Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2006-07-01]
Rajd Berlin-Wrocław wyniki po 6 wczorajszym etapie oraz relacja z 5 etapu.
 
Przed chwilą wywieszono klasyfikację po 6 etapie

Samochody:

1.Straser/Kurbs 26:01:56

6. Kowal/Derengowski 30:06:07

17. Górecki/Górecki 32:05:09

21 Beaupre/Lisicki 34:55:27

36 Gryszczuk/Mazurek 35:23:19

47 Kozioł/Sitko 37:59:48

59 Ostaszewski/Taras 40:02:42

66 Hornik/Mielczarek/Marzęcki 40:55:06

68. Tolak/Szurkowski 41:09:16

92. Baran/Marton 49:03:35

wśród "drobnicy":

46 Jacek Bujański .... 36:43:09

Załoga Baran/Marton z powodu awarii nie jedzie od piątku, w dzisiejszym etapie nie wystartuje także załoga Tolak/Szurkowski.

Właśnie rozpoczyna się ustawianie pierwszych samochodów na lini startów...


źródło: www.moli.pl

---

Rajd Berlin – Wrocław po piątym etapie

Dzień Hannibala okazał się ciężkim dla większości zawodników. 328 kilometrów etapu maratonu 12. Rajdu Berlin – Wrocław dał się we znaki i polskim zawodnikom. Z powodu awarii przedniego zawieszenia z rywalizacji wycofał się Grzegorz Baran i Rafał Marton z Diverse Extreme Team. Do mety nie dotarł lider klasyfikacji ciężarówek Krzysztof Ostaszewski. Jemu udało się zreanimować Urala i przystąpić do szóstego etapu. Także lider wśród quadów, Jacek Bujański, urwał koło i naprawiał się kilka godzin na trasie.

Najdłuższy etap 12. Rajdu Berlin – Wrocław zebrał swoje żniwa. Etap był bardzo trudny i wymagał od załóg sporej koncentracji. Na 328 kilometrów składały się trzy odcinki specjalne o długości około 300 km. Pierwszy odcinek wystartował z poligonu w Wędrzynie. I już po kilkunastu kilometrach zabrał pierwszą polską ekipę. W Mercedesie Unimogu Diverse Extreme Team awarii uległo przednie zwieszenie. Załoga mogła naprawić pojazd i kontynuować walkę, ale istniał ryzyko uszkodzenia innych podzespołów. Podjęto więc decyzję o wycofaniu się z rajdu. Do tej pory w klasyfikacji generalnej załoga znajdowała się w pierwszej szóstce. Kolejnym pechowcem na trasie okazał się Krzysztof Ostaszewski w Uralu z silnikiem Volvo. Dotychczasowy lider klasyfikacji samochodów ciężarowych musiał pogodzić się z uszkodzeniem skrzyni rozdzielczej. Auto zostało ściągnięte z trasy, naprawione i po otrzymaniu kary za cały etap, załoga przystąpiła do szóstego etapu z bardzo odległej pozycji. Nie mniej „szczęścia” miał lider klasyfikacji quadów, Jacek Bujański. Jemu na drugim odcinku przy około 90 km/h urwało się koło. Kierowca Kawasaki hamował na stu metrach, ocierał się o drzewa, cudem unikając poważniejszemu wypadkowi. Tymczasem na trasie naprawiał się jeden z reprezentantów Loctite Generali Team. Robert Górecki z Ernestem Góreckim przez półtorej godziny zajmowali się naprawą pompy paliwowej. Udało się ją wymienić i ukończyć etap na dość odległym miejscu. Drugi z reprezentantów Locitite Generali Team, Albert Gryszczuk piąty etap pojechał prawie perfekcyjnie, odnotował najlepszy czas na wszystkich oesach, ale ominięcie jednej bramki, czyli dwugodzinna kara dała mu dopiero 29 czas. Równie szybko podróżował Piotr Kowal, obchodzący imieniny. Jadąc w barwach Land Serwis Team, był niewiele wolniejszy od Alberta Gryszczuka. Źle ustawiony punkt kontroli czasu i kontrowersyjna kara również dwóch godzin, dała mu o cztery miejsca gorszy czas, niżeli kierowcy Tomcata z numerem 101. Problemów uniknął Mirek Kozioł. Nie popełniał błędów, auto było perfekcyjnie przygotowane przed tym etapem, i jadąc swoim tempem spokojnie dojechał do mety awansując o kilka miejsc. O szczęściu w Rajdzie Berlin – Wrocław nie może w pełni mówić Sebastian Hornik. Wymienione amortyzatory w MAN’ie zespołu Ampol Rally Team nie wytrzymały trudów etapu, wybuchły, a po chwili pękły resory. Kierowca zakończył etap na dalszej pozycji. Auto udało się zreanimować i do szóstego etapu Sebastian Hornik startuje z optymistycznym nastawieniem. Do końca rajdu pozostały dwa etapy, o łącznej długości odcinków specjalnych, około 200 kilometrów.
Robert Górecki – „Jesteśmy już po szóstym dniu rajdu i piątym etapie Rajdu Berlin - Wrocław. Nasza ekipa, myślę tu o całej polskiej grupie, miała spore problemy techniczne. W zasadzie oprócz Piotrka Kowala, który dziś obchodzi imieniny, nikt nie ustrzegł się poważnych problemów. Mnie też przytrafiła się awaria, dokładnie pękła mi pompa paliwowa. Naprawialiśmy auto i straciliśmy ponad półtorej godziny. Dzień Hannibala się ziścił. Był to najtrudniejszy etap. Wyszło zmęczenie samochodu, zmęczenie zawodników, a przede wszystkim kierowcy nie ustrzegają się błędów. Mam wrażenie, że rajd idzie już z górki. Jutro czeka nas prawie sto kilometrów etapu po poligonach. Mam nadzieję ze ominą nas techniczne problemy.”

Piotr Kowal – „Znów wylądowaliśmy na jakiejś jednostce wojskowej. Powoli wariujemy. W końcu jesteśmy po piątym, najdłuższym etapie rajdu Berlin – Wrocław. Dla nas wydaje się być szczęśliwy. Odnotowaliśmy na trzech bardzo długich oesach zadowalające czasy. Dużo było szybkich partii, a mało przeprawowych. Jeśli już były, to dość łatwe do pokonania. Poziom wód jest niski, jest sucho, a my wolelibyśmy błoto. Na niektórych partiach szutrowych osiągaliśmy około 120 km/h. Takie prędkości spotkać można tylko na rajdach typu cross – country, jak Dakar. Jest to specyficzna jazda, która nie daje możliwości wykazania się sprzętowi, naszemu doświadczeniu przeprawowemu. Trudno jest odrobić straty, a liczone są w minutach. Mieliśmy dziś groźną sytuację. Na drugim odcinku specjalnym, ekipa Francuzka nagle w kurzu zahamowała, prawie w nią wjechaliśmy i mogło to się źle skończyć. Z wyniku jesteśmy zadowoleni, jutro jedziemy swoje i gonimy czołówkę.”

Mirek Kozioł – „Etap trudny, zwłaszcza dla sprzętu. Nie mieliśmy jednak problemów z samochodem, nie popełnialiśmy błędów. Najważniejsze było się nie zgubić i zebrać wszystkie pieczątki. Spóźniliśmy się na start jednego z odcinków. Już po starcie do niego przyspieszyliśmy i udało się odrobić straty. Jesteśmy zadowoleni. Jechaliśmy na czas, Dobrze dobrałem opony firmy Maxxis, są idealne na piach. Nie grzęźliśmy i właśnie na tych najbardziej grząskich terenach wyprzedzaliśmy rywali.”

Albert Gryszczuk – „Dzisiaj mieliśmy najdłuższy etap w całym rajdzie tzw. maraton. Odrabiamy straty poniesione podczas wypadku na etapie trzecim. Wystartowaliśmy jako sześćdziesiąta czwarta załoga. Na mecie byliśmy ósmi. Był to ciężki dzień, cały czas wyprzedzaliśmy samochody. Najbardziej problematyczne było wyprzedzanie ciężarówek. Jakoś daliśmy radę, sporo ryzykowaliśmy. My jednak nie mamy nic do stracenia, jedziemy jak najszybciej się da. Nie mieliśmy większych niespodzianek. Samochód został odbudowany, nie mieliśmy awarii - słowa uznania należą się serwisowi. W tej chwili wszyscy pracujemy już na wynik Roberta Góreckiego, który jeszcze ma szansę na dobrą lokatę.”

Sebastian Hornik – „Wymieniliśmy amortyzatory. Auto już prowadziło się normalnie, trafialiśmy w drogę. Niestety na drugim odcinku dnia znów wybuchły. Przyjęliśmy kilka większych strzałów, były spore naprężenia i połamały się amortyzatory. Nabyliśmy już nowe, niedługo serwis je wymieni i jutro wyruszymy na trasę szóstego etapu w pełni sprawnym pojazdem.”

Krzysztof Ostaszewski – „Mieliśmy ponad godzinę przewagi nad rywalami w klasyfikacji ciężarówek. Niestety na pierwszym odcinku dnia mieliśmy awarię skrzyni rozdzielczej. Musieliśmy wycofać się z odcinka. Auto zostało ściągnięte na naczepę i zawiezione na serwis. Próbowaliśmy wpierw naprawić samochód na trasie, ale nie było to możliwe. Samochód jest już sprawny, przyjęliśmy dziesięć godzin kary, które pozbawiły nas szans wygrania rajdu. Jutro będziemy nadal walczyć i starać się jak najwięcej nadrobić do prowadzących.”

Jacek Bujański – „Początkowo było dobrze. Do krosna dojechałem na pierwszym miejscu i byłem na pierwszym w klasyfikacji generalnej. Pierwszy punkt znalazłem tylko ja i jeszcze jedne zawodnik, stad zmiana na pozycji lidera. Na drugim oesie quad przestał się prowadzić. Zatrzymałem się, żeby sprawdzić ciśnienie w oponach wszystko było porządku. Jak się okazało, miałem pękniętą tylną piastę. Przy około 90 km/h , urwało się koło, zrobiło się gorąco, wyhamowywałem na jakiś 100 metrach ocierając się o drzewa, ale się udało. Serwis przyjechał po pięciu godzinach, pospawaliśmy w jakimś gospodarstwie piastę, zamontowaliśmy ją do quada i pojechałem dalej. Jechałem już po ciemku, łatwo nie było, ale znalazłem się w końcu na mecie, tracąc pozycję lidera w klasie quad. Będę starał się odrobić część strat.”
<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X