460-kilometrowy etap „Mega Hannibal” będzie daniem specjalnym tegorocznego XIII rajdu Berlin-Wrocław, który wystartuje 30 czerwca. Z powodu dużych modyfikacji trasy jego nazwa została w tym roku zmieniona na „rajd Drezden-Breslau”, ale i tak jest mało adekwatna do rzeczywistości. O szczegóły zapytałem Alberta Gryszczuka – zwycięzcę rajdu z 2005 roku, który w tym roku pomagał w przygotowaniu imprezy.
Początek zawodów zaplanowany został w Radeburgu pod Dreznem, gdzie zostanie rozegrany prolog (wcześniej odbędzie się showstart, którego gościem specjalnym będzie sama Jutta Kleinschmidt). Faktyczny start będzie miał miejsce już na terenie Polski. Pierwszego lipca ze Zgorzelca zawodnicy wyruszą na trasę inaugurującego etapu z metą w Świeradowie Zdroju. Po drodze zahaczą m.in. o Czechy i przejadą przez tor off-roadowy w Olszynie, który dobrze znamy z zawodów H-6 Trophy. Pierwszy obóz – zlokalizowany pod Zgorzelcem nad zalewem Czerwona Woda – będzie otwarty dla zwiedzających. – To niezła gratka dla miłośników off-roadu – zachęca Albert. – Zwykle do rajdowych obozów niema wstępu, ale tym razem z bliska będzie można przyjrzeć się samochodom, spotkać się z zawodnikami i zobaczyć pracę mechaników.
W następnych dniach rajdowa kawalkada skieruje się na północ, by przez poligony w Żaganiu i Trzebieniu dotrzeć w okolice Drawska Pomorskiego. To właśnie maratoński etap z Trzebienia do Ręcza będzie liczył ponad 400 oesowych kilometrów. Rajd zakończy się 7 lipca w Ręczu, a finałowy etap tradycyjnie będzie składał się z dwóch kilkudziesięciokilometrowych rund wokół obozu.
- W chwili obecnej organizator otrzymał o 50 zgłoszeń więcej niż w ubiegłym roku – zdradza Albert. Impreza, która na swojej pierwszej edycji w roku 1994 zgromadziła 27 samochodów, obecnie jest największym amatorskim rajdem terenowym w Europie. Spodziewanych jest co najmniej 65 motocyklistów, 90 załóg samochodowych i 50 teamów ciężarowych z 12 krajów świata. Podobno w tym roku na rajd wybiera się grupa motocyklistów ze Stanów Zjednoczonych. Jak zwykle mocną reprezentację wystawią również Polacy.
- Choć pomagałem niemieckim organizatorom w załatwianiu spraw administracyjnych, nie miałem dostępu do roadbooków i dlatego mogę wystartować w rajdzie jako „szeregowy” zawodnik. Nie będę miał żadnych forów – mówi Albert. – To będzie mój ostatni występ za kierownicą Land Rovera Evo Dakar, który odjedzie po nim na zasłużoną emeryturę. Moim pilotem będzie sam... Paweł Moliński! Michał Krawczyk – mój etatowy partner – wciąż leczy kontuzję ręki i niedługo przed rajdem przejdzie kolejną operację. Chcemy, aby się wykurował na „Dakar” – to absolutny priorytet! Obok mnie identycznym autem pojadą jak zawsze Robert i Ernest Góreccy. Na starcie być może pojawi się jeszcze jeden Tomcat – naszego kolegi Olka, który trochę się jeszcze waha... Oprócz tego w rajdzie na pewno pojadą: Mirek Kozioł (UAZ-em napędzanym silnikiem ze SKOT-a), Piotr Beaupre (jednak nie za kierownicą Bowlera, ale – podobnie jak przed rokiem – Range Roverem) oraz Marek Mazur (Patrolem). Będą również dwie ciężarówki – Krzyśka Ostaszewskiego i Sebastiana Hornika oraz 2-osobowy Grizzly Team (w składzie: Jacek Bujański, trzykrotny zwycięzca Croatii Trophy i Krzysiek Kretkiewicz, zwycięzca tegorocznej edycji CT), który wystartuje w klasie ATV.
Po ukończeniu rajdu Albert planuje już całkowicie oddać się przygotowaniom do Dakaru. – Otrzymałem już pierwszego Land Rovera Discovery 3 i czekam jeszcze na drugiego – mówi. – Auto przeszło całotygodniowe testy na hamowni, z których jestem bardzo zadowolony. Wykazały, że – po wprowadzeniu koniecznych modyfikacji – będzie dysponować 240 KM i 550 Nm. Na bazie tych aut zbudujemy nasze nowe rajdówki na „Dakar”, który zbliża się już wielkim krokami...
Informacje o starcie Alberta & Co. można znaleźć również na stronie www.projektdakar.pl. Zapraszam!