2.06.2004, dzień piąty.
Odcinek V, 20 km długości, stopień trudności 7, limit czasu 5 godzin. Jako jedni z pierwszych ruszają na trasę Rafalski i Mojo, 45 minut po nich my. Leje ulewny deszcz, zaraz za startem rzeka i do pokonania bród.
Rzeka szeroka na 60m, na samym środku głębsze miejsce, auta wjeżdzając w nie znikają z całą przednią szybą w wodzieby za chwilę wynurzyć się i znoszone płyną z prądem przez moment aż docierają do płycizny i jadąc dalej usiłują dostać się na wysoki brzeg. Ułatwieniem jest kamieniste twarde dno. Mimo wszystko na drugi brzeg nie wszyscy wyjeżdżają na kołach. Są auta którym na głębokiej wodzie zalewa silniki, jednak przeszkoda ta nie sprawia trudności 'czołówce' - czerwonemu proto oraz naszym dwóm załogom.
Rafalski i Mojo idą ostro próbując pokonać rzekę prostopadle do nurtu, jednak porwani przez silny prąd zmuszeni są do poszukiwania wyjazdu jakieś 15 poniżej zamierzonego miejsca. Gdy po 40 minutach przychodzi nasza kolej, w rzece stoi zakopany Nissan, nasze auto wyższe i chyba cięższe nie dało się porwać prądowi. Krzysztof - chyba trochę spięty, nacierał z takim impetem że po pokonaniu przegłębienia ledwo wyminął rozkraczonego Nissana i łamiąc nadbrzeżne krzaki zakończył przeprawę. Tuż za brodem nastąpiło drobne zamieszanie nawigacyjne, szybko jednak odnaleźliśmy drogę i kontynuowaliśmy odcinek. Tym razem wiódł on przez wyraźne pozostałości po zlodowaceniu sprzed milionów lat, formy skalne i wszechobecne potężne głazy, dookoła las. Trasa wiodła wzdłuż brzegu rzeki którą pokonywaliśmy w poprzek zaraz po starcie.
Miejscami bardzo głębokie koleiny, najeżone odłamkami skalnymi, stanowiącymi bardzo duże zagrożenie dla opon i felg. Po pewnym czasie trasa odeszła od brzegu rzeki by w lesie przeciąć się z kolejnymi dwoma czy trzema mniejszymi rzekami, które najwyraźniej wpadały do tej poprzedniej. Na jednej z tych mniejszych rzek były resztki starego drewnianego mostu które niefortunnie usiłowała pokonać załoga kolejnego Nissana. Czy to zbyt nerwowy ruch kierownicy czy zła współpraca pilota z kierowcą w czasie przejazdu, czy po prostu mokre i sliskie belki, koniec końców Nissan spadł i zaklinował się między nimi. Pozostali uczestnicy wymijali nieszczęsników brodem, kilkoma śladami. Tuż za tą przeprawą dogoniliśmy Rafalskiego z Mojem i tym razem nasze zwolnice dały nam przewagę. Minąwszy chłopkaów szybko wpadliśmy na metę.
Dzisiejszy odcinek może nie był najtrudniejszy, ale widoki i okolica jaką przejeżdzaliśmy była godna kręcenia w niej Władcy Pierścieni bez żadnych sztucznych efektów. Z nieoficjalnych wyników dowiedzieliśmy się że mamy drugi czas odcinka, Rafalski z Mojem czwarty.
Kolejny obóz mamy między dwoma niewielkimi jeziorami w głuchym lesie. Do najbliższej stacji benzynowej 47km z czego połowa to leśne dukty i drogi szutrowe. Jutro OS w pobliżu obozu, o ile pamętam z zeszłego roku znajdujący się w fortyfikacjach z czasów wojny Rosyjsko Fińskiej.
03.06.2004, dzień szósty
Oes VI 12km długości stopień trudności 6 limit czasu 7 godzin. Miało być tak pięknie a sie zesrało.... Jako pierwsza z naszych załóg startuje Rafalski z Mojem, tuż za startem rozlatuje się łożysko pompy wodnej i blokuje ją, dodatkowo urywa się przewód hamulcowy lewego przedniego koła. Nasz serwis ewakuuje ich z odcinka co skutkuje taryfą.
My od startu mamy problemy z liną wyciągarki, kleszczy się w prowadnicy. Wyprzedza nas załoga Proto, gubią jednak drogę i znów prowadzimy, jakiś czas później oni wyprzedzają nas. Pojedynek rozegrał się przed 3 punktem kontrolnym , 300m młaki nie do przejechania wyścig wyciągarek mechanicznych i pilotów z linami, jednak nasz STAR górą !! Chłopaki nie wytrzymali ciśnienia i awaria, zostają tam na godzinę. My dalej, dopadamy startujące przed nami auto 4 w generalce i nagle dups siedzimy, wyciągarka wyrywa kolejne drzewa, mija godzina i nic... W końcu idziemy dalej, wreszcie dopadamy metę. Zrobili nas na 23' przy całościowym czasie 3h24m. Obóz naprawa zielonego, nowe wyniki generalki, my nadal na II miejscu, chłopaki spadli na czwarte, prowadzi nadal Proto, raczej nie mamy szans na jego objechanie , mamy stratę 80 punktów, im raczej nie zdażają się awarie i pomyłki z wyjątkiem dzisiejszej. Czują nasz oddech na karku, tracą opanowanie - to nasza jedyna szansa...
Jedzie już tylko 50 aut ze 105 które wystartowały 6 dni temu z St. Petersburga.
Żaba
Polecamy:
http://www.ladoga-trophy.ru/photo.php |