Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2006-03-18]
Wywiad z Robertem Góreckim, zwycięzcą pierwszej rundy zawodów H-6 Izery Trophy.
 
Z Robertem Góreckim, zwycięzcą zawodów H-6 Izery Trophy, rozmawia Arek Kwiecień.

- Zwyciężyłeś w pierwszej edycji zawodów H-6 Izery Trophy. Jak je oceniasz?
- Przede wszystkim jestem pełen podziwu dla organizatorów. Wykonali kawał dobrej roboty. Albert Gryszczuk i jego ekipa poświęcili mnóstwo energii i czasu na przygotowanie tych zawodów. W zasadzie kwestia nakładów finansowych była rzeczą drugorzędną. W tego typu imprezie uczestniczyłem po raz drugi. W ubiegłym roku startowałem w czwartej edycji Harendy, na której zająłem 2. pozycję. Wówczas był to mój pierwszy start za kierownicą Tomcata i – przyznam szczerze – jeszcze się go trochę balem. W Olszynie, na H-6 Izery Trophy jechało mi się już znakomicie, jestem zachwycony tym autem. Nie ominęły mnie jednak problemy techniczne: z powodu wycieku płynu chłodniczego dwukrotnie zmuszony byłem zjechać z trasy. Sam tor był bardzo techniczny, więc liczba koni pod maską nie była tu decydującym elementem. Jechałem bardzo zachowawczo, starając się "szanować" samochód i ten sposób jazdy okazał się najlepszy na sześciogodzinny rajd. Lecz gdyby nie pech Otawy, na krótko przed zakończeniem rajdu, to on byłby zwycięzcą.

- Wkrótce czeka Cię dużo poważniejsza impreza...
- W połowie marca wylatujemy na rajd Tuareg Rally do Maroka. Kilka miesięcy temu powstał Tomcat Team, tworzony przez trzy załogi rajdowych Tomcatów. Naszym głównym celem jest oczywiście start w "Dakarze" 2007, do którego chcemy się odpowiednio przygotować. W Maroku wystartuję ja z synem, a także Albert Gryszczuk i Michał Krawczyk, którzy na tę okazję przygotowują już nowe auto. Chcemy zdobyć doświadczenie, przetestować auta w warunkach afrykańskich, nauczyć się techniki jazdy po piasku.

- Czy auto, którym wygrałeś H-6 Izery Trophy, wystartuje w "Dakarze"?
- Nie tak szybko z tym "Dakarem". "Dakar" to hasło, któremu poświęcamy każdą wolną chwilę, niemniej doskonale zdajemy sobie sprawę jak "daleko" do startu w tym rajdzie. A odpowiadając na pytanie - tak, to w tym momencie pierwszy z "dakarowych" Tomcatów. Budowę drugiego właśnie zakończono. Po Maroku planujemy jeszcze występ w rajdzie Berlin-Wrocław, którego ubiegłoroczną edycję zwyciężył Albert i Michał, i być może w jeszcze jednym rajdzie. Jadąc na "Dakar", chcemy, aby samochody nie kryły przed nami żadnych tajemnic. Chcielibyśmy również wcześniej nauczyć się "czuć" piach, poznać tę atmosferę. Wcześniej nie mieliśmy okazji uczestniczyć w tego typu imprezach...

- W rajdach startujesz stosunkowo od niedawna. Jak zaczynałeś?
- Jestem wychowankiem "Ekspedycji Kaszubia", a więc rajdu czysto przeprawowego. Przy okazji - pozdrowienia dla Adama Sasa i jego uroczej małżonki! Jeździłem LR 110 i na początku miałem duży problem z dojechaniem do mety. Po prostu nie "szanowałem" samochodu i to się mściło. Rajdy przeprawowe nauczyły mnie pewnych elementów jazdy, które dzisiaj procentują. Autem tym uczestniczyłem również w ubiegłorocznym Berlin-Wroclaw. Pojechaliśmy tam trochę na wariackich papierach, bo należy pamiętać, iż był to samochód czysto przeprawowy, a rajd ten to w 90% szybkość. Samochód oczywiście popsuł się, ale ważniejsze było to, że ja zaraziłem się off-roadem. Zaraz po zawodach chciałem ponownie w nich wystartować. Niedługo potem zrodził się pomysł Tomcat Teamu, którego celem jest występ w "Dakarze" 2007. Bardzo istotne jest to, że tworzą go nie znane, medialne nazwiska, ale prawdziwi pasjonaci off-roadu. Nasze przedsięwzięcie posiada patronat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jesteśmy dumni z faktu, iż możemy włączyć się w działalność fundacji Jurka Owsiaka i nieść szczytną ideę "Ratujemy i uczymy ratować".

- Za sobą masz już pierwsze rajdy za kierownicą Tomcata. Jak go oceniasz?
- Tomcat w zasadzie prowadzi się sam. Oczywiście popełniam jeszcze wiele błędów, a on wciąż mi je wybacza. Najbardziej podoba mi się jego konstrukcja - jest niezwykle prosta, a przez to genialna. Auto zbudowane jest na bazie Range Rovera. Wykorzystuje m.in. jego ramę, układ przeniesienia napędu i mosty. Ważnym elementem jest silnik - 3,9-litrowy V8 o mocy blisko 200 KM. Zawieszenie działa perfekcyjnie – w chwili skoku w zasadzie nic nie muszę robić, a auto bezpiecznie ląduje na czterech kołach.

- Mówiłeś o trzech Tomcatach. Kto oprócz Ciebie tworzy Team?
- Albert Gryszczuk z Michałem Krawczykiem, Piotr Kowal z Jarkiem Kazberukiem i ja z synem. Oprócz nas jest jeszcze pewna grupa osób, która mocno zapaliła się do tego pomysłu i pomaga nam w tym przedsięwzięciu.

- Start w "Dakarze" wymaga od Was zgromadzenia dużych środków finansowych. Jak sobie z tym radzicie?
- Oczywiście szukamy sponsorów. Potrzebujemy dużo pieniędzy, jednak bez porównania mniej od teamów fabrycznych, w których na każdą rajdówkę przypadają po trzy auta serwisowe. Na tegoroczny Berlin-Wroclaw we własnym zakresie przygotujemy ciężarowe auto serwisowe, które będzie już spełniało wymagania organizatorów "Dakaru". Poszukiwanie sponsorów trwa. Są już pewne jaskółki...

<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X