Poniedziałek, 24 maja 2010 Źródła Wołgi
Wyżyna Wałdajska.
To nasz pierwszy nocleg pod namiotami. Rozbijamy się na wzgórzu porośniętym sosnami. Rano szybkie śniadanie, kawa z mlekiem na dobry początek i ruszamy dalej.
Kawa z mlekiem i w drogę!
Droga wije się wzdłuż strumieni i małych jezior, co pewien czas mijamy miejscowe samochody. Turystów nie ma, chociaż zbliżamy się do źródeł Wołgi, prawdopodobnie najważniejszej dla Rosjan rzeki. Po 2 godzinach docieramy do celu – jesteśmy w miejscowości Wołgowierchowje.
Żeński klasztor, dwie cerkwie, kilka chałup i drewniany domek na wodzie przykrywający miejsce, do którego spływają strugi z mokradeł. Wszystko proste i zadbane.
Od razu czuje się specyficzną atmosferę tego miejsca. Obawialiśmy się, że będzie to kolejna turystyczna atrakcja, którą trzeba zaliczyć, jednak na każdym kroku widać, że to coś więcej. Źródło bardziej duchowe niż geograficzne, przynajmniej tak starają się je pokazać osoby dbające o Wołgowierchowje.
Co ciekawe, w opisach nigdzie nie znajdziemy informacji, że to największa i najdłuższa rzeka Europy, a jednocześnie największa na świecie uchodząca do jeziora. Wołga płynie w całości po terytorium Rosji, jest narodowym skarbem i to liczy się najbardziej.
Z Wołgowierchowja ruszamy do Ostaszkowa, potem Twer i Niżnyj Nowgorod. Wkrótce relacje.
Zobacz także:
Gazem do Władywostoku 15 maja - 31 lipca 2010 |
|
|
|
|
fot. penetrator.waw.pl |
|
|
|
-lista galerii- |
Piątek, 21 maja 2010 Pierwsze zdjęcia i relacja z Litwy, Łotwy i Rosji
Dwie godziny temu, ok. drugiej w nocy, przekroczyliśmy granicę łotewsko-rosyjską. Śpimy w samochodzie na przygranicznym parkingu – nie było sensu jechać dalej i szukać po ciemku dobrego miejsca pod namioty. Zwłaszcza, że od kilku dni leje.
Litwa, pierwszy nocleg za polską granicą i pierwsze śniadanie.
Ostatnie 3 dni to pasmo nieprzewidzianych wydarzeń. Od przesunięcia startu o 2 dni, po awarie samochodu, który tak naprawdę po remoncie poznajemy od n owa.
Właściwie wyprawa zaczyna się dopiero jutro – rano wymieniamy kasę i ruszamy w trasę po Rosji. W południe chcemy dojechać do źródeł Wołgi, ale o tym w kolejnej relacji.
Nie ma co opisywać przejazdu przez Litwę i Łotwę, większych przeszkód nie było – jechaliśmy głównymi drogami.
--------
Rosyjska część zaczęła się od gościnnego przyjęcia na granicy. Wszyscy, od pograniczników po celników, byli uprzejmi i chętni do pomocy. Zresztą nie tylko w stosunku do nas. Trafiliśmy na dobrą zmianę, czy może tak będzie już zawsze?
Od rana piękna pogoda, deszczu ani śladu, tniemy bocznymi drogami.
Kierujemy się w stronę źródeł Wołgi. Miejscami nawet 70 km/h : )
Planujemy ominąć Moskwę i jej korki, jadąc przez małe miasteczka, wsie i lasy.
Nasze pierwsze wrażenie to brak ludzi. Wszystkie domy, nawet te w dobrym stanie wyglądają na puste, rzadko pojawiają się samochody. Na jednej z dobrych asfaltowych dróg minęliśmy w ciągu 2 godzin 9 samochodów.
Zdecydowana większość domów to drewniane chałupy z bali, zazwyczaj bogato zdobione. Część w idealnym stanie, część zawalona. Mijamy dużo domów, które są w trakcie budowy – najczęściej nie ma na nich robotników.
Część domów jest w kiepskim stanie, porasta je koper mutant.
Wygląda na to, że właściciele tych zawalonych i zniszczonych zmarli. Nie sprawia to jednak przygnębiającego wrażenia, raczej pokazuje naturalną kolej rzeczy. Zwłaszcza, że wiele miejsc wokół jest zadbanych, specjalne ekipy malują znaki, przystanki, krawężniki. Nawet w najbardziej oddalonych od wsi miejscach znajdują się tabliczki poświęcone pożarom i śmieceniu w lasach, dbaniu o przyrodę, zakazom i nakazom. Widać, że ktoś myśli o takich szczegółach również na prowincji, która tutaj jest olbrzymia.
Z drugiej strony drogi w bardzo kiepskim stanie, niby łatane i naprawiane, ale i tak dziura przy dziurze, często trzeba zwalniać niemal do zera. Musimy uważać na resory, tylne są nowe, przednie mają za sobą kilka wyjazdów.
Praktycznie nie ma milicji, zrobiliśmy już 1000 km bez jakiejkolwiek kontroli, jedyny patrol z radarem łapał kierowców na trasie Moskwa – Petersburg.
Rosja zachwyca. Późną wiosną w lasach i na łąkach panuje intensywna zieleń, pogodę mamy piękną, w wielu miejscach dzieciaki kąpią się w gliniankach i jeziorach. Spotykamy dużo zwierząt, raz odwiedził nas łoś.
Noce nadal zimne, za to rano słońce robi z namiotu saunę. Padało tylko raz, przez kwadrans.
Czujemy się bezpiecznie, wszyscy bez wyjątku (jak na razie) są przyjaźnie nastawieni i chętni do pomocy. W Ostaszkowie poznaliśmy na ulicy chłopaka, który podpisał na swoją odpowiedzialność umowę abonencką z operatorem MTS, dającą nam dostęp do karty GPRS. Historię Saszy opiszemy w oddzielnej relacji, bardzo nam pomógł, opowiedział tez wiele ciekawych historii na temat Ostaszkowa - miasta, które Polakom kojarzy się jednoznacznie.
Mijamy wiele miejsc poświęconych walkom podczas II Wojny Światowej. Wszystkie z nich, bez wyjątku, są wysprzątane i przyozdobione kwiatami. Widać, że przygotowania do święta 9 maja były potraktowane poważnie. W miastach nadal wiszą transparenty i tablice w dużej części poświęcone podziękowaniom dla weteranów.
W rejonach, którymi się poruszamy, polscy turyści są raczej ciekawostką, jeden z napotkanych gospodarzy powiedział, ze nie widział Polaków od kilku lat. Wielu z Rosjan, których pytamy o drogę, rozwija temat i chętnie opowiada nam o swojej historii, życiu codziennym.
U tych gospodarzy spotkaliśmy się z prawdziwą rosyjską gościnnością.
Często są pod wrażeniem tego, że ktoś z Polski przyjechał tylko po to, żeby poznać ich kraj. Niestety nie mamy dużo czasu, musimy wyrobić dzienną normę 340 km.
Samochód daje radę, od czasu opuszczenia Polski nie mamy z nim większych kłopotów. Dzisiaj spalił 10,5 / 100 – rekord : )
Relacje się opóźniają, ponieważ mamy problem z Internetem. Roaming GPRS przestał działać, a rosyjski ślimaczy się i zrywa połączenie. Pracujemy nad tym.
Wkrótce relacje ze źródeł Wołgi i z Ostaszkowa.
Gazem do Władywostoku 15 maja - 31 lipca 2010 |
|
|
|
|
fot. penetrator.waw.pl |
|
|
|
-lista galerii- |
|