavo” Salvatierra i na 3. etapie to mu się udało. Dla
doświadczonego kierowcy, jakim jest Rodrigues, wynosząca po tym
etapie 2:31 strata do Salvatierry okazała się „bułką z masłem”
– już na następnym etapie odrobił ją, w dodatku zyskując
jeszcze 9:07 przewagi nad Boliwijczykiem. Swoje 3. miejsce Rodrigues
dowiózł już do mety.
W ramach quadowego Pucharu Świata FIM
w Rajdach Cross Country w Katarze starło się tylko dwóch
kierowców, za to tych z najwyższej półki. O swój drugi w tym
roku triumf walczył Rafał Sonik, zaś jego rywalem był zwycięzca
Dakaru 2014, Ignacio Casale. Można się zatem było spodziewać
ogromnych emocji, jakich miał dostarczyć zarówno im, jak i kibicom
pięciodniowy katarski maraton. I faktycznie tych emocji nie
zabrakło, zwłaszcza, że ich starcie było praktycznie zupełnie
nieprzewidywalne i pełne niespodzianek. Niestety tych więcej miał
na swojej trasie Rafał Sonik. Na pierwszym etapie Chilijczyk pokonał
go zaledwie o sekundę, ale już dzień później Polaka dopadły
kłopoty w postaci kapcia, na którym przejechał 120km i szwankujący
kompas. To go kosztowało ponad 14 minut straty do Casale, które
przez kolejne 3 etapy starał się odrobić. Z kolei na 3. etapie
Sonik udzielał pomocy swojemu motocyklowemu koledze, Julianowi
Villarubii, na co poświęcił ponad 20 minut. Po korekcie czasów
mógł się natomiast cieszyć etapowym zwycięstwem . To jednak
wciąż było za mało, by pokonać rywala. Ten z kolei na 4. etapie
zaopiekował się nieprzytomnym po upadku motocyklistą, Mohammedem
Al Balooshi, za co również sędziowie „oddali” czas, dzięki
czemu to Casale na swoje konto zapisał ten etap. Do ostatniego
odcinka Rafał Sonik startował z liczącą 20:09 stratą do
Chilijczyka. Na odcinku udało mu się ją zmniejszyć, choć nie na
tyle, by wygrać rajd – był szybszy o 3:20. Natomiast w nocy przez
5. etapem mechanicy musieli wymienić silnik w quadzie Polaka, a to
skutkowało 15-minutową karą, która przyczyniła się do tego, że
finalnie Ignacio Casale pokonał Rafała Sonika o 31:49:
- Cała
podróż z Chile i rywalizacja tutaj były naprawdę niełatwe, ale
jestem zachwycony ze zwycięstwa. To był bardzo ciężki rajd i
świetny trening nawigacji przed Dakarem – komentował
Ignacio Casale.
Polak również podkreślał trudność SCCR, która
w jego przypadku była spotęgowana dodatkowymi czynnikami: - Dość
szybko dogoniłem Ignacio, a potem trudno było go zgubić. Ponownie
miałem ostrą przeprawę na porośniętych trawą wydmach. Ostatnie
fragmenty trasy dały mi mocno w kość. Do tego panował piekielny
upał i tylko jazda brzegiem morza przez końcowe 20 km dała nam
trochę przyjemności. Zawsze kiedy jadę na rajd chcę wygrać,
dlatego na pewno nie jestem usatysfakcjonowany. Problemy techniczne
drugiego dnia, a potem wypadek mojego partnera z zespołu – Juliana
Villarrubii, wybiły mnie z rytmu. Walka z Ignacio była zacięta i
żałuję, że nie mogła potrwać jeszcze kilka dni. Spotkamy się
jednak już niedługo, bo na początku czerwca podczas Rajdu Sardynii– opowiadał Rafał Sonik.
Mimo przegranej w Katarze, na Sardynię
pojedzie on jako lider Pucharu Świata, gdyż wygrana w Abu Dhabi i
2. miejsce w SCCR nadal pozwalają mu się cieszyć prowadzeniem w
tej klasyfikacji. W Katarze zaś Rafał Sonik miał pewien powód do
radości, jakim był drugi zdobyty przez niego w tym rajdzie medal. I
ten otrzymał za 1. miejsce – wygrał bowiem rywalizację w ramach
Veteran’s Trophy.
Wyniki SCCR: http://www.qmmf.com/uploads/SCCR%20201622%20Apr%202016%20-%20final%20privisional%20classification.pdf
SAMOCHODY
Sealine Cross Country Rally był
najtrudniejszą, szczególnie z powodu nawigacji, z 3 dotychczasowych
rund Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross Country. Błądzili niemal
wszyscy – nawet Nasser Al-Attiyah na jednym z etapów musiał na
chwilę się zatrzymać, by znaleźć właściwą drogę. Wielu
arabskich kierowców, którzy na pustyni powinni czuć się
wyśmienicie, odpadło z rajdu, choćby na nie oznaczonym w roadbooku
urwisku. Tam również dachowała polska załoga Marek Dąbrowski /
Jacek Czachor, na szczęście mogli oni kontynuować rajd, który
ukończyli z naprawdę niezłym wynikiem. Na złowrogiej, katarskiej
pustyni zdecydowanym faworytem wśród kierowców był lokalny heros,
Nasser Al-Attiyah, którego świetną nawigacją wspierał Matthieu
Baumel. I rzeczywiście ta załoga nie dała szans swoim rywalom,
wygrywając 4 z 5 etapów tego rajdu: - Wygrana w Katarze jest
bardzo ważna. Jestem całkiem szczęśliwy. To było dobre, że
mogliśmy przez cały czas kontrolować rajd. Przyspieszaliśmy
wtedy, kiedy tego potrzebowaliśmy. Po dwóch rajdach mam 120
punktów. Teraz przygotowujemy się do mniejszych rajdów. Wygrana w
domowym rajdzie jest fantastyczna – mówił Nasser
Al-Attiyah. Ze 120 punktami na koncie Katarczyk ma na tyle silną
pozycję w klasyfikacji Pucharu Świata, że mógłby opuścić jeden
z pucharowych rajdów baja. Taką sytuację z pewnością chciałby
wykorzystać wicelider klasyfikacji, którym jest Yazeed Al-Rajhi
(traci do Al-Attiyaha 36 punktów). Na tej pozycji umocnił się on
dzięki 2. lokacie zajętej w SCCR. Jeśli ktokolwiek mógł zagrozić
Al-Attiyahowi w jego domowym rajdzie, to właśnie Al-Rajhi,
pilotowany przez świetnego nawigatora Timo Gottschalka. Skrupulatnie
starał się on „podgryzać” katarskiego księcia i robił to na
tyle skutecznie, że na niektórych punktach kontrolnych to on był
szybszy. W końcowych partiach jednak ofensywę podejmował
Al.-Attiyah i to on meldował się na metach poszczególnych oesów w
roli zwycięzcy. Jedynie ostatni etap Katarczyk „pozwolił”
wygrać swojemu saudyjskiemu rywalowi, co jednak układu sił nie
zmieniło. Trzeba jednak przyznać, że Al-Rajhi naprawdę dobrze się
spisał, gdyż na mecie rajdu do Al-Attiyaha miał jedynie 12:03
straty, co przy liczących łącznie 1633km odcinkach specjalnych
jest niewielką różnicą. Blisko godzinę straty do zwycięzcy miał
natomiast zdobywca 3. miejsca, triumfator Pucharu Świata z 2014
roku, Vladimir Vasiliev. Rosjanin, którego pilotem był świetny
rosyjski nawigator Konstantin Zhlitsov, był jedynym nie znającym od
dziecka smaku pustyni zawodnikiem, który mógł „wejść w paradę”
dwóm piekielnie szybkim arabskim kierowcom. Nie zagroził, za to
pewnie zmierzał po swoje całkowicie zasłużone 3. miejsce, choć
na pierwszym etapie mogło się zdawać, że będzie musiał o nie
walczyć z Portugalczykiem Ricardo Poremem, którego, mimo
zapowiedzi, nawigował nie jego brat Manuel, a Belg Tom Colsoul. To
ta druga załoga zajęła 3. lokatę na pierwszym etapie, ale już na
kolejnym „do głosu” doszli Rosjanie i swojego miejsca na podium
nie oddali już do końca rajdu.
Z kłopotów Porema i Colsoula na
ostatnim etapie skorzystali natomiast Polacy – Marek Dąbrowski i
Jacek Czachor, którzy w ten sposób „rzutem na taśmę”
awansowali z 7. na 6. miejsce. Sami jednak też mieli poważne
problemy – na 3. etapie ich auto rolowało z urwanej wydmy – tej
samej, z której spadł motocyklista Julian Villarubia. Załodze nic
się nie stało, a zniszczenia w aucie nie były jednak na tyle
poważne, by rajd dla nich w tym miejscu się zakończył, więc
Polacy kontynuowali jazdę. Ich determinacja na kolejnych etapach
sprawiła zaś, że nie tylko udało im się szczęśliwie dojechać
do mety, ale także zdobyć bardzo dobre 6. miejsce (nota bene od tej
lokaty rozpoczęli rajd), a wraz z nim kolejne punkty w Pucharze
Świata: - Płynnie pokonaliśmy ostatni odcinek i
awansowaliśmy w klasyfikacji generalnej. Jak na warunki, w których
przyszło nam rywalizować, szóste miejsce jest bardzo dobrym
wynikiem. Niestety dachowanie na półmetku rajdu pozbawiło nas
szansy na ścisłą czołówkę. Nie poddaliśmy się, walczyliśmy
do końca i po raz kolejny pokazaliśmy ducha sportowej rywalizacji.
Wracamy z podniesionymi głowami i podbudowani formą. Ostatnie dwa
etapy przejechaliśmy w swoim tempie odrabiając straty do
najlepszych – opowiada Marek Dąbrowski. Ta strata polskiej
załogi do zwycięzcy ostatecznie wyniosła 3:19.43: - Rajd
zaczęliśmy bardzo dobrze i utrzymywaliśmy kontakt z czołówką.
Nawigacja na rozjeżdżonej pustyni nie stanowiła dla nas problemu.
Mieliśmy kilka drobnych pomyłek, ale na bieżąco je korygowaliśmy,
co miało odzwierciedlenie w rankingu. Niestety błąd w roadbooku
ustawił nam rywalizację w tegorocznej edycji Sealine Cross Country
Rally. Szkoda, bo już w Abu Zabi pokazaliśmy, że jesteśmy w
dobrej formie i możemy walczyć o pierwszą trójkę –
komentuje Jacek Czachor.
O pierwszą trójkę w grupie T2
zawalczyła natomiast kolejna z polskich załóg, Jarosław Kazberuk
i Robin Szustkowski. Rajd rozpoczęli od 6. miejsca w grupie i
systematycznie pięli się w górę, aby na 4. etapie „wskoczyć”
na podium. Tę 3. pozycję utrzymali do końca rajdu: - Uplasowaliśmy
się na trzecim miejscu w grupie T2, a wśród aut napędzanych
benzyną utrzymaliśmy drugą lokatę. Wynik jest doskonały.
Zebraliśmy podwójne punkty w Pucharze Świata i mamy mocne podstawy
do tego, by powalczyć o czołowe miejsca na zakończenie sezonu,
który przecież dopiero co wystartował. Na ostatnim etapie
zmieniliśmy się kierownicą. Każdy z nas prowadził Raptora przez
niemal 180 km. To, że był to po prostu dobry, przejechany mocnym
tempem odcinek rajdowy, to w dużej mierze zasługa naszych
mechaników. Spisali się na medal. W tym rajdzie nie mieliśmy
praktycznie żadnych problemów technicznych, a te, które się
zdarzyły, potrafiliśmy sami naprawić. Wykonali kawał dobrej
roboty i zasłużyli na wyróżnienie. Robin jedzie pewnie i bardzo
szybko. W nawigacji popełnia coraz mniej błędów – nawet w tak
skomplikowanym rajdzie jak ten. Myślę, że tworzymy zgrany duet, a
z pomocą tak przygotowanego Raptora stać nas na jeszcze więcej –
komentował Jarosław Kazberuk. Nie oznacza to jednak, że polska
załoga nie miała na trasie przygód. Walczyli m.in. z przerwanymi
przewodami hamulcowymi, nie działającym interkomem, urwanym
tłumikiem, czy też błądzeniem. Ich konkurenci – także ci
najmocniejsi – mieli jeszcze większe problemy. Kazberuk i
Szustkowski zostawili za sobą m.in. zeszłorocznego triumfatora T2,
Emila Khneissera, czy zwycięzcę grupy T3, który w tym roku
przesiadł się na T-dwójkową Toyotę, Raula Orlandini. Dzięki
temu zyskali cenne pucharowe punkty: - Zdobycz z Kataru jest
bardzo cenna, bo kolejny rajd, w którym punktacja będzie liczona
podwójnie to dopiero Rajd Maroka. Myślę, że w dużej mierze to
zasługa Jarka, od którego wciąż uczę się tajników jazdy po
wydmach. Jest w tej kwestii prawdziwym mistrzem – mówi
Robin Szustkowski. Można się było natomiast spodziewać, że z
katarską pustynią najlepiej poradzą sobie arabscy kierowcy i tak
też się stało. Choć skład podium wyklarował się dopiero na 4.
etapie. Prowadzenie w rajdzie objął wtedy jadący Land Cruiserem
Saudyjczyk Yasir Seaidan, pilotowany przez Francuza Sbastiena
Delaunaya. 2. miejsce natomiast wywalczyła sobie katarska załoga
Mohammad Al Harqan i Feras Alouh, jadąca również Toyotą, ale jej
mniej popularnym na rajdowych trasach modelem Prado.
W grupie T3 starło się 5 załóg
Polarisów, a wśród nich Polacy – Aron Domżała i Szymon
Gospodarczyk. Ich rywalami były 3 włoskie załogi z „klanem”
Cinotto za sterami – Pietro, Carlo i Michele. Walkę w tej grupie
podjęli także Rosjanie Ravil Maganov i Kirill Shubin. Jedno, co w
tej rozgrywce było praktycznie pewne, to to, że na podium znajdzie
się ktoś o nazwisku Cinotto. Nie wiadomo było jednak, która z
włoskich załóg i na której lokacie się znajdzie. Pierwszy etap
padł łupem załogi Michele Cinotto / Fulvio Zini, jednak już
drugiego etapu ta załoga nie ukończyła, a na prowadzenie wyszli
Pietro Cinotto i Maurizio Dominella. 3 etap przyniósł kolejną
zmianę lidera – został nim Carlo Cinotto, pilotowany przez Marco
Arnolettiego. Z kolei na 4. etapie na „tron” powrócił Pietro
Cinotto, który tę pozycję dowiózł do mety. Przetasowania miały
miejsce także w walce o 2. pozycję. Przez dwa pierwsze etapy tę
lokatę zajmowali Rosjanie, na 3. etapie wiceliderem był późniejszy
zwycięzca Pietro Cinotto, a na kolejnym Carlo Cinotto. Finalnie to
właśnie Carlo Cinotto stanął na 2. miejscu podium. A co z
Polakami? Aron Domżała i Szymon Gospodarczyk rozpoczęli od 4.
miejsca, a już na 2. etapie wskoczyli na 3. pozycję. Utrzymali ją
aż do końca rajdu, choć po drodze mieli całą masę problemów:
awaria skrzyni biegów, utrata przedniego napędu, wymiana wahacza i
półosi itp. Natomiast główną zmorą tej załogi, a szczególnie
Szymona Gospodarczyka, była nawigacja. Mimo to panowie nie poddawali
się, czego efektem było osiągnięcie 3. miejsca w grupie T3: -Jesteśmy na mecie Sealine Cross Country Rally. Mamy podium -
zajęliśmy 3. miejsce w T3 i 13. w generalce! Dzisiaj udało sie
wykonać nasz plan. Ani razu się nie zgubiliśmy i obroniliśmy 3.
pozycję (mieliśmy tylko 6 minut przewagi). Trochę sie tylko
napracowaliśmy, bo na odcinku wymieniliśmy wahacz, a potem półoś
- gdyby nie trening wymiany tych części, moglibyśmy zapomnieć o
podium. Dużo się tutaj nauczyliśmy. To był najtrudniejszy rajd
dla nas do tej pory. Bardzo dziękujemy, że byliście z nami! –
mówił na mecie Aron Domżała. Co więcej, panowie wzbogacili się
o kolejne 30 punktów w Pucharze Świata i z łącznym dorobkiem 105
punktów są niekwestionowanymi liderami klasyfikacji T3 (wicelider
klasyfikacji Pietro Cinotto ma 50 punktów). Aron Domżała i Szymon
Gospodarczyk nie osiadają na laurach i planują w tym roku udział
we wszystkich rundach Pucharu Świata. 3 z nich mają już za sobą –
dwukrotnie zwyciężali (Baja Russia, Abu Dhabi Desert Challenge), a
w wyjątkowo trudnym SCCR zdobyli 3. miejsce.
Wyniki SCCR:http://www.qmmf.com/uploads/SCCR%202016/22%20Apr%202016%20-%20FIA%20-%20Final%20Official%20Classification.pdf
Zawodnicy startujący w Mistrzostwach i
Pucharze Świata FIM oraz Pucharze Świata FIA w Rajdach Cross
Country będą mieli teraz trochę czasu na zasłużony odpoczynek.
2. czerwca motocykliści i quadowcy zmierzą się w pięciodniowym
Sardegna Rally Race, zaś załogi samochodowe dopiero 23. czerwca
wyjadą na trasę Italian Baja. Te dwie grupy zawodników spotkają
się dopiero na kolejnym maratonie – OiLibya Rallye du Maroc, który
rozpocznie się 1. października.
AM
Fot. Marcin Kin /
Red Bull Content Pool, Xtreme Plus Team, RS Team, R-Six Team |