Największy maraton terenowy świata Rajd Dakar jest już na półmetku. Uczestnicy przejechali z Buenos Aires nad Oceanem Atlantyckim do Arici leżącej nad brzegiem Pacyfiku. W siedem dni pokonali łącznie 4157 kilometrów, zaliczając sześć odcinków specjalnych na terenie Argentyny i Chile. Rywalizacja na dystansie 1858 kilometrów diametralnie różnych terenów była sprawdzianem możliwości ludzi i maszyn. Najdłuższy do tej pory, a zarazem najtrudniejszy, szósty odcinek specjalny z Iquique do Arici liczył 456 kilometrów. Organizator poinformował, że na trasie pozostało na noc 20 załóg ciężarowych. To świadczy o skali trudności ostatniej przed przerwą próby.
Najszybciej trasę pokonał Ales Loprais, zajęło mu to 6 godzin i 37 sekund. Drugi zameldował się Firdaus Kabirow ze stratą (+4’55”), a trzeci był Władimir Czagin (+9’39”). Na stronie organizatora w wynikach sklasyfikowano jak na razie tylko 28 ekip ciężarowych. Wśród szczęśliwców, na 24 miejscu, znalazł się Team Speed Factory. Mimo kłopotów technicznych i przygód na wydmach Atakamy załoga polskiego MAN-a nad ranem dotarła do biwaku.
- Nie jest łatwo, a ostatni etap dał nam w kość - opowiada kierowca - Grzegorz Baran . Najwięcej czasu straciliśmy na wydmach, ich pokonanie nie jest proste. Każda jest inna i wymaga indywidualnego podejścia. Najlepsza technika to jechać z Rafałem, on świetnie potrafi rozpoznać przeszkodę. W trudniejszych sytuacjach wysiada z samochodu i robi rekonesans na piechotę. Przemierza wydmę i ustala strategię przejazdu. Zazwyczaj się udaje. Wczorajsze spalanie samochodu to 120 litrów na 100 kilometrów - myślę, że to mówi samo za siebie. Niestety, od początku rajdu mamy kłopoty ze sterowaniem układu hamulcowego i to jest niezwykle stresujące. Poza tym problemem jestem bardzo zadowolony z MAN-a. Mamy trochę zmodyfikowaną elektronikę, nową turbinę i w porównaniu z ubiegłym rokiem przybyło nam mocy. Jedzie się bardzo fajnie, wóz jest rewelacyjny. Jazda w tak trudnych warunkach jest bardzo męcząca. Wszędzie jest potworny kurz, który utrudnia oddychanie. Upał też daję się we znaki. Dziury na trasie powodują, że telepie całym samochodem, co obciąża kręgosłup. Chyba tylko adrenalina pomaga o tym nie myśleć. Bez przygotowania i treningów kondycyjnych można zapomnieć o pokonaniu długich dystansów w tak trudnych warunkach. Miesiące przygotowań teraz procentują. Organizatorzy kolejny raz pokazali, że mają duży wachlarz możliwości sprawienia dużych trudności zawodnikom. Generalnie uważam, że rajd jak na razie jest dla mnie udany, co prawda mamy problemy techniczne, ale to normalne na takiej imprezie, jaką jest Dakar.
- Jak należało przypuszczać to był najtrudniejszy do tej pory etap - mówi Rafał Marton. Pierwsze wydmy pokonaliśmy bez większych problemów, później bardzo dziurawy odcinek w fesz fesz-u, który nie pozwalał na utrzymanie stałego tempa. Podjazdy, zjazdy, dziury, kręto, kurz - to bardzo uciążliwe szczególnie dla samochodu ciężarowego. W środku trasy, na 263 kilometrze, znowu wydmy. Zakopaliśmy się na podjeździe, przed samym szczytem. Obok nas dwa samochody serwisowe Volkswagena. Oni mają opracowany taki system, że 6 osób z obu aut odkopuje najpierw jeden samochód, a później wyszarpują drugi. Tak też zrobili i zaproponowali pomoc - oczywiście skorzystaliśmy. Jak udało nam się przekroczyć najwyższe wydmy i zostało jeszcze 10 kilometrów trudnego terenu, postanowiliśmy jechać razem. Niestety Dieter Depping przewrócił MAN-a na bok. W tej sytuacji, w ramach rewanżu, zaproponowaliśmy swoją pomoc. Postawienie go na koła nie było łatwe ponieważ leżał w trudnym i niedostępnym terenie. Używając dwóch ciężarówek zajęło nam to blisko 2 godziny. Kiedy ruszyliśmy po akcji ratowniczej zapadał już zmrok, a przed nami jeszcze 150 kilometrów oesu. Wszystko było dobrze dopóki nie wjechaliśmy na 40 kilometrowy, górzysty fragment w miałkim jak mąka piasku. Powoli doganialiśmy samochody przed nami. Zmrok, unoszący się w dolinach pył powodował, że nie widoczność spadała do zera. Musieliśmy się zatrzymywać i czekać aż opadnie kurz. To totalnie rozbiło nam tempo. Oes skończyliśmy około pierwszej w nocy, 220 kilometrów dojazdówki i na biwaku byliśmy przed czwartą. Mamy dzień wolny, ale tylko od rywalizacji.
Do końca Rajdu Dakar pozostało jeszcze 7 etapów. Dystans odcinków specjalnych dla ciężarówek jest nieco krótsza od długości trasy reszty zawodników i wynosi łącznie 2599 kilometrów. Uczestnicy po raz drugi pokonają granicę Chile - Argentyna i w sobotę dotrą do Buenos Aires. Najdłuższy jedenasty Oes o bajkowej nazwie „Pewnego razu w Andach” będzie liczył aż 622 kilometry z pomiarem czasu.
Wyniki:
1. Ales Loprais/Milan Holan/Josef Kalina (CZ) Tatra 815 6:00.37
2. Firdaus Kabirow/Ajdar Bielajew/Andriej Mokiejew (RUS) Kamaz 4326 (+3.55)
3. Władimir Czagin/Siergiej Sawostin/Ildar Szajsułtanow (RUS) Kamaz 4326-9 (+9.39)
4. Eduard Nikołajew/Wiaczesław Mizukajew/Władimir Rybakow (RUS) Kamaz 4326 (+27.03)
5. Ilgizar Mardiejew/Władimir Demianienko/Ildar Mardiejew (RUS) Kamaz 4326 (+54.49)
6. Franz Echter/Detlef Ruf/Artur Klein (D) MAN TGS (+1:11.37)
7. Artur Ardawiczius/Denis Berezowskij/Żanat Żalimbetow (RUS/KAZ/KAZ) Kamaz 4326 (+1:42.08)
8. Pep Vila/Moi Torrallardona/Peter van Eerd (E/E/NL) Iveco Trakker (+1:43.13)
9. Marcel van Vliet/Serge Bruynkens/Bernard der Kinderen (NL/B/NL) MAN TGA (+1:57.18)
10. Teruhito Sugawara/Seiichi Suzuki (J) Hino Ranger (+2:16.40)
...
27. Grzegorz Baran/Rafał Marton (PL) MAN TGA (+8:13.58)
Klasyfikacja generalna po VI etapie:
1. Kabirow 23:43.40, 2. Czagin (+19.20), 3. Loprais (+21.25), 4. Nikołajew (+1:26.18), 5. Echter (+2:10.57), 6. Mardiejew (+2:40.25), 7. Vila (+4:16.21), 8. van Vliet (+5:08.40), 9. Behringer (+5:40.27), 10. Ardawiczius (+6:31.02), 24. Baran (+19:24.47).
|