|
[2007-07-23] |
Więści prosto z trasy wyprawy Tien-Shan. |
|
Relacja prasowa 22.07.2007 godz. 22.50
NIC W PRZYRODZIE NIE GINIE - ANDRZEJ SIĘ ZNALAZŁ.
Zadzwonił z poczty w Uralsku. Wprawdzie to ponad 2000 km od nas ale
umówiliśmy już punkt spotkania za 3 dni. W tym czasie pospawał do kupy auto,
wymienił łożysko sprzęgła ( jedyne łożysko dostępne w serwisie Nissana w
Samarze było to właśnie łożysko sprzęgła do jego modelu! ) , hamulce tez
zrobił. Teraz, gdy jego auto jest już ok ( kolejny raz ślemy ' offroadowe
pozdrowienia ' serwisowi, który w Polsce przygotowywał jego auto do
wyprawy ) , jesteśmy spokojni, ze zdąży na spotkanie. To doświadczony
podróżnik, który dobrze zna kazachskie stepy.
Tymczasem kolejna awaria u Marka i Agi. Naprawili wprawdzie resor ale po
krótkim odcinku złamali kolejny. Postanowili tym razem naprawić się w
autoryzowanym serwisie Land Rovera w Astanie. Trzymamy za nich kciuki i
wysyłamy motywujące smsy.
Reasumując: Adam i Grażyna czekaja 600 km na południowy wschód, Marek i Aga
są za nami 800 km na północ, Andrzej 2000 km na północny zachód. Pozostali
100 m za nami.
My natomiast przemieszczamy się główną droga na południowy wschód z nowej
stolicy Astany do Almaty. Obserwujemy zmiany w kolorach otaczającego nas
stepu, nie jest już zielony a temperatura wzrosła z 14 do 37 stopni.
Pojawiają się pierwsze stada wielbłądów. Droga wiedzie zachodnim brzegiem
ogromnego jeziora Balkash, którego długość to ok. 600km. Czasami widzimy
niebieską wodę z lewej strony, marzymy o wieczornej kąpieli. Tak jak u nas
leżą na poboczach zabite przez auta psy i koty, tak tu niestety wielbłądy.
Cuchną okrutnie. Śmiesznie wyglądają stojący przy drodze w rozpalonym stepie
handlarze ryb.
20 min przed zachodem słońca znajdujemy się w miejscowości Saryshaghan.
Wiedzieliśmy, ze była tu jedna z największych baz wojskowych na świecie za
czasów Związku Radzieckiego. Stacjonowały tu rakiety SS20 z głowicami
atomowymi, były ogromne lotniska i zapasowe lądowisko dla promu kosmicznego
Buram. Na głównej drodze do bazy oczywiście zakaz, ale kilkaset metrów
dalej... Tak wiec nocujemy na terenie bazy, na plaży pod wierzą obserwacyjna.
Tylko niektóre obiekty są nadzorowane, pilnujący ich rosyjscy żołnierze
doradzili nam to właśnie miejsce. Jest drzewo na ognisko, wreszcie tez udaje
nam się wykąpać w cieplej i czystej wodzie jeziora.
Michał Rej
|
<< powrót |
|
|