Adam Małysz nie ukończył rajdu Hungarian Baja, który zainicjował jego karierę rajdowca. Zawiodło go Porsche Cayenne, w którym złamał się drążek kierowniczy, a następnie awarii uległo sprzęgło. Na wysokości zadania nie stanął jego zespół, który nie zdołał usunąć uszkodzeń na czas, co wyeliminowało naszego Orła z Wisły z dalszej jazdy.
Małysz pilotowany przez doświadczonego Rafała Martona, wielokrotnego uczestnika rajdu Dakar, dobrze rozpoczął zmagania na Węgrzech, skutecznie wykorzystując przewagę blisko 400-konnego silnika swego Porsche nad rywalami z klasy T2 (auta seryjne, zmodyfikowane według regulaminu międzynarodowej federacji samochodowej FIA), z których większość startowała wysokoprężnymi Mitsubishi Pajero.
Polak wygrał w klasie T2 prolog oraz dwa pierwsze odcinki specjalne. Na trzecim OS jego auto stanęło jednak na trasie z powodu złamanego drążka kierowniczego. Mimo straconej szansy na dobry rezultat końcowy Adam Małysz zamierzał kontynuować zmagania w ostatnim dniu zawodów, korzystając z klauzuli SupeRally. Serwis jego zespołu nie poradził sobie jednak z awarią sprzęgła, które zostało uszkodzone podczas ściągania auta z trasy. Dla Adama Małysza oznaczało to definitywny koniec jazdy. Zła passa RMF Caroline Team (słabe rezultaty na marcowym Italian Baja oraz czerwcowy pożar jednego z Porsche należących do zespołu) nie została więc przerwana. Nie zawodzi jedynie startujący w barwach zespołu Łukasz Łaskawiec, który na Hungarian Baja zajął 2. miejsce w klasie quadów.
Węgierskie zawody, zaliczane do Pucharu Świata FIA, zwyciężył ostatecznie Rosjanin Leonid Novitskiy przed swym rodakiem Borisem Gadasinem. Znakomity wynik odnotował polski duet Piotr Chodzeń – Piotr Binaś, który wywalczył 2. miejsce w klasie T2, przegrywając jedynie z Włochem Marco Zucchim. |