Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2006-11-14]
Relacja Patryka Łoszewskiego ze startu w Baja Slovakia.
 
Opis rajdu opisany zza kierownicy Orki:

Niestety już do startu stawaliśmy uszkodzonym samochodem. Popełniliśmy błąd inżynierski, o którym zorientowaliśmy się dopiero na Słowacji. Tak bywa. Półtora miesiąca przygotowań i jedna głupota potrafiła nam trochę napuć krwi. Przyczyna awarii była idiotyczna, ale nie do naprawienia w ciągu półtorej godziny, a tylko tyle było czasu na serwis wliczając w to maksymalne dozwolone spóźnienie. Przejaw awarii był taki, że samochód wpadał w potworne wibracje, do tego stopnia, że nie dało się przekroczyć 80 km/h. Zacisnęliśmy zęby i postanowiliśmy jednak jechać.

OS1. Tuż po starcie urywa się drążek reduktora i zostaję tylko z biegami szosowymi i w pozycji 4wd. W efekcie jedziemy tylko na jedynce i dwójce. W połowie odcinka popełniamy błąd nawigacyjny. W efekcie tracimy trzy minuty. Wracając na właściwą trasę spotykamy Tomcata, który startował dwie minuty za nami. Puszczamy go i ruszamy za nim. Po drodze mijamy kilka uszkodzonych samochodów. Mijamy też stojące Mitsubishi Pajero Zdenka Porizka, który przepuszcza nas by włączyć się na trasę. Wyjeżdża za nami i jedzie tak kilka kilometrów. Wyprzedza nas na prostej gdy piłujemy 90 km/h nie mogąc pojechać szybciej. Zaczyna się bardziej techniczny fragment trasy. Udaje się utrzymać za Tomcatem i Pajero. Po ok. 3 kilometrach Pajero zbyt szybko nachodzi na serię hop i wypada z trasy wpadając do góry kołami do rowu. Zatrzymujemy się, załoga potwierdza, że ok. Potem zatrzymujemy się jeszcze przy sędziach faktu, zameldować im o tym. Dalej nic złego się nie dzieje.

Po odcinku nie ma możliwości serwisu. Udaje mi się zamocować lewarek do reduktora.

OS2. Odcinek przebiega bez większych problemów. Cały czas nie możemy przekroczyć 90 km/h co staje się deprymujące. Wyprzedzamy na trasie kilka aut.

Na serwisie okazuje się, że wibracje wykończyły sprzęgło gumowe na wałku napędowym. Wymieniamy na nowe. Nie ma czasu na inne naprawy poza drobiazgami.

OS3. Idzie nam super. Mamy dobre międzyczasy. W połowie odcinka auto staje nagle bez napędu. Okazuje się, że poluzowały się śruby na wałku między skrzynią a reduktorem i je ścięło. Nic nie zrobimy narzędziami na pokładzie. Odholowuje nas do mety organizator i dalej nasz serwis. Dostajemy 1,5 godziny kary.

Na serwisie wymieniamy wałek, wykręcamy przednie wały, zmieniam koła na Maxi Crossy, zaczyna lać. Poza brakiem napędu na przód, auto zostaje doprowadzone do pełnej sprawności więc cieszymy się myślą o kolejnym dniu.

Niedziela, OS4. Auto tylko na tyle. Trasa wygląda koszmarnie, ale ja się bardzo cieszę. Pola zamieniają się w jedno wielkie bagno. Poza brakiem przodu, wszystko gra i auto jedzie jak powinno. Wielokrotnie przekraczamy 120 km/h. Po 4 km doganiamy Tomcata, czyli nadrabiamy dwie minuty. Piotrek Beaupre walczy na ATkach i jedzie o połowę wolniej niż my. My cały czas na klaksonie w odległości ok. 10 metrów od niego i tak przez cztery kilometry. Nie ma jak ominąć bokiem, bo musiałbym wjechać na rozorane pola. Za jedną z hop Tomcat staje dęba, my na hamulce, ale auto sunie, nie ma miejsca na odbicie w bok. Uderzamy lekko w tył. Na szczęście nie ma strat w Tomcacie. U mnie jedynie zgina się przedni hak. Sam się dziwię, że nic się nie stało. Przepraszamy się. Jedziemy dalej. Po kilku kilometrach zatrzymuje nas Trasek. Okazało się, że stłuczka wybiła nas z rytmu i pomyliliśmy drogę. Zawracamy i odnajdujemy właściwą. Na horyzoncie widzimy Pajero z czuba. Kilometr za kilometrem doganiamy je. Gdy zamierzamy go wyprzedzić kończy się pętla.

OS5. Tym razem idzie nam super. I znów kłopot. Nagle auto zaczyna przerywać, gaśnie. Za chwilę odpalamy, ale znów przerywa. Zaczyna śmierdzieć spalenizną. Nagle przepala się ścianka grodziowa i zaczynają sypać się iskry do kabiny. Gasimy wszystko. Okazuje się, że oberwał się akumulator i zrobił zwarcie o blachę w tunelu. Demontujemy obudowy, odcinamy stopione kable, skręcamy, mocujemy. Do końca odcinka wyprzedzamy jeszcze ze dwa samochody i motocyklistę. W 2/3 odcinka kończą się hamulce z tyłu, ale dojeżdżamy do mety.

Na dojazdówce zostaje mi w ręce lewarek zmiany biegów. Odkręcił się w wyniku wibracji z soboty. Pomimo braku hamulców i hamowania biegami udaje się jakoś wyhamować na poboczu. Szczęśliwie było to poza miastem. Naprawiamy lewarek. Dojeżdżamy na serwis. Udaje się wszystko naprawić. Wyjeżdżając z serwisu w pełni sprawnym autem okazuje się, że odwołany zostaje ostatni odcinek.

Z rajdu jesteśmy super zadowoleni. Nie przejechaliśmy co prawda ani jednego odcinka w bez błędu lub bez awarii czyli żaden czas z odcinka nie jest w pełni miarodajny. Za to na trasie dochodziliśmy kilkakrotnie inne samochody w tym te najbardziej konkurencyjne. Mogliśmy wyszaleć się rajdowo. Przejechaliśmy w sumie 500 km. Trasa miała wiele pułapek i przypominała jazdę na poligonie we Wrocławiu, tylko na pętli 50 kilometrowej i bez wcześniejszego opisu. W niedzielę trasa była ta sama, tylko odwrócona, co robiło jednak różnicę. Organizacja była bardzo dobra. Zero puszenia się, minimum formalności, dużo bezpieczeństwa i życzliwości.

Dziękuję przede wszystkim naszym sponsorom, Tomkowi - szefowi całego przedsięwzięcia, Piotrkowi - pilotowi, mechanikom i wszystkim osobom zaangażowanym w nasz start. Na trasie było wielu polskich kibiców, którzy przyjechali specjalnie nas oglądać. Kilku przyjaciół dzielnie nas wspierało. Było wiele frajdy, a wszystkie opisane wyżej przygody techniczne tak naprawdę przyjmowaliśmy na miękko - nie było to zbyt miłe tak walczyć z materią, ale przeważyła i tak przyjemność z jazdy i rajdowania.

Patryk Łoszewski
www.orca.com.pl
<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X