Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2007-07-24]
Wieści prosto z trasy wyprawy Tien-Shan.
 
Relacja prasowa 23.07.2007 godz. 20.15

ZIMNA WOJNA NAD CIEPŁYM JEZIOREM.
Dziś od rana zwiedzamy pozostałości bazy rakietowej ...........Poszczególne instalacje są bardzo rozproszone na wielkim obszarze ( 150 km2 ).
Dziesiątkami kilometrów jedziemy solidną betonową drogą wewnątrz bazy. Wciąż wyłaniają się nowe instalacje, kopuły radarowe, schrony, koszary, rozdzielnie prądu i wiele innych, których przeznaczenia możemy się tylko domyślać. Nie ma kogo zapytać, przewodników turystycznych po tego typu zakazanych obiektach tez brak. Wrażenie jest niesamowite. Gigantyczne konstrukcje z litego betonu i stali. Do jednego ze schronów wjeżdżamy samochodami. Widać, ze parkowało tu cos duuużo większego. W środku dewastacja, ślady licznych eksplozji. Labirynt korytarzy. Maleńkie okienka miedzy pomieszczeniami z hartowanego zbrojonego szkła maja grubość 6 cm. Nawet one nie oparły się sile, która tu zadziałała. Czego nie wysadzili Rosjanie, to stopniowo rozbiorą zbieracze złomu, których prace widać na każdym kroku. Część obiektów nadal czynna. Są ogrodzone i silnie strzeżone. Na ich terenie największe czasze anten i dobrze utrzymane budynki. Gadamy z rosyjskimi żołnierzami - dziwią się trochę, jak tu wjechaliśmy, skoro ' darogi zakryte'. Śmieją się kiedy mówimy, ze nawet tu nocowaliśmy.
Oczywiście wiedzieli. Ostatecznie wskazują nam drogę do wyjazdu z bazy. Wracamy do głównej trasy mając świadomość, że jesteśmy jednymi z pierwszych i ostatnich cywili, którzy widzieli bazę w tym stanie. Dla zainteresowanych obejrzeniem w Google Earth podaje pozycje schronu: N 45 51.493', E 073 30.993.

Dalsza nasza droga nie jest urozmaicona - prosta linia przez step, który w tym miejscu pozbawiony jest już zielonego koloru i czasem przypomina pustynie. Nic dziwnego skoro za oknem 41 stopni.
Dojeżdżamy do zatłoczonej Almaty, na przedmieściach myjemy samochody. Należało im się, pokonały już 6487 km od wyjazdu z Warszawy. Temperatura spada do normalnej - jest 25 stopni. Nad miastem górują zaśnieżone szczyty o wysokości 4900mnp. Miejscowi mówią nam, ze są tam czynne cały rok wyciągi narciarskie. Niestety 'kaniek u nas niet'.
Przedzieramy się przez korki i zerkając ku górom jedziemy u ich podnóży w kierunku Kanionu Charyn. Zaczyna padać deszcz. Wbijamy do Garmina way'pointy podane przez Adama i po 2 godzinach jesteśmy już razem.

Michał Rej
<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X