|
[2010-11-23] |
Campus Australia Expedition II - w drodze nad wodospad Wallaman |
|
Świt nad jeziorem przywitał ekipę Campus Australia Expedition niesamowitymi odgłosami wydawanymi przez – jak się później dowiedzieli – 180 gatunków ptaków, które zamieszkują brzegi jeziora Tinnaro. Tym sposobem dzień zaczął się dla nich o 4:30 rano. Po śniadaniu i miłej pogawędce z właścicielem kempingu, podczas której dowiedzieli się, że żyją tu największe ryby Baramundi osiągające długość nawet 140 cm i wagę do 45 kilogramów, ruszyli w drogę.
Celem tego dnia był wodospad Wallaman. Przeglądając mapy Michał z Jackiem stwierdzili, że dotrą tam off-road’owym szlakiem prowadzącym z miasteczka Ravenshoe – najwyżej położonego miasta
w Queensland ( 980 m. n.p.m.) – do nadmorskiego miasteczka o wdzięcznej nazwie Tully. Rzeczywistość okazała się jednak inna od założeń…. Na przeszkodzie stanęła im niespodziewanie wielka skała. Okazało się, że 300 metrowy fragment drogi jest szeroki na 60 cm i nadaje się tylko dla pieszych. Oznaczało to 40 kilometrowy powrót po śladach i obranie innej drogi. Jednakże okrężna trasa okazała się być jednym z najfajniejszych rajdowych odcinków specjalnych jakie Michał z Jackiem widzieli.
Niecałe 30 kilometrów przed celem podróży pojawiła się tablica informująca, że droga jest niedostępna dla aut kempingowych i busów. Po paru kilometrach droga zaczęła piąć się niemiłosiernie w górę,
aby od poziomu 18 m. n.p.m. po 8 kilometrach osiągnąć prawie 600 m. n.p.m. Campusowy przeładowany samochód musiał zaliczyć w połowie drogi przerwę techniczną na schłodzenie silnika. Po dotarciu
na samą górę członkowie Campus Adventure Team wjechali na płaskowyż, gdzie droga zmieniła się
z dziurawego asfaltu w gliniastą mazię.
W końcu na godzinę przed zachodem słońca osiągnęli swój cel. Wodospad rzeczywiście zrobił na nich piorunujące wrażenie. Woda spadająca z 279 metrów rozbijała się o skały tworząc na dole niesamowitą mgłę.
Nocleg spędzili na samoobsługowym kempingu, gdzie podjeżdżając trzeba wypełnić formularz, włożyć kasę do koperty i wrzucić do kasetki. Noc oczywiście przywitała obu uczestników wyprawy ścianą deszczu, jak to jest zwykle bywa w lesie deszczowym (w ciągu dnia słońce przerywane gwałtownymi acz krótkimi burzami, a w nocy nawałnice trwające parę godzin). Namiot Campusa jednak zwycięsko wychodzi ze starcia z tropikalnymi ulewami. Dzięki temu Michał i Jacek śpią jedynie w wilgoci,
a nie w wodzie.
Zobacz także:
Campus Australia Expedition 2 12 listopada - 7 grudnia 2010 |
|
|
|
|
fot. cae |
|
|
|
-lista galerii- |
|
<< powrót |
|
|