Wszystko jedno czy to "Dakar" czy każda inna runda czempionatu Cross-Country, opinie dotyczące etapów w Europie są zawsze takie same: to trzeba po prostu przejechać. Dziś w okolicach Nicei wszystko szło zgodnie z planem, czyli korki na drogach, pośpiech, króciutki odcinkek specjalny i totalny bałagan organizacyjny. Nic dziwnego, że zawodnicy z chęcią żegnają Lazurowe Wybrzeże. To miejsce trochę zresztą podupadło na świetności, bo na głównej promenadzie równie częstym widokiem co najnowsze modele Ferrari czy Porsche są...zalegajace psie odchody. To już tylko wspomnienia, bo 5 kwietnia w południe karawana schodzi z promu na ląd w Tunezji. Ponad 500 km dojazdówka zaprowadzi wszystkich na biwak.
Dziś, liczący 4,4 km prolog rozegrano na górskich szlakach koło Levens. Tam, również na dwóch kołach, pokazał się Marek Dabrowski - etatowy motocyklista Orlen Team'u. Czas między kolejnymi relacjami dla TVP1 Marek wykorzystuje na lekkie ćwiczenia fizyczne, wzmacniajace kontuzjowaną w grudniu nogę. Bez wątpienia najszybciej ze wszystkich obecnych tam rowerzystów pokonywał kręte, leśne dróżki. Osiąganie prędkości większych niż przeciętne sprawia mu mnóstwo radości, niezależnie od wykorzystywanego w tym celu pojazdu.
Trasa prologu, pokryta żwirem i cienką warstwą błota w opinii zawodników Orlen Team'u była po prostu łatwa. Pokonali ją bez problemów. Do pierwszego etapu w afryce wystartują według zajętych miejsc. Podczas gdy ze stojącego na mecie srebrno-czerwonego Mitsubishi Pajero dochodził charakterytyczny swad hamulców zmuszonych do wytęzonej pracy, Łukasz Komornicki relacjonował:
"Pojechaliśmy ostrożnie, to przecież nasz pierwszy odcinek specjalny w tym sezonie. Dla bezpieczeństwa zdecydowaliśmy się na błotne opony. Gdy staneliśmy na starcie prolog akurat już trochę wysechł. W takich warunkach, gdy na kołach kręcą się opony przeznaczone specjalnie na błoto, trzeba jechać ostrożniej. Ogólnie jesteśmy zadowoleni z dziesiątego miejsca, samochód sprawuje się super. "
Również nasz motocyklista, Jacek Czachor, chciał zacząć występ w Tunezji od dalszego miejsca. Osiagnął 34. rezultat, trochę poniżej swoich oczekiwań i znacznie poniżej możliwości:
"Różnice między kolejnymi zawodnikami były symboliczne, ze zwycięzca - Isidre Esteve Pujolem - przegrałem jakieś 40 sekund na prawie 5 minutowej próbie. Zresztą, dziś należało wybić sobie z głowy ściganie. Albo trzymać pełny gaz i powybijać zęby. Mogłem jednak pojechac trochę szybciej, jakieś dziesięć sekund. Dwudzieste miejsce to właśnie to, o co mi chodziło. " - podsumowuje kapitan Zespołu Orlen Team.
Już 6 kwietnia nadarzy się pierwsza okazja do wskoczenia w czołową klasyfikację "Rallye Optic 2000 Tunisie". Tego dnia do pokonania będzie 288 km, w tym 281 km odcinka specjalnego. Podczas etapu El Kantara-Nekrif, w środkowo-wschodniej części Tunezji, urządzenia do nawigacji satelitarnej (GPS) nie pokażą punktów orientacyjnych. Tak się składa, że zarówno pilot Łukasza Komornickiego, Rafał Marton jak i Jacek Czachor są świetnymi nawigatorami. Polacy wiele razy pokazali też, że dla nich "im gorzej, tym lepiej". We wtorek powinni mieć powody do zadowolenia.
autor: Grzegorz Dąbrowski
źródło: www.orlenteam.pl |