Ponad 180 terenowych załóg rozpoczęło we środę zmagania na poligonie w Drawsku Pomorskim o zwycięstwo w maratonie MT Rally 2012. Szybki prolog oraz niezwykle syty etap nocny sprawiły, że na twarzach zawodników zagościły szerokie uśmiechy.
10-kilometrowy prolog MT Rally 2012 miał być dla zaprawionych w boju zawodników ledwie rozgrzewką przed trzema czekającymi na nich dobami, w czasie których pokonają blisko 700 kilometrów off-roadowych tras. Choć zwykło się mówić, że na prologu nie warto się spieszyć, a tym samym ryzykować uszkodzeń pojazdu, tu jednak wiele załóg od początku wyciskało ze swych maszyn maksimum możliwości. Później te cenne sekundy mogą wszak zadecydować o zwycięstwie!
Z boku trasa prologu nie wyglądała na bardzo trudną, ale miny zawodników na mecie mówiły zupełnie co innego. - Ale było ciemno! - kręcił głową Artur Owczarek, który jechał tak szybko, że przecinał niemal każdą kałużę, a fontanny błota i wody zasłaniały mu całą widoczność.
- Oj, w nocy możemy mieć problem - mówił zasępiony Robert Kufel, który przez całą trasę prologu nie miał okazji, by choć na chwilę wyłączyć wycieraczki. Na wodę w butach i zabryzgany błotem kombinezon narzekał (z przymrużeniem oka) Maciej Chełmicki, pilot Pawła Oleszczaka, który walczy o kolejne zwycięstwo w MT Rally.
Po dwugodzinnym odpoczynku, gdy nadciągnęły już ciemności, zawodnicy ustawili się na starcie 88-kilometrowego etapu nocnego. Odcinek był długi (ale bez przesady), pełen „ciekawych” przeszkód (ale dobranych z umiarem) i perfekcyjnie opisany w roadobooku. Słowem: off-roadowe danie sporządzone w idealnych proporcjach. Dla nikogo nie było to jednak zaskoczenie: - Tego właśnie spodziewaliśmy się po MT Rally – mówili zawodnicy.
- Etap był szybki, fajny, z wieloma azymutami, które były krótkie i dość proste – mówi Arek Witczak, pilotujący Pajero Piotra Krawczyka. - Wspaniałym pomysłem były tablice ustawione przez organizatorów na końcu każdego azymutu – świetna sprawa, bardzo pomocna. Dziś przeżyliśmy znakomitą przygodę, bo w pewnym momencie na trasie spotkało się około siedem szybkich samochodów i przez ostatnie 20 kilometrów, aż do mety, nieustannie się tasowaliśmy. Ale cisnęliśmy przez całą długość etapu! Bardzo podobało mi się kilka leśnych partii, gdzie tylko rozsądek nakazywał nam ujmować nieco gazu – tak szybko jechaliśmy! Roadbook – bezbłędny, czyli standard na MT.
- Staraliśmy się jechać jak najlepiej – opowiada Dominik Samosiuk, twórca słynnych „Gratów” i pilot Roberta Kufla. - Troszeczkę nam samochód nie pozwalał, bo mamy kłopot z silnikiem, który wpadł w tryb awaryjny i przez większość trasy nie chciał „kręcić się” powyżej 5000 obrotów. Utrudniało to nam wyprzedzanie aut z klasy cross-country, które startowały przed nami. Zwykle nie mamy z tym problemów. Wszystkie przeszkody pokonaliśmy „na kołach”, tak więc jestem szczęśliwy, że nie musiałem moknąć. Cudownie! A roadbook jest przepiękny!
O północy większość załóg była lub docierała już do bazy rajdu. Nabuzowany adrenaliną obóz szybko ułożył się do snu. Trzeba oszczędzać energię, bo to dopiero początek zmagań, a w czwartek rano trzeba ruszać na kolejny, 165-kilometrowy etap.
Po prologu i etapie nocnym prowadzenie w klasie Cross-Country 1 objęli Paweł Oleszczak i Maciej Chełmicki, a w klasie Cross-Country 2 (auta „seryjne”) - Wojciech Tolak i Maciej Szurkowski. W klasie Sport liderami są Robert Kufel i Dominik Samosiuk. Najszybszą ciężarówką jest Mercedes Zetros Krzysztofa Ostaszewskiego. Wśród motocyklistów prowadzą Michał Żukowski (CC) i Beat Juen (Sport). W klasie quadów na czele znajdują się Mateusz Kuna (CC) i Mariusz Sipa (Sport), a w klasie UTV – Jarosław Małkus.
|