Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2010-01-07]
Wywiady z zawodnikami po VI etapie Rajdu Dakar.
 
Stéphane Peterhansel: „Być jak najbliżej pierwszej 5 lub 3”: - Jestem zdziwiony, że zrobiliśmy taki dobry czas, w końcu 200 km jechaliśmy w kurzu po innych zawodnikach. Jednak przez ostatnie 150 km utrzymaliśmy dobre tempo i nawigację. Oczywiście obniżyliśmy swoje ambicje. Wcześniej jechaliśmy po zwycięstwo, teraz sprawa jest bardziej skomplikowana. Będę jechał tak szybko jak to możliwe i umieszczę X3 na możliwie najwyższej pozycji w klasyfikacji. Możemy być nawet w pierwszej piątce albo nawet trójce, zobaczymy. Myślałem, że rekord ilości wygranych odcinków należy do mnie lub Vatanena, ale słyszałem, że Chagin ma ich już na koncie 53. I z tym powalczymy, choć są ważniejsze cele.”

Carlos Sainz: „Dziś bez problemów”: - Przez dłuższy czas jechaliśmy w kurzu za Millerem, ale później udało nam się go wyprzedzić. Podczas dzisiejszego odcinka nie mieliśmy problemów poza wspomnianym kurzem przez pół odcinka. Ostatni, bardzo stromy zjazd był niesamowity. Taki widok na ocean to było coś!

Krzysztof Hołowczyc: - Na pierwszej sekcji podobnie jak inni popełniliśmy spory błąd nawigacyjny, który kosztował nas co najmniej 5-6 min.  Potem już jechaliśmy bardzo szybko i przez większa część odcinka ścigaliśmy się z Terranovą jadącym Mitsubishi kilkakrotnie wyprzedzając się nawzajem. My wyprzedzaliśmy go na trudniejszych technicznie partiach, a o był szybszy na bardziej wyboistych, szutrowych odcinkach. Pod koniec etapu blokował nas Spinelli. Nie chciałem ryzykować wyprzedzania na wydmach, żeby się nie zakopać więc trochę czasu nam uciekło, aż wreszcie znalazł się dogodny moment i zaatakowałem. Ogólnie etap mogę zaliczyć do udanych. Pomimo pomyłki na początku jechaliśmy naprawdę szybkim tempem.

Jakub Przygoński: - Bardzo ciężki odcinek z dużą liczbą dziur i kamieni, po których przy dużej prędkości trudno się jedzie. Ostatnie 20 km jechaliśmy po wydmach. To było bardzo przyjemne, gdyż lubię jeździć po piasku. Niestety, organizator nie chce puszczać po piasku zawodów, chyba boi się, że samochody nie przejadą. Trochę żałuję. Pod sam koniec była wydma, która ma 800 metrów wysokości. Z niej zjechaliśmy na poziom morza. To był przyjemny zjazd z prędkością 100 km/h. Widziałem morze i wiedziałem, że to jest koniec odcinka. Duża frajda.

Jacek Czachor: - Mogło być lepiej. Popełniłem błąd na początku. Chciałem wyprzedzić zawodników i pojechałem trochę obok trasy. Chyba była źle oznaczona, bo wielu zawodników tam błądziło. Były problemy ze znalezieniem pierwszego way pointa. Tam zrobiłem dziesięć kilometrów więcej. Czyli straciłem około 15 minut. Później jechałem już dobrze. Trasa bardzo niebezpieczna, wykańczająca fizycznie, brzydka. cały czas wiedzie po niebezpiecznych dziurach, których nie da się opisać. I stąd dziś dwa bardzo niebezpieczne wypadki.

Marek Dąbrowski: - Udało się awansować z ósmej dziesiątki do czwartej. Dzisiaj zdenerwował mnie sędzia, bo mnie puścił później z tankowania. No i zacząłem szybciej jechać. Motocykl nabrał obrotów. Mam nadzieję, że wytrzymam do końca. Tylko muszę dozować wysiłek. Ciężko mi szybko jechać cały etap. Dziś szybciej pojechałem w drugiej części, a w pierwszej nie popełniłem  błędów nawigacyjnych i się udało.

Wrażenia Rafała Sonika: - Był to etap bardzo stały, równy i bez żadnych awarii. Myślę, że straciłem tylko 10-15 minut w końcówce, bo na wydmach przed wjazdem do Iquique się zgubiłem. Na wydmach i na takich szutrowych drogach były ślady we wszystkie możliwe strony i szukałem właściwej drogi. W końcu jak odnalazłem się okazało się, że zajęło mi to parę ładnych minut. Ale dobrze, przegrałem tylko o 4 minuty 3 miejsce, więc gdyby nie to byłbym 5-8 minut przed czwartym. Tak jestem czwarty, ale nie mam powodów do niezadowolenia. Jechałem z luźnym łańcuchem dzisiaj, bo mi się rano naciągnął. Później niestety okazało się, że nie jak zwykle mamy długą przerwę taką 10-15 minutową przed odcinkiem specjalnym, tylko krótką 5-6 minut. W takim krótkim czasie nie udałoby mi się tego zrobić. Dlatego uznałem, że zaryzykuję i pojadę na luźnym łańcuchu. Tak też się stało, pojechałem. Na szczęście wszystko było w porządku. Na trasie było bardzo dużo pyłu i kurzu. Można się z nim oswoić, ale jak jadę z tyłu to mi strasznie kurzy i to jest zawsze kłopot. Jeden odcinek szczególnie zapamiętam. Był to najpiękniejszy odcinek trasy, jakim kiedykolwiek jechałem quadem. Po wzgórzach, szeroką szutrową drogą z hopkami. Niesamowita przyjemność! Zaraz po niej był przejazd przez wyschnięte słone jezioro, a to z kolei jest makabra. Na przedramiona w szczególności. Nie życzę nikomu, żeby po czymś takim jeździł. Jest to nierówne i jest taka jakby wyjeżdżona trasa, droga po tej soli. Jest on bardzo nierówna, wąska – ma najwyżej cztery metry szerokości. Jak nią jechałem, to taka prędkość 80-90 km na godzinę była idealna. Szybciej się nie dało. Odcinek ten był długi, kilkanaście kilometrów. Okropnie męczący dla rąk. Wykruszają się zawodnicy. To są już odcinki, które nie mają przebaczenia. Tutaj trzeba nie tylko bardzo dobrze umieć jeździć, bo są miejsca np. zupełnie triasowe, gdzie się wjeżdża pod takie pionowe prawie skarpy. Albo odwrotnie zjeżdża z nich. To są już konkrety i to takie twarde konkrety. Ale nie ma się co rozczulać. Jutro 600 km odcinka specjalnego. Odcinek mieszany, kamienisty będą takie piargi kamieniste. Ich o tyle nie lubię, że uderzam w nie przednimi wahaczami, albo tylnymi, albo podnóżkami. W tym roku świetnie sprawdzają się tireballsy, ale jeszcze nie wjechaliśmy w rejon gdzie rosną kaktusy. Tam nie będę jechał w tireballsach. Tam potrzebne będzie jak najwyższe ustawienie quada. Jak najwyższe opony do przodu i do tyłu. Byłem bardzo nisko w klasyfikacji startowej po tych perypetiach w pierwszych etapach. Dzisiaj rano startowałem chyba 80 z motorami. Spodziewam się, że jutro będę może 70. Natomiast Patronelli jest w 30, może nawet w 20. Coś kosmicznego zupełnie. Argentyńczycy prowadzą, mają jakieś tam swoje metody, czy legalne to się okaże. Pewnie ktoś będzie zwracał uwagę na zdjęcia, które zostały zrobione. Tutaj kilka osób protestuje już przeciwko takiej sytuacji, bo jak widać Argentyńczycy są poza zasięgiem kompletnie. Te różnice czasowe są abstrakcyjne. Nie wiadomo czemu to można podporządkować. Chyba, że są perfekcyjni. To znaczy, że nie popełniają żadnych błędów to znaczy, że nie popełniają błędów ani w nawigacji, ani w jeździe, ani w doborze sprzętu, ale to i tak nie jest wystarczające w zrozumieniu, czemu te różnice są aż tak duże. Dla porządku tylko dodam, że prowadzi czterech Argentyńczyków chyba, a dzisiaj byłem pierwszy za Argentyńczykami. Nie widzę żadnej szansy żebym wygrał z nimi, chyba, że im się coś popsuje, a to z tej prostej przyczyny, że jadą na skróty na trasie. Dzisiaj jechałem za jednym z nich, który jedzie Can-am, który jest zdecydowanie wolniejszy od mojego quada. I ten facet po prostu zjechał z trasy OS prosto, przez górę na drugą stronę i wjechał z powrotem na trasę z drugiej strony góry. Bladego pojęcia nie mam skąd wiedział, że trasa tak biegnie. Inie wiem również skąd wiedział, że ta góra nie kończy się po drugiej stronie np. klifem. Nie wiem jak to wyjaśnić. Może czas i życie to wyjaśni. Więc trzeba robić roadbooka i iść spać natychmiast.
ATV POLSKA, PZM, tvp sport, scigacz, dziennik.

fot. Volkswagen

(PR)
 
 




<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X