Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2013-06-27]
Zawodnicy podsumowują Baja Carpathia Master Race, nowa galeria zdjęć.
 
Prawdziwa walka na poligonie. Upał, piach, woda i błoto.

Adam Małysz i Rafał Marton wygrali rozgrywaną w okolicach Stalowej Woli Baja Carpathie, pierwszą rundę Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, zaliczaną także do Mistrzostw FIA Europy Centralnej, Mistrzostw Czech, Pucharu Słowacji i Pucharu Polski Samochodów Terenowych. Drugie miejsce zajął Miroslav Zapletal pilotowany przez Macieja Martona, a podium uzupełnił Sławomir Wasiak z Marcinem Grydziuszko z 4XDRIVE. W kategorii T2 najlepszy okazał się Tomas Horansky, który wyprzedził Dariusza Kalisza i Mariusza Andrycha. Tuż za podium znalazł się debiutujący przedstawiciel 4XDRIVE Łukasz Lechowicz i Maciej Stańco z G1 Racing.

Trasa rajdu zlokalizowana na poligonie w okolicach Stalowej Woli okazała się bardzo wymagająca. Dodatkowym utrudnieniem stała się zmienna upalno - deszczowa aura, która utrudniała rywalizację. Największymi przeszkodami był grząski piasek, głębokie kałuże i błoto. Start honorowy i prolog odbył się w Rzeszowie. Zwycięzcą asfaltowego prologu został Adam Małysz w Toyocie Hilux, wyprzedzając Łukasza Komornickiego w Oplu Mokka (+ 1s) i Miroslava Zapletala w Hummerze H3 Evo (+ 3s) W klasie T2 Dominował Maciej Stańco w Porsche Cayenne przed Zbigniewem Więcławkiem i Viktorem Chytką.

W sobotę najtrudniejszą próbą okazał się OS 2. Bojanów, którego nie udało się ukończyć aż 10 zawodnikom. W ustalonej na prologu czołówce trwała bardzo zacięta rywalizacja, ale świetnie jadący Małysz sukcesywnie powiększał przewagę, kończąc dzień z czasem (1h 47 min 36s). Miroslav Zapletal oswajał się z inaczej ustawionym Hummerem H3 Evo, udostępnionym przez Zdenka Sladka i stracił (+3min 16s). Trzeci wynik (+ 7min 32s) zanotował Łukasz Komornicki, w wypożyczonym od Balzsa Szalaya Oplu Mokka. Kolejne dwie pozycje zajęli Sławek Wasiak (+21min 15s) i Antal Fekete (+24min 10s). W klasie T2 przodował Tomas Horansky (+35min 17s), który na dwóch krótkich odcinkach "Błonie" wyprzedził Macieja Stańco w Porsche Cayenne (+41min 6s).

Na niedzielę zaplanowano dwa odcinki specjalne o długości 83 kilometrów każdy. Z powodów opadu deszczu i pogarszających się warunków na trasie, drugi przejazd skrócono do 36 kilometrów. Już pierwsza pętla przyniosła wiele nieoczekiwanych zwrotów. O wielkim pechu mogą mówić zawodnicy G1 Racing Łukasz Komornicki i Maciej Stańco, którzy stracili czołowe lokaty. Opel położył się na bok, a Porsche zakopało na błotnistym fragmencie. Bez przygód podróżowali Małysz i Zapletal, a podium uzupełnił Sławek Wasiak. Debiutujący Nissanem Navarra, Łukasz Lechowicz, swój pierwszy występ ukończył w dziesiątce, wspólnie z Wasiakiem plasując swój zespół 4XDRIVE na drugim miejscu za G1 RACING w klasyfikacji sponsorskiej.

I runda Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, Baja Carpathia, Rzeszów
21-22 czerwca 2013

 

 
 
 
 
 
 
 
   
 
fot. Paweł Rosoń
 
 

Dostępne galerie z imprezy:
1. fot. Maciek Chełmicki
2. fot. Maciek Chełmicki
3. fot. Paweł Rosoń
4. fot. Łukasz Łazarz
5. fot. Paweł Popiół


-lista galerii-



Miroslav Zapletal: W tym rajdzie startowaliśmy nie swoim samochodem, który był zupełnie inaczej ustawiony niż mój Hummer. Nie podobała mi się praca sprzęgła i wiele innych rzeczy, których nie udało nam się zmienić. Do mety dojechaliśmy bez większych problemów i to mnie bardzo cieszy. Zaskoczyła mnie trochę pogoda, nie spodziewałem się, że będzie tak ciężko. Konkurencja była bardzo silna, a samochód dla nas nowy, więc z drugiego miejsca jesteśmy zadowoleni.

Łukasz Komornicki: Ciągle jesteśmy w cyklu przygotowań do Dakaru, ale to jeszcze długa droga. Najlepiej poszedł mi prolog. Przez 120 km najdłuższego odcinka uczyłem się nowego samochodu. Musiałem też zmienić kilka ustawień. Na Błoniach pojechałem całkiem szybkim tempem, ale niestety na OS 5 z felgi zeszła opona, w zakręcie auto przewróciło się na bok i bardzo długo czekałem na pomoc. Na kolejnym przejeździe tej próby startowaliśmy z odległej pozycji. W miejscu gdzie zakopał się Tomas Horansky, chcąc go wyprzedzić, też pechowo ugrzązłem. Ale jesteśmy zadowoleni bo przećwiczyliśmy wszystkie stałe fragmenty gry.

Maciej Stańco: To był dla mnie bardzo ciężki rajd, a o jego przebiegu decydowało szczęście. My mieliśmy go mniej. Drugiego dnia utopiliśmy się w błocie, tracąc szansę na wygranie klasy T2. Jestem trochę niezadowolony, nie poszło po naszej myśli, na dodatek Ernest zgubił kartę drogową za co otrzymaliśmy godzinną karę. Wczoraj złamaliśmy amortyzator, nie zdążyliśmy z serwisem i kolejna 6-minutowa kara. Cóż taki jest sport, czekamy do następnej eliminacji. Dla mnie to ciągły trening i przygotowanie do przyszłego sezonu. Poznaję nowe trasy i uczę się rzemiosła rajdowego. Bardzo dziękuję moim sponsorom, bez których nie mógłbym startować – firmom: Fuchs, Berner i ubierającym nas od wielu lat Ozoshi.

Tomasz Piec: Wszystko co kojarzy mi się z naszym debiutanckim startem w pierwszym licencjonowanym rajdzie mogę zamknąć w słowie WYZWANIE – było wszędzie zaplanowaliśmy sobie start w I rundzie RMPST – odwołana. Szczęscie w nieszczęściu, bo nie byliśmy gotowi. II runda RMPST – odwołana. Pewnie też nie byliśmy gotowi. I wreszcie III runda – Baja Carpathia, która de facto stała się rundą pierwszą i miejscem naszego debiutu jako zespołu 4xDRIVE.
Wyzwaniem był każdy obszar: jak poradzi sobie zespół serwisowy (limity czasu są bezwzględne), jak poradzą sobie nasze samochody – walka z ich przygotowaniem trwała do ostatniej chwili, jak poradzą sobie załogi (zgrywaliśmy się ostatnie 3 miesiące bardzo intensywnie); jak damy radę na trudnym terenie rajdu – nieocenione okazało się doswiadczenie Sławka Wasiaka i jego pilota Marcina (MRT8 T1)... Dość powiedzieć; niesamowita porcja emocji przed startem.

... I wreszcie Rzeszów –pierwsze badanie techniczne przechodzimy z jedną uwagą: brak oklejonych folią szyb – oklejamy je godzinę później; żar leje się z nieba, jest 37,5stopni jak się później okazało, asfalt prologu ma chyba z 50stopni. Czekamy do 18.20, ubieramy wdzianka i ... wpadam w panikę (okazuje się ze mam za ciasny nowy kombinezon i nie mogę się w niego za cholerę wbić a start za 20min). Taka wtopa na początku – walczyłem z żywiołem dobre 15min i bliski omdlenia startuję za Łukaszem (Nissan Navara Red) do 4 kółek po asfalcie i kostce.
Pierwsze wrażenie: jadę a właściwie przesuwam się jak żółw i ze zdziwieniem notuję fakt, że nie mieszczę się na nawrocie, bo ... zbyt szybko wchodzę w zakręt i dwa razy w tym samym miejscu zaliczam bliskie spotkanie z obcym mi kulturowo krawężnikiem – wiem, że tam gubię z 10s ... Ostatecznie meta i jak się okazuje przyzwoity 7 czas. Jestem mokry z emocji – adrenaliny i tego zbyt małego śpiocha, w którym jadę ... masakra!
W sobote start do odcinka Bojanów – ca 120km jednym ciągiem. Już rano wiadomo, że wysoka temperatura wyrwie z butów ale rzeczywistość okazała się znacznie gorsza. Potężny skok adrenaliny i startujemy za „Lechem” z czerwonej Navary i właściwie jedziemy razem w niezłym tempem prawie 114km. Po drodze mijamy pierwsze rozsypane samochody ... dalej nie pojadą. Dojeżdżamy do przeprawy błotnej, w której powklejane 4-5 załóg walczy zaciekle z wodą – błotem i komarami ... i tu właśnie przydaje się doświadczenie z przeprawy. Przejeżdzamy przeszkodę i wjeżdżamy na różne odcinki OS’a; kostkę, piaski pasów taktycznych, leśne dukty z masą korzeni i piaszczyste drogi poligonu. Generalnie świetny OS, bardzo kręty i z niespodziankami przeprawowymi. Na 14 kratek przed metą dramat – nasz świat na kółkach ani ruszy. Pada nam przedni napęd na długim, piaszczystym pasie taktycznym, a przy dużej mocy tył zakopuje się momentalnie. Straszny pech ... do serwisu docieramy bez szans na start do dwóch 5km OS’ów na Błoniach obok Sanu ... Sypią się kary – jest rozwiązanie regulaminowe, więc wstawiamy powóz do parku ferme i rano poobijani psychicznie startujemy do dwóch ostatnich OS’ów w Nowej Dębie.

Całą noc padało, jakby miało zrekompensować zabójcze słońce z soboty – masakryczna ciaparyja – sporo błotnych wyrw i korzeni na wierzchu ... plomby kruszą się jak stary tynk! Trasa OS’u częściowo znana z soboty, a w nowej odsłonienie bardzo urozmaicona ciasnymi nawrotami w lesie i wąskimi przecinkami nagle kończącymi się w piasu po kolana ... i tu trzymamy tempo – silnik pracuje równo i nie przestaje do końca odcinka – poza paroma niespodziankami dojeżdzamy w całości, ale nie walczymy o wynik przy tylu karach. Chcemy maksymalnie skorzystać, więc przykładamy się do każdego winkla czy prostej szukając optymalnego toru jazdy. Zjeżdzamy do serwisu, kiedy zaczyna się pandemonium – matka natura wiadrami obdziela każdy metr kwadratowy trasy po której za godzinę znowu jedziemy ... będzie sie działo! Ostatni odcinek potwornie śliski, zjazd na trawę to jak jazda po lodzie na slickach – kupa błota i padający deszcz. Na samym początku zbyt łagodnie po błotnej pułapce i skarceni wklejamy niemiłosiernie – wyciągnieci jedziemy swoje, w drugiej połowie łapie rytm i mamy z Remkiem sporo fan’u. Nieszczesliwie mylimy zjazd (jak się okazało 90% załóg go przejechała), walimy w prawo, a miało być prosto ... strata czasu, ale gonimy i wreszcie meta ostatniego odcinka. Cały rajd kończymy na 11 pozycji w klasyfikacji Mistrzostw Czech i bez punktów w RMPST, ale w całości bez start w samochodzie z ogromnym bagażem doświadczenia i przekonaniem, że możemy powalczyć z najszybszymi T2, jeżeli bezbłednie pojedziemy technicznie i nawigacyjnie! To jest nasz czas na naukę i zbieranie doświadczenia – każdy kilometr rajdowy jest dla mnie/dla nas ważny. Fakt że wszystkie trzy Navary docierają do mety w dobrym czasie wśród 18 z 34 samochodów na początku jest dobrym prognostykiem przed Bają Poland w sierpniu.
Co ważne, okazało się że dajemy radę ogarnąć auta w serwisie i tu wielkie podziekowania dla wszystkich za ogromny wysiłek i pomoc w przygotowaniu samochodów do poszczególnych odcinków!
Podsumowując mogę powiedzieć, że to niezwykle udany początek całego zespołu. Przygotowania do kolejnych startów musimy zacząć już teraz, dokładnie przeanalizować błędy i pomyłki oraz wyciągnąć wnioski z bolesnych czasami doświadczeń. Na koniec powiem od siebie; czad był nieziemski i nawet nie przeszkadzała mi mantra Remka „wolniej” „wolniej” – „szanuj samochód” „szanuje samochód” !!!

Robert Kufel: - Debiutancki rajd w nowych autach. Jak zawsze ogromne emocje i adrenalina pojawiły się przed startem, tym bardziej, że postanowiliśmy zbudować nowy zespół, który łączy w sobie wiele "rozmaitości". Okres przedrajdowy był bardzo trudny – pracowaliśmy non stop przez 3 tygodnie przy okazji ściągając części z całej Polski.

Ale skupmy się na rajdzie - prolog był bardzo nietypowy jak na charakterystykę naszych aut, bo odbywał się na asfalcie w centrum Rzeszowa.
Właściwa rywalizacja rozpoczęła się od sobotniego poranka na terenach czynnego poligonu wojskowego w Nowej Dębie. To odcinek bardzo wymagający dla aut (szczególnie T2 produkcyjnych), zwłaszcza, że temperatura była zdecydowanie za wysoka. Trasa kręta, dość śliskie podłoże w lasach.
Na jednym łuku popełniam błąd i nasze auto ląduje lewą stroną w rowie. Sami o własnych siłach nie jesteśmy wydostać się z tej pułapki. Tracimy kilka dobrych minut zanim ruszamy. Podczas tego odcinka mamy jeszcze kilka newralgicznych i "przeprawowych" miejsc, ale mimo to udaje się nam osiągnąć metę. Straty czasowe są dość znaczne i podejmujemy decyzję o "przekonfigurowaniu" auta.
Sobota to dla mnie wielka nauka i zebrane doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Auto po modyfikacjach zostaje odprowadzone do parku zamkniętego i startujemy do niedzielnych os-ów z końca stawki. Trasy podobne, ale jedziemy szybciej. Zdecydowana poprawa widoczna jest także w wynikach (OS 5 kończymy z drugim czasem w klasie T2, OS 6 kończymy jako pierwsi).

Rajd mimo wszystko udany. Ważne jest to, że wiemy co należy poprawić i nad czym pracować, aby osiągać jeszcze lepsze wyniki. Na pewno nie spoczniemy na laurach i mam nadzieję, iż efekty będą widoczne na następnych eliminacjach Mistrzostw Polski.

Łukasz Lechowicz:- Rajd Baja Carpathia 2013 był dla nas pierwszym startem w nowej dyscyplinie / rodzaju rajdów.
Teraz na spokojnie możemy powiedzieć, że to jak najbardziej udany debiut przy zmianie rajdów amatorskich na sportowe/profesjonalne. Zajęcie wysokiego miejsca (4) w naszej klasie z niewielką stratą do podium w Mistrzostwach Europy Centralnej jest mocną motywacją i dobrą prognozą na sezon.

Dużym sukcesem jest zdobycie przez Sławka Wasiaka oraz Marcina Grydziuszko (Mitsubishi Pajero T1) i Naszą załogę Łukasz & Łukasz - 2 miejsca w klasyfikacji zespołów.

Poza tym, jesteśmy klasyfikowani na miejscach: 10 w Mistrzostwach Polski wszystkich klas, 11 Mistrzostw Europy wszystkich klas, 8 i 10 w Pucharze Czech, 11 w Pucharze Słowacji. Jako debiutanci pomagaliśmy innym załogom, w tym Maćkowi Stańco, który walczył o wygraną i gdy jego auto zatrzymało się w kałuży - wyciągnęliśmy je. Odwdzięczyło nam się to, gdy nam pomogła inna załoga z Toyoty. Takich sytuacji było kilka, gdy pomagaliśmy innym. Może zabrało nam to czas, w którym znaleźlibyśmy się na podium (15 minut), ale w rajdach terenowych pamiętamy, że poza czasem ważna jest pomoc innym w pokonaniu trasy.

Trasa - Nowa Dęba / Bojanów - jest mnie i Łukaszowi Soleckiemu bardzo dobrze znana z innych rajdów i wiemy, że potrafi nauczyć pokory, zwłaszcza piach w 40 stopniowym upale. Ale dzieki naszej wspólnej pracy dotarliśmy bez strat na każdy odcinek i możemy powiedzieć, że po rajdzie auto nadaje się tylko do umycia.

Auto - kilometry testowe nie poszyły na marne - nauczyły nas obsługi i zachowania rajdówki klasy T2 Cross Country czyli naszego Nissana Navara.

Serwis i logistyka zagrały w 100 % za co chciałbym podziękować wszystkim zaangażowanym, bo to dzięki nim jesteśmy na mecie.
<< powrót
Dodaj do:





X