Miesiące przygotowań, perfekcyjnie dopracowany sprzęt czy najlepsze możliwe zaplecze techniczne nie są gwarantem sukcesu na bezlitosnym Dakarze. Doświadczyła tego załoga ORLEN Teamu: Adam Małysz i Rafał Marton. Na 35 kilometrów przed metą długiego, 518-kilometrowego odcinka specjalnego, ich Buggy SMG spłonęło, w kilka chwil puszczając z dymem ogromne nadzieje na wysoką pozycję w 37 rajdzie Dakar.
Na drugim checkpoincie Adam Małysz i Rafał Marton tracili do lidera niespełna dziesięć minut. Jechali dalej, kiedy na 35 km przed metą odcinka specjalnego ich auto, dotąd niezawodne, stanęło w ogniu.
– Około 35 km od mety odcinka doszło do gwałtownej eksplozji w komorze silnika, czego skutkiem był pożar samochodu. Niestety nie udało się go ugasić i auto kompletnie spłonęło. Jesteśmy bardzo rozczarowani i żałujemy, że tak się zakończyła nasza przygoda z tegorocznym Dakarem – powiedział Adam Małysz.
To niestety koniec Dakaru dla Małysza i Martona, jednak nie tylko oni mieli dziś problemy. Ze sporymi przeciwnościami dakarowego losu borykali się m.in. Robby Gordon, Stéphane Peterhansel, Orlando Terranova czy Nani Roma, który już na wczorajszym pierwszym etapie stracił szanse na powtórzenie ubiegłorocznego zwycięstwa w Dakarze.
Więcej powodów do zadowolenia mogą mieć Marek Dąbrowski i Mark Powell, którzy zameldowali się na mecie dzisiejszego odcinka na 14 miejscu, co dało im tę samą pozycję w generalce po drugim etapie.
– Na szczęście udało nam się dziś uniknąć większych błędów. Jechaliśmy dziś spokojnie, a mimo to jesteśmy na mecie wyczerpani. To był naprawdę morderczy etap. Cieszymy się, że jest już za nami – powiedział Marek Dąbrowski.
Motocykliści również byli wykończeni po przejechaniu przeszło pół tysiąca kilometrów odcinka specjalnego.
– To był bardzo ciężki odcinek, cieszę się, że go przejechałem. W końcówce opadłem z sił i musiałem się zatrzymać na chwilę obok ludzi, którzy mieli wodę. Tempo rośnie, dziś było jeszcze szybciej niż wczoraj – powiedział Kuba Przygoński, który ukończył etap na 22 miejscu, a w klasyfikacji generalnej jest 21.
– Miałem dziś problemy techniczne, ale szybko sobie z nimi poradziłem. Zaliczyłem też wywrotkę, tracąc dźwignię od sprzęgła, więc resztę odcinka jechałem bez sprzęgła. Końcówka była bardzo ciężka, w wielkim kurzu, piachu. Każdy zawodnik był wykończony, niektórzy mówili, że to był najtrudniejszy odcinek, jaki kiedykolwiek musieli pokonać na Dakarze. Mam nadzieję, że trudniej już nie będzie, choć to jest Dakar i wszystko jest możliwe – dodał Kuba Piątek, który na metę dojechał na miejscu 46, w generalce zajmując 44 pozycję.
Jutrzejszy odcinek z San Juan do Chilecito będzie prowadził przez górzyste tereny i kaniony z dużą liczbą drobnych kamieni. Motocykle będą miały do pokonania 657 km (w tym 220 km OS-u), zaś samochody – 542 km (w tym 284 km OS-u).
– Do tej pory praktycznie nie musieliśmy nawigować, jechaliśmy jedną główną drogą. Na jutrzejszym etapie już będzie trochę nawigacji – zapowiada Kuba Przygoński.
Trasa rajdu Dakar 2015 przebiega przez terytorium trzech państw: Argentyny, Boliwii i Chile. Rajd ruszył 4 stycznia z Buenos Aires, by po sześciu dniach dotrzeć do najbardziej wysuniętego na północ punktu trasy – Iquique w Chile. Stamtąd rajdowcy ruszą do Boliwii, gdzie rywalizacja odbędzie się na solnym płaskowyżu położonym na wysokości powyżej 3,5 tysiąca m n.p.m., a następnie powrócą na terytorium Chile, by przebić się przez wysokogórskie pasmo Andów z powrotem do Argentyny. Rajd zakończy się po 14 wyczerpujących etapach, 17 stycznia w Buenos Aires. Łącznie motocykliści pokonają 9295 kilometrów (OS-y 4752 km), a samochody 9111 kilometrów (OS-y 4578 km).
ORLEN Team w 37 rajdzie Dakar reprezentują: Adam Małysz pilotowany przez Rafała Martona (Buggy SMG #318), Marek Dąbrowski pilotowany przez Marka Powella (Toyota Hilux #311) oraz Kuba Przygoński i laureat Akademii ORLEN Team Kuba Piątek (obaj KTM, odpowiednio #8 i #36).
fot. orlenteam
|