Paweł Oleszczak (1 miejsce) - Powiem tak - nie było łatwo. Trzeba się było dobrze postarać. Na nasz wynik wpływ miało wiele czynników. Samochód spisał się wyśmienicie, nie mieliśmy żadnych awarii, które by nas zatrzymały, co noc serwis dawał z siebie wszystko aby przygotować auto do kolejnego etapu, a pilot świetnie nawigował i popełnił minimum pomyłek.
Poprzednia edycja Drezno Wrocław nauczyła nas przede wszystkim tego żeby odpowiednio przygotować samochód, uświadomiła, że nie jest to jazda w piaskownicy gdzie bawimy się jeden dzień – tu jeździmy przez ponad tydzień, codziennie na maxa i dajemy z siebie wszystko, a auto musi wytrzymać cały rajd, do końca. W tym roku było się z kim ścigać. Rywalizowaliśmy z załogami zagranicznymi, które zajęły w zeszłym roku czołowe miejsca ( od I do V) i oczywiście z załogami polskimi - w tym roku chłopaki wiedzieli o co chodzi i jechali bardzo szybko, rozsądnie. Tygodniowy maraton to wyśmienita zabawa, znakomity odpoczynek psychiczny, można oderwać się od rzeczywistości, zmusza natomiast do sporego wysiłku fizycznego i może być męczący. Duże znaczenie ma odporność psychiczna i wytrzymałość na stres, napięcie spowodowane rywalizacją. Formuła tej imprezy bardzo mi się podoba. Maraton to impreza, która nie trwa chwilę tylko dłużej. Jest czas na odrobienie start, poprawienie błędów. Rajd się rozgrywa do ostatniego dnia, wynik z prologu czy pierwszego etapu o niczym nie stanowi. Wszystko ustala się na najdłuższej próbie – Hannibalu, tam się najwięcej dzieje, ci co dojeżdżają ten etap do końca, szczęśliwie, bez strat mają szansę na dobry, końcowy wynik.
Maciek Chełmicki (1 miejsce) - W tym rajdzie pilotaż nie ogranicza się tylko i wyłącznie do nawigacji, na trasie czeka wiele niespodzianek w postaci przepraw. W takich sytuacjach pilot wybiera trasę przejazdu i obsługuje wyciągarkę. Nawigacja nie jest łatwa, trzeba pilnować roadbooka, dobrze planować jazdę na azymuty. Było wiele takich fragmentów gdzie musieliśmy wyznaczyć punkt odległy o kilka kilometrów i dostać się do niego jak najkrótszą trasą. To nie pierwszy mój rajd z Pawłem i byłem świadomy, że prędkości nie będą małe, na trzech odcinkach Hannibala dochodziły do 140 km/h, w takich sytuacjach trzeba być bardzo skupionym, uważnie śledzić trasę, metromierz i książkę drogową żeby nie pomylić kratek, które często są bardzo blisko siebie, a przejechanie 100 czy 150 metrów przy dużej prędkości to sekundy. Bardzo łatwo o pomyłkę, każdy musi być skupiony na swojej pracy – ja mam swoją część, a Paweł swoją, myślę, że świetnie się uzupełniamy. Moja rola pilota na pewno procentuje dzięki temu, że startowałem w rajdach jako kierowca, wiem czego Paweł oczekuje, jakie informacje są dla niego istotne, nawet dotyczące prostego skrętu w prawo, tak aby pomimo wielu śladów jakie prowadzą zjechał jednak w odpowiednią drogę. W czasie swoich startów przełamałem też bariery dotyczące prędkości i mogę śmiało powiedzieć, że nie boję się jeździć z Pawłem, nie mam stresu, że coś się stanie, mam do niego zaufanie. Drezno -Wrocław to maraton przez duże „M” i ciężko porównać go do innych imprez w kraju. Tutaj czołówka to zawodnicy, z którymi można się ścigać, a zajmowane lokaty dają dużą satysfakcję.
Robert Kufel (4 miejsce) - To mój pierwszy maraton, myślę że warto było wystartować, każde nowe doświadczenie później procentuje. Nauczyłem się szybciej jeździć samochodem, pokonałem pewne granice. Ten rajd zdecydowanie różnił się od dotychczasowych gdzie startowaliśmy. Szybkie partie w terenie, dojazd do przeprawy i znowu trzeba było sprawnie pokonywać kręte dukty leśne i trasy gdzie prędkości były całkiem spore, to wymaga koncentracji i sprawności auta. To nie jest łatwy rajd, najlepszym wyznacznikiem jest fakt, że dużo samochodów wykończonych przez teren wracało do bazy na linkach. Pilot w przeprawówce stanowi 80% załogi, tutaj oceniłbym na 70% bo odrobinę mniej ma zajęć przy przeszkodach terenowych ale za to o wiele trudniejsza jest nawigacja. Ze startu jesteśmy bardzo zadowoleni, na pewno wrócimy za rok.
Rafał Płuciennik (13 miejsce) - To rajd bardzo wymagający dla zawodników serwisu i sprzętu. Przejechaliśmy ponad tysiąc kilometrów w terenie, po niektórych etapach zasypiałem o godzinie 19 – co mi się nigdy nie zdarza – łatwo nie było. Udało nam się wygrać jeden etap, jechaliśmy wtedy równo i szybko czuję, że mamy ogromny potencjał, a nasze samochody są bardzo dobrze przygotowane. Ja cały czas uczę się jeździć, tak naprawdę w rajdach startuję od 2008 roku, w między czasie jeszcze złamałem rękę . Zaczynam się wjeżdżać w auto i cieszę się bardzo bo z każdym dniem było lepiej. Liczyłem, że jedno auto z teamu znajdzie się na podium, a dwa kolejne w pierwszej dziesiątce, niestety nie udało się, na ostatniej przeprawie wodnej moje auto zatonęło i straciliśmy szanse na awans. Ten rajd ma niesamowitą magię wiem, że na pewno wystartujemy tu w przyszłym roku czuję, że możemy mieć dwa auta w pierwszej piątce.
Mirek Kozioł (14 miejsce) - To czwarta edycja, w której brałem udział i śmiało mogę powiedzieć, że za każdym razem ten maraton płata figle. Pomimo doświadczenia jakie zebrałem, przekonałem się, że moja wiedza to nie wszystko. Oleszczaka widziałem na pudle, nie sądziłem, że będzie pierwszy, stawiałem na Marka Schwarza, który po zeszłorocznej nauczce przygotował się bardzo dobrze. Marek miał w planach jazdę zachowawczą po to żeby przyspieszyć przed metą, tak też zrobił tylko że Paweł przyspieszał szybciej :)
Jacek Ambrozik (16 miejsce) - Miałem swoich faworytów i moje przewidywania się sprawdziły, jestem zadowolony. Maraton bardzo wymagający, dużo kilometrów, trasa czasami ciężka, szybka, łatwo o błąd. Można było przejechać spokojnie, my staraliśmy się powalczyć. Pierwszy nasz start w tym rajdzie, jesteśmy bogatsi o doświadczenia, wiem co zmienić na przyszłość. Trzeba się bardzo dobrze przygotować pod względem logistyki. Auto musi być perfekt, akurat my nie mieliśmy czasu na objeżdżenie nowej rajdówki, przyzwyczajenie się do niej, testowaliśmy dopiero w czasie rajdu, może to błąd ale tak się stało. Bezpośrednia rywalizacja z innymi zawodnikami – to naprawdę coś niesamowitego. Chciałbym za rok znaleźć się na liście startowej Drezno-Wrocław.
Wojtek Polowiec (72 miejsce) - Byłem na sześciu rajdach tygodniowych, zawsze mi się to podobało, wiedziałem, że ta formuła mi odpowiada. Czy będę dalej startował? Nie wiem, trochę zmieniły się moje priorytety, mam rodzinę dwóch synów (6 lat i 10 miesięcy) i muszę poświęcać im więcej czasu. Podobało mi się wszystko poza tym, że musieliśmy się przeprawiać przez dwumetrowej głębokości rzekę, gdzie mój pilot „Szwagier” płynął kraulem żeby przerzucić linę na drugą stronę – to nie było dla nas zbyt przyjemne (suszenie, naprawianie auta, koszty, brak telefonów, kontaktów :)) Po tym jak widziałem na trasie Oleszczaka, jak nas wyprzedzał to myślę, że zasłużył na zwycięstwo. Jeśli całą trasę jechał tak równo to chylę czoła.
Krzysztof Ostaszewski - Według mnie ta edycja nie należała do najtrudniejszych. Niestety z powodu awarii skrzyni biegów nie udało nam się ukończyć zawodów. Dwukrotnie ją naprawialiśmy ale za trzecim razem popsuła się dyskwalifikując nas z wyścigu. Podróżowało się bardzo dobrze, pilot świetnie nawigował więc kiedy nie nękały nas awarie było nieźle. Można powiedzieć, że w tym roku, w klasie ciężarówek była większa konkurencja, zawodnicy jechali szybciej ale na to wpływ w dużym stopniu miały łatwiejsze od poprzednich trasy. W przyszłym roku mam w planach startować Mercedesem Cetrosem, homologować auto i uczestniczyć także w rajdach o wyższej randze. Z Uralem na pewno się nie rozstanę, ma u mnie dożywocie.