|
[2003-04-01] |
Moja piękna Dyskoteka... |
|
No właśnie.
Jakoś niedawno minęła okrągła rocznica pewnej nocy, podczas której spod domu
zniknął mój samochód. Zdążyłem się już z tym faktem pogodzić i cały czas
pracuje cięzko na następną, ale historia ta rozwinęła się ostatnio tak
niespodziewanie, że będzie chyba ciekawe co może się dziać z takim samochodem.
Samochód zniknął w lutym (2002). Kamień w wode mimo wielu telefonów, ogłoszeń,
szukaniu w "światku". Pod koniec czerwca zeszłego roku dzwoni jakiś młody i
mówi, ze samochód jest na śląsku, gdzieś w aglomeracji, był wzięty na
zamówienie bo ktos był na MUTT-cie i się spodobała jazda po hałdach, tylko
klient się wycofał bo samochód znany i czy chce go odzyskać za drobną
opłatą. Propozycja jakich pewno wiele, bardzo prawdopodobna bo gostek opisał
troche szczegółów ale i podejrzana bo chce bardzo niewielkiej gratyfikacji.
Mówie, że OK i umawiam się na spotkanie. Jednocześnie na żadną gratyfikacje
się nie godzę i idę jak przystało na praworządną osobę ze świętym oburzeniem
na komendę wojewódzką w Katowicach i zgłaszam sprawe. Panowie Policjanci
organizuja akcję - tu nie podam szczegółów ze zrozumiałych względów i na
prośbe Policji - i.... nic. W decydującym momencie kontakt sie urywa. Wersje
sa dwie: moja - przeciek na policji, policji - kolejny głupi żart i próba
wyłudzenia, mająca jednak sporą dozę prawdopodobieństwa.
Potem długo, długo nic az w końcu dzwoni dzielnicowy z mojej komendy i mowi,
ze "zabezpieczyli" moj silnik z kompletnym osprzetem w Łapach pod
Białymstokiem. Aż się mi wierzyć nie chce, że w końcu odzyskam chociaż to.
Później okazuje sie, że jest także kompletna skrzynia z reduktorem i
prawdopodobnie rama z mostami. Dokumenty i zeznania wskazują, ze aktualny
posiadacz zanabył to wszystko na szrocie samochodów terenowych w Luboniu pod
Poznaniem. I zanabył nie tylko to, bo policja znalazła tam jeszcze kilka
skradzionych części a wszystkie były sprowadzone z tego szrotu.
To jeszcze nic - ciekawe sie dopiero zacznie. Nie zdązyłem dobrze sie
uspokoić z radości, ze odzyskałem silnik a dzwoni do mnie jakis palant i
pyta sie czy nie chce odzyskać swojego Land Rovera. Mieli go ponoć jacyć
kolesie, stał w stodole, jeździli nim po żwirowniach i lasach w okolicach
Warszawy, teraz im sie znudził a samochod jest w "naszych rękach". I chce
oczywiscie gratyfikację. No nie, mysle sobie, tego juz chyba za duzo. Ale
też jest to prawdopodobne bo moze ktos zamienił silniki i jeździ z moja
budą. Wyrażam więc duże zainteresownie i umawiam sie na wykupkę. A dalej,
jak na praworządną osobę przystało, itd. na sobotę umawiam sie z policją na
akcje. Cała akcja odbywa sie klasycznie i skutecznie, idzie jak po sznurku i
okazuje sie, ze to jednak kolejna próba bezczelnego wyłudzenia. Oczywiście
Dyskoteki nie ma.
Jest jeszcze epilog. Na koniec okazało sie, ze w poblizu miejsca wykupki w
czasie akcji policja znalazła czarny samochód terenowy, troszku odrapany, na
drobnym lifcie, goodrichach, z grillem i na świetokrzyskich numerach.
Podekscytowany patrol już sie cieszył że znalazł sie mój samochód tyle
tylko, ze był to krótki LC którego skradziono tydzień temu koło Kielc.
No i posumowanie:
- Wykupki to wyłudzenia. Jak ktos sie decyduje to niech uważa ale ja nie
bede sie szmacił nawet za cene samochodu lub jakiejś kasy w plecy.
- Osławiony szrot samochodów terenowych w Luboniu - tu chyba komentarz zbędny...
Pozdrawiam
Zetor
|
<< powrót |
|
|