Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2010-01-13]
Komentarze uczestników po XI etapie.
 
Jarek Kazberuk: - Skończyła się pustynia Atacama, jesteśmy w Argentynie, więc od razu pojawiły się krzaki, i nie ma już odcinków całkowicie pustynnych. Dzisiaj było dosyć szybko, kilka pułapek na trasie, miejscami piasek typu fesh-fesh, podróż w rzece, w wyschniętym korycie rzeki i w dużej mierze po kamieniach, także teren bardzo urozmaicony. Raz wjechaliśmy na kamień i oberwaliśmy kawałek płyty podtrzymującej podwozie, na szczęście nie miało to większego wpływu na dalszą jazdę.

Robert Szustkowski: - Dobrze, że jesteśmy już na mecie, czuję że jutrzejszy odcinek da nam wszystkim w kość. To będzie najdłuższy etap rajdu, liczący prawie 800 km, niezwykle wyczerpujący z długimi dojazdówkami, będzie też sporo piachu, „hopek” i innych atrakcji. Szczerze mówiąc, myślami jesteśmy już trochę w Buenos, mamy dylemat z Jarkiem czy „docisnąć” trochę przed końcem, czy starać się bezpiecznie dojechać do mety. Szkoda, by było pożegnać się z rajdem, praktycznie na finiszu – dodaje debiutujący w rajdzie Robert Szustkowski.

Rafał Marton: - Mieliśmy dzisiaj pecha, jak to trzynastego, dobrze że nie jest to piątek. Dzisiejszy odcinek był dosyć trudny, ale szło nam całkiem nieźle, na poszczególnych punktach kontrolnych, zajmowaliśmy miejsca w okolicach 14, 15 i była szansa na awans w klasyfikacji generalnej. Niestety na około 20 km przed metą w wyschniętym korycie rzeki, zahaczyliśmy o duży kamień i złapaliśmy gumę w tylnej prawej oponie. Strasznie ciężko było ją zdjąć, zajęło nam to sporo czasu, straciliśmy około 45 min. na wymianę. W dodatku to był nasz ostatni zapas, więc jechaliśmy już ostrożnie, w tym kamienistym terenie, aby uniknąć kolejnych przygód.

Grzegorz Baran: - Jesteśmy na mecie i od razu zabieramy się za robotę, jutro przed nami bardzo ciężki i długi etap, musimy przejrzeć dokładnie MANA. W dodatku wymieniliśmy na trasie ostatnią oponę i nie mamy już zapasowej. Postaramy się odkupić od jakiegoś serwisu, bo bez zapasu możemy mieć spore kłopoty, a przed nami jeszcze trzy długie etapy.

Jakub Przygoński: - Musiałem jechać jak najszybciej, bo ścigam się o sekundy z Hiszpanem Pedrero. Na trasie było dużo kamieni, a naszą jazdę oglądało wielu kibiców. W pewnym momencie jechaliśmy w wąwozie i pojawiła się lama biegnąca wzdłuż trasy. Była przestraszona. Wyprzedziłem ją i chwilę na nią popatrzyłem. Końcówka odcinka wiodła po wyschniętej rzece, po kamieniach. Skończyła się pustynia Atacama, jesteśmy w Argentynie, więc od razu pojawiły się krzaki. Już nie ma odcinków całkowicie pustynnych.

Jacek Czachor: - Jechałem grzecznie do 133. kilometra. Tam zobaczyłem przy betonowym mostku leżącego Hiszpanna Pellicera. Miał poważny wypadek. Zatrzymałem się. Udzieliłem mu pomocy. Włączyłem wszystkie alarmy w swoim motocyklu, bo u niego były zepsute. Poczekałem aż przyleci helikopter. Nie wiem, ile to trwało, ale na pewno ponad dziesięć minut. Gdy ruszyłem, zawodnicy jadący z tyłu mnie wyprzedzili. Było ciężko, bo było dużo kurzu. Na domiar złego 70 km przed metą odkleiła mi się mapka. Nie miałem już nawigacji, tylko jechałem za jednym z zawodników.

Marek Dąbrowski: - Na 60. kilometrze dogoniłem quada, który startował kilka minut przede mną. Nie było szans go wyprzedzenia. Próbowałem tak do setnego kilometra. Później się poddałem, wyprzedziły mnie inne quady i tak jechałem wśród nich aż do mety. Cały czas w kurzu, nie mogłem złapać swojego rytmu. Ale jestem zadowolony.

fot. R-Six Team

(PR)


<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X