Obie załogi NAC Rally Team z powodzeniem ukończyły rajd Silk Way Rally 2012 – najtrudniejszy po Dakarze maraton terenowy na świecie. Z końcowego rezultatu dumni mogą być zwłaszcza Paweł Molgo i Ernest Górecki, którzy jadąc Mitsubishi Pajero grupy T2, ukończyli rajd na bardzo dobrym, 28. miejscu w klasyfikacji generalnej. Mimo kłopotów technicznych do mety dotarła również załoga Unimoga: Piotr Domownik, Beata Sadowska i Jarosław Kazberuk – sklasyfikowana ostatecznie na 20. miejscu w klasie ciężarówek.
Finałowy etap, podobnie jak cały rajd, został wyreżyserowany przez pogodę. Z powodu ulew organizatorzy skrócili 450-kilometrową trasę o 100 kilometrów, co wcale nie ułatwiło zadania zawodnikom. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Już niedługo po starcie tylną oś w swojej Toyocie Overdrive urwał Jérôme Pelichet, bezpowrotnie tracąc pozycję wicelidera rajdu. Niedługo później problemy zaczął odczuwać Nissan prowadzącego Christiana Lavieille. Wówczas na prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyszedł Rosjanin Boris Gadasin, który już nie wierzył w końcowy sukces. Kłopoty rywali pozwoliły mu jednak odrobić 15 minut straty i zwyciężyć w rajdzie. Równie zaskoczony na mecie był zwycięzca odcinka, Węgier Balazs Szalay, który dzięki temu awansował na drugą pozycję w „generalce”. Rzutem na taśmę trzecią lokatę wywalczył Czech Mirek Zapletal, którego pilotem był Polak Rafał Marton.
Znaczący awans w ostatnim dniu rajdu odnotowali również Paweł Molgo i Ernest Górecki z NAC Rally Team, którzy z 37. miejsca przesunęli się na 28.! Osiągnęli to, prowadząc rajdówkę zbudowaną na bazie seryjnego auta – sztuka ta nie udała się wielu zawodnikom ze światowej czołówki, którzy dysponowali znacznie mocniejszymi pojazdami. Polacy mogą być dumni ze swego osiągnięcia, bowiem pokonali nie tylko wielu rywali (do mety dotarła tylko połowa stawki, liczącej na starcie ponad 100 samochodów), ale przede wszystkimi nieziemsko trudną trasę rajdu. - Warunki był makabryczne! – opowiada Paweł Molgo. – Zmagaliśmy się z potwornym błotem, drogami płynęły potoki wody, było nieprawdopodobnie ślisko. Dla niektórych finałowy etap zamienił się w prawdziwą katastrofę – zawodnicy wpadali autami do bajor i rzek, skąd nie byli w stanie się wydostać.
Oba auta NAC Rally Team dzielnie zniosły trudności finałowego etapu i zameldowały się na mecie w Maykopie. Po kłopotach technicznych, które dzień wcześniej spotkały polską ciężarówkę, nie było już śladu. Piotr Domownik, Beata Sadowska i Jarosław Kazberuk uplasowali się ostatecznie na 20. miejscu. – Rajd ciekawy! – ocenia Jarek Kazberuk, który już pięciokrotnie meldował się na mecie słynnego Dakaru. – Odcinki specjalne w wielu miejscach były bardzo szybkie, prawie jak na rajdach płaskich, ale przeplatane trudnym terenem, często wydmowym. Przed ostatnie kilka dni padał deszcz, co powodowało, że trasa stała się bardzo śliska, a niektóre miejsca były wręcz nieprzejezdne. Super warunki dla naszego Unimoga! Sam nie czuję dużego zmęczenia. Tygodniowe zmagania nie są już w stanie zbytnio nadwerężyć mojego organizmu. W naszym zespole panowała bardzo dobra atmosfera. Gdyby nie to, że przez ostatnie trzy dni trapiły nas poważne problemy ze skrzynią biegów, byłoby idealnie. Cieszę się z kolejnych setek kilometrów przejechanych rajdowo i z tego, że nasz team zameldował się na mecie w komplecie. Natomiast prywatnie - z czystego konta w dojeżdżaniu do mety maratonów dużego formatu!
Ostatni etap mocno zamieszał również w końcowej klasyfikacji ciężarówek – awaria silnika zatrzymała na trasie Kamaza liderującego Eduarda Nikolaeva, a w rzece utknął MAN ubiegłorocznego zwycięzcy i aktualnego wicelidera – Alesa Lopraisa. Ostatecznie w rajdzie zwyciężył inny kierowca Kamaza – Ayrat Mardeev.
– Dostaliśmy mocno w kość! – podsumowuje Paweł Molgo, szef NAC Rally Team. – Silk Way Rally był nie tylko rajdem maratońskim, ale momentami zamieniał się w prawdziwą przeprawówkę! Do domu wracamy zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi. Teraz czas pomyśleć o Dakarze.
|