Teraz we mnie tkwią słabe uczucia, ale wróci chęć do walki i do wygrywania. Trzeba myśleć do przodu. Ja nadal chcę wygrać Rajd Dakar - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Krzysztof Hołowczyc, który wycofał się z Rajdu Dakar z powodu awarii auta.
PRZEGLĄD SPORTOWY: Jak doszło do awarii pańskiego auta?
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Ten dziewiąty etap zaczął się naprawdę nieźle. Bez problemów przebyliśmy pierwsze wydmy. Jechaliśmy dobrze. Nagle pojawiła się dziura. Nie za duża, nie za mała. Przejechaliśmy przez nią i wtedy samochód zaczął dziwnie się zachowywać. Przestał ciągnąć. Myślałem, że coś się urwało. Wyszliśmy i okazało się, że został tylko przedni napęd. Wał odpadł. Do tego był ukręcony w moście. Konieczna była wymiana całego tylnego mostu, a jego nie było w naszej serwisowej ciężarówce, więc w tym momencie skończył się dla nas rajd.
PS: Ale części były w innej ciężarówce...
Rzeczywiście przyjechała do nas ciężarówka, która miała mocowania do mostu. Ale to był już nielegalny serwis, ponieważ ona wcześniej wycofała się z rajdu. Nie mógłbym wziąć z niej części, bo to byłoby oszustwo. A ja nigdy nie oszukuję.
PS: Co pan czuł w tym feralnym momencie?
Ogromny żal. Nie mam do nikogo pretensji, bo wiem, że takie rzeczy zdarzają się w sporcie. W najlepszych zespołach urywają się części, coś pęka. Na to nie ma siły. Takie było nasze przeznaczenie, żeby wjechać w tę dziurę.
PS: To bardziej pech czy błąd człowieka?
Nie wiem, w jakich kategoriach to rozpatrywać. Samochód czasem się psuje. My raczej jesteśmy przygotowani na wszystkie awarie. Ale coś w tym jest, że nagle nasza ciężarówka się zepsuła i nie mogła dojechać na start. Straciliśmy ją. Przełożyliśmy części do innego samochodu, ale most nie wchodził i akurat jego zabrakło. Jedynej rzeczy, której potrzebowaliśmy na etapie. Gdyby zepsuło się coś innego, wymienilibyśmy to.
Cały wywiad przeczytasz w dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym".
źródło: www.sports.pl