Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2006-03-24]
Dzień czwarty i piąty z miejsca pilota na Tuareg Rallye.
 
Dzień 4
Jazda po wydmach - Erg Chebi


Cztery rundy po wydmach. Pierwsza 60, druga 58, trzecia 28 i czwarta 15km długości. Limit czasu na przejechanie: pierwsza runda do 14:00, druga do 15:00, trzecia do 16:00 i czwarta do 17:00. Jesli zawodnik nie dotrze na czas swojej rundy na metę to jest zatrzymywany przez organiozatora na najbliższym PKP i czeka tam do zakończenia rajdu na zjad do bazy.
Organizatorzy wystartowali wszystkie auta równoczesnie, prosta 600m przez wydmę, a potem w prawo na punkt GPS z PKP, niestety na śniadanie uraczyliśmy się lokalnym soczkiem z pomarańczy i co atak na wydmę to wymioty. Z wielkim trudem udało się na ukończyć pierwszą rundę z godzinny opóźnieniem do najlepszej załogi tego dnia i wystartować do drugiej. Juz po 20km tej rundy przed pierwszym PKP wjechalismy na wydmę ze zbyt dużą prędkością i rolowaliśmy dwukrotnie przez przód. To postawiło nas na nogi w mgnieniu oka. Wypad z auta, wężyk z odpowietrzeniem baku do góry i można ochłonąć. Auto na dachu. Po jakimś czasie zjawili się miejscowi z pobliskiej oazy (cztery wydmy dalej) i po ponad godzinnych negocjacjach na 50euro + 50drahm i obiecane dalsze 600drahm (10drahma = 1euro) postawili nasz samochód na koła. Albert wykręcił świece, wypompował olej z cylindrów, wkręcił cztery świece z lewej strony i spróbował zapalić silnik na czterech garach. Zadziałał ! Wkręca dalej i urywa piątą więc ja przystapiłem do akcji wkręcając pozostałe trzy. Auto coś nie chciało zapalić i sprężało z wielkim trudem. Może pogięta korba ? Wykręciłem tę połamaną swiecę i wypiąłem wtyczkę z wtryskiwacza co by nie lało bez sensu. Auto zapaliło na 7 garach. Wszystko gra. Kolejne gaszenie żeby naprawić linkę gazu po pękła zawleczka przy pedale i niestety czwarty raz silnik nie zapalił. rozrusznik tylko grzechotał a silnik się nie obracał. Obrócilismy motor kluczem ale szedł gładko więc to nie korba haczy czy coś takiego. Spisałem współrzędne z GPS do telefonu, wziąłem dwie race i poszedłem do oazy zapytać się o jakiś środek transportu do bazy rajdu (telefon oczywiście nie działał po upadku). Miły tubylec poczęstował mnie herbatą zabrał na góre gdzie jego Sagem na zdrapki zawsze chodzi (ale konto miał na zero), a moja Nokia nic. Zero pola. Więc w ramach przyjaźni polsko-berberskiej dygnąłem z nim 10 minut po wydmach do chatki na skraju gdzie miał swojego dwusuwa komarka i zabrał mnie z oszałamiająca wyprawę wokół wydmy. Po 40 minutach dejechałem do obozu gdzie chłopaki mieli lekko zdziwione miny jak nas zobaczylii pojechaliśmy naszym serwisowym pickupem do Alberta. Po przyjechaniu na miejsce okazało się, że Albi zahaczył machając odblaskową płachtą jakiś Hiszpanów emerytów i ci przeciągnęli auto o jedną wydmę bliżej. Po wymiane rozrusznika przez nasz serwis pojechaliśmy do obozu gdzie oddaliśmy karte drogową.
Wieczorem reanimacja do 5 rano wygiętej klatki, wstawienie ponownie popękanej szyby, dolewka olejów i auto jak nowe. Laco z Owcą i Molim spisali się na medal. Lewarowali klatkę 20 tonowym siłownikemi hydraulicznym, żeby przywrócić jej pierwotny kształt. Nasze dachowanie trwało w sumie jakies 2 i pół sekundy. Wypad zza wydmy, przód auta leci w dół spadamy na dach, rolujemy jeszcze raz i stoimy. Sekundę potem jesteśmy obaj na zewnątrz i patrzymy co sie stało.
Cała ta zabawa z soczkiem i dachowaniem kostowała nas spadek na 7 miejsce w rajdzie. Robert i Ernest swoją spokojna jazdą uplasowali sie na 5 pozycji w rajdzie.

Dzień 5
Wyścig wokół wielkiej wydmy Erg Chabi


Cztery PKP na kwadrat razem ze startem. Auta jadą 3 razy, motocykle 4, a amatorzy raz.
Motory na sam koniec muszą jeszcze podjechać pod wielką wydmę lub ich kierowcy muszą się tam wdrapać, żeby ukończyć dzisiejszy etap. Wydma tak na oko ma ze 300 metrów wysokości.
Startujemy jako 9 załoga. Start jak zwykle co minute. szybko dopadamy kolejnych zawodników. Po wczorajszych dolegliwościach nie ma śladu. Zaliczmy pierwszy PKP, za nim uszkodzony jeden z desert Warriorów ochrzczonych przez nas Freelanderem Pustynnym z uwagi na przód, potem kolejne mijane auta by po szybkim sprincie po wydmie dopadamy metę i start do nasępnego kółka. Po trzech kółkach bez większych niespodzianek meldujemy się jako pierwsza załoga na mecie dzisiejszego dnia z czasem przejazdu 2:13 i tym samym odrabiamy jedną pozycje w klasyfikacji generalne - jesteśmy na 6 miejscu. Przed nami jest Robert z Ernestem, a wyścig prowadzi załoga nr 206 - Gelenda.
Aktualne wyniki rajdu znajdują się w newsach www.tuareg-rallye.de

relacjonował: Michał Krawczyk
<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X