Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2007-11-04]
Baja Slovakia - Pechowy początek rajdu dla Polaków.
 
Początek rajdu rozpoczął się dość pechowo dla większości polskich załóg. Tuż po starcie rajdu kłopoty silnikowe dosięgły Orcę Patryka Łoszewskiego. Pomimo to udało mu się osiągnąć bardzo dobre wyniki na trzech pierwszych odcinkach specjalnych. Na kolejnym odcinku silnik odmówił jednak całkiem posłuszeństwa i Orca stanęła na trasie. Mirosław Tokarczyk od początku rajdu zmagał się z wibracjami w układzie przeniesienia napędu. W połowie dnia postanowiono wymienić łącznik między skrzynią biegów a reduktorem w jego samochodzie, przez co załoga ominęła sześć odcinków specjalnych i została ukarana dużą karą i spadła na koniec klasyfikacji. Grzegorz Skarżyński, który startował po raz pierwszy nowym samochodem, zamierzał nałożyć nieco wolniejsze tempo, w celu spokojnego poznania auta. Pomimo to złapał kapcia i decydując się na nie zatrzymywanie się całkowicie zniszczył felgę. Ponadto na przedostatnim odcinku uszkodzeniu uległ akumulator i załoga złapała taryfę na koniec dnia, zajmując przedostatnią pozycję. Bezawaryjnie podróżował Aleksander Sachanbiński, jednak jego tempo było dużo niższe niż pozostałych Polaków, choć na mecie etapu zajmował lepszą pozycję.

W czołówce rozgrywała się zażarta walka między Jozefem Sykorą na benzynowym Mitsubishi Pajero, ale Miroslavem Zapletalem na Pajero diesel. Czasami w walkę tę włączał się Jaroslav Pesl na leciwym Range Roverze. Pod koniec dnia w Range Roverze ukręcił się przedni dyferencjał, a na trzecią pozycję wskoczył Viktor Chytka na Pajero z klasy T2.

Odcinki okazały się bardzo szybkie i niebezpieczne. Trzy odcinki zlokalizowane były w lasach, na starej drodze szerokości auta. Nawierzchnię stanowiły resztki asfaltu, kostka, a w większości szuter. Na trasie było wiele ziemi i bardzo dużo mokrych liści, co utrudniało ocenę przyczepności i dla niektórych załóg zakończyło się opuszczeniem trasy. Czwarty odcinek usytuowany był na szutrowych trasach wokół pól, gdzie samochody osiągały maksymalne prędkości. Ostatnie dwa odcinki rozegrane zostały po ciemku, co było bardzo widowiskowe.

Patryk Łoszewski: Awaria, która nam się przydarzyła, była niestety nie do przewidzenia. W ostatnie dwa tygodnie przejechaliśmy w sumie 250 km oesowych na treningach i auto spisywało się idealnie. Po tym przeszło pełną diagnostykę, która również nic nie wykazała. W piątek silnik nadal pracował bez zastrzeżeń. W sobotę rano, po rozgrzaniu auta i spokojnym ruszeniu dojazdówką pojawiły się stuki w silniku, prawdopodobnie zawór. Po paru kilometrach silnik stanął. Udało się go odpalić, ale przeczuwałem rychły koniec. Potem scenariusz powtarzał się kilkukrotnie w czasie jazdy zarówno spokojnej, jak i na odcinkach. Stukanie cały czas się nasilało. W końcu na odcinku czwartym najpierw silnik zgasł trzy razy, a w końcu na kilometr przed metą najprawdopodobniej wypaliło się gniazdo zaworowe, silnik stracił całą moc, a przy okazji wylał się olej. Pomimo tych przygód cieszę się z dwóch rzeczy – przejechaliśmy wszystkie odcinki specjalne i dzięki temu poznali trasę (potem odcinki były jedynie powtarzane po tych samych trasach), a uzyskane wyniki bardzo optymistycznie nastrajają mnie przed przyszłym sezonem. Udało nam się rywalizować jak równy z równym z kilkoma Mitsubishi Pajero, niewiele tracąc do czołówki, pomimo spadku mocy.
<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X