Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2010-01-09]
Dobra jazda załogi Szustkowski-Kazberuk.
 
Podczas wczorajszego odcinka z Iquique do Antofagasty zawodnicy mieli do pokonania blisko 600 kilometrów trasy. Był to najdłuższy i najtrudniejszy oes tegorocznego rajdu Dakar. Morderczy rajd nabrał tempa, wiele załóg na tym etapie, pożegnało się z marzeniami o upragnionej mecie. Ci, którzy dotrwali, mogą cieszyć się z chwili wytchnienia, podczas dnia przerwy. W gronie tych szczęśliwców, znalazła się też załoga samochodowa R-SIXTEAM: Robert Szustkowski - Jarosław Kazberuk (Mitsubishi), którzy bez większych problemów pokonali 600 km odcinek specjalny, uzyskując 45. czas, i w klasyfikacji generalnej zajmują 44. pozycję. Mniej szczęścia mieli ich teamowi koledzy Grzegorz Baran/Rafał Marton/Paweł Zborowski, których poważna awaria sprzęgła, zatrzymała na wiele godzin już na 28 km odcinka specjalnego. Po 6 godzinnych zmaganiach z naprawą auta, nasza waga ciężka wyruszyła na trasę, i nad ranem czasu lokalnego, po wielu przygodach dotarła do mety.

Rafał Marton: - Po 6 godzinach, w końcu udało się nam uporać z awarią i wymienić sprzęgło. Zajęło to sporo czasu, musieliśmy zdjąć skrzynię biegów, w pełnym słońcu, stojąc z autem przechylonym na wydmie. Zdjęcie skrzyni biegów, która waży ze 300 kg, nie jest takie proste, „scharataliśmy” się strasznie w tym potwornym upale
i kurzu. Ruszyliśmy dalej, przed nami było jeszcze prawie 500 km trasy. Później okazało się, że ostatni punkt,  pierwszej części odcinka, jest na wydmach, w bardzo trudnym terenie. Po drodze widzieliśmy poprzewracane ciężarówki m.in. MANA i Tatrę. Zaczęliśmy krążyć po wydmach, żeby znaleźć ten punkt, w końcu się nam udało
i skończyliśmy ten odcinek o godz. 20.50. O zmroku około godz. 21 wystartowaliśmy do drugiej części odcinka, który miał 372 km i zaraz na starcie zaczęliśmy doganiać inne załogi. Jechaliśmy w bardzo trudnym terenie, bardzo duże kamienie, nawet wielkości telewizora. Przedzieraliśmy się po tych kamieniach, szukając najlepszej drogi, co w tych warunkach nie jest łatwe. Tam też straciliśmy sporo czasu. W końcu się wydostaliśmy.
Zostawiliśmy za sobą m.in. Ginaf-a i MAN-a, którzy po prostu się poddali, stwierdzili że po ciemku nie dadzą rady już jechać. Rozłożyli namioty i zostali na noc. Nam się udało i zaczęliśmy jechać do mety. Nie było to łatwe, ponieważ we wszystkich dolinach była potworna mgła. Jak się zjeżdża po półkach skalnych do doliny, w takiej mgle, gdzie nic nie widać, to jedzie się z zerową prędkością. Minęliśmy jeszcze chyba ze 2 czy 3 samochody
i ruszyliśmy tak szybko jak tylko się dało. Byliśmy na mecie parę minut po ósmej. Na szczęście jest dzień przerwy, zabieramy się do roboty, będziemy remontować samochód, żeby jutro normalnie wystartować.

Grzegorz Baran: - W takich chwilach przypominam sobie, dlaczego Dakar nazywany jest morderczym rajdem. Jesteśmy potwornie wykończeni, ale jedziemy dalej i to najważniejsze. Gra się jeszcze nie skończyła, przed nami kolejne etapy, w tym dwa niezwykle trudne, następujące po dniu przerwy. Byle do przodu – dodaje kierowca
R-SIXTEAM.

Świetnie w rajdzie spisuje się za to debiutujący kierowca załogi samochodowej R-SIXTEAM – Robert Szustkowski, najtrudniejszy etap rajdu Dakar pokonał na 45. pozycji i widać, że w aucie czuje się coraz lepiej.

Robert Szustkowski: - Ten drobny piasek, który jest wszędzie, będę chyba czuł jeszcze po powrocie do domu. Rajd jest bardzo ciężki, dzisiejszy etap niezwykle długi i wymagający, myślę że decydujący o kształcie imprezy. Jechaliśmy swoim tempem, chcę pokonać cały Dakar i poczuć jak smakuje meta. Na lepsze rezultaty raczej nie mamy większych szans. Próbujemy na tyle, na ile pozwala nam auto, ale nasz samochód odbiega technologicznie plus - minus jakieś 5 lat od czołówki. Mimo, że jest to bardzo dobre auto, nie jesteśmy w stanie sprawnie pokonać wydm, które auta z pierwszej 30. podjeżdżają bez żadnego problemu i zajmuje im to jakieś 2 min. – dodaje kierowca R-SIXTEAM. Jak na razie jesteśmy zadowoleni, kolejny etap za nami, mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.

Jarosław Kazberuk: - Etap był potwornie ciężki, jesteśmy zadowoleni, że udało się nam uniknąć większych kłopotów. Ze trzy razy zakopaliśmy się na wydmach, dwa razy też błądziliśmy. Do mety dotarliśmy około północy. Auto jest w porządku i to nas cieszy najbardziej. Podczas dnia przerwy, przejdzie gruntowny serwis i mam nadzieje, że dalej będzie się tak dobrze spisywało jak teraz.

fot. R-Six Team

(PR)

<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X