Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2007-07-30]
Nowe wiadomości z trasy wyprawy "Tien-Shan Expedition".
 
Tien-Shan Relacja prasowa 26.07.2007 godz 19.30

Poranne słońce spotęgowało jeszcze wrażenia estetyczne. Prawie do południa cieszymy oczy pięknem otaczających nas gór. Skalne ściany pionowo wspinają się do nieba a gigantyczne głazy, które z nich odpadły, zdobią polanę, na której obozujemy. Droga powrotna dostarcza atrakcji wizualnych i offroadowych. Rzeka płynąca dolina jest tak wartka, ze z łatwością zabrałaby każde auto przy próbie jej przekroczenia. Tym razem jest drewniany mostek, nawet wytrzymał. Powoli zjeżdżamy do Karakol, gdzie oddajemy się uciechom kulinarnym w jedynej w mieście restauracji.

Mimo późnej pory i załamania pogody pniemy się w górę. Nasz cel - gorące źródła za Engelcheck oddalone 150km od Karakol. Przy wjeździe w góry posterunek strażników, sprawdzają nasze pozwolenia, które odebraliśmy zaledwie półtorej godziny temu.
Zaczyna być powoli blisko do zachodu słońca, więc szukamy miejsca na nocleg. Leje deszcz i temperatura oscyluje w granicach 11 C. Znajdujemy zatoczkę na idealnie pasującej nam wysokości 2500 m npm. Musimy dbać o aklimatyzacje przez następne dnie będziemy się piąć jeszcze wyżej...aż do wysokości 4655 m npm. w Tadżykistanie.


Tien-Shan Expedition Relacja prasowa 28.07.2007

Rano budzi nas przepiękna słoneczna pogoda. Jurek z Robertem wymieniają klocki hamulcowe i dociągają łożyska tylnich piast.
Przed godziną 11.00 wszyscy spokojnie wyjeżdzamy w kierunku miasta Karakol....niestety planowany przejazd drogą A364 do miejscowości Bargson jest niemożliwy ponieważ mosty zostały zerwane przez rzekę.
Po 3 godzinach jazdy docieramy do Karakol, tankujemy, jemy i rozpytujemy się o Andrzeja.
Zmartwieni brakiem informacji o Andrzeju, a wypytujemy się w informacji turystycznej, na posterunku milicji i firmie która załatwiała nam permity na wjazd pod granice Chińską udajemy się w dalszą część podróży.
Po kilkudziesięciu kilometrach zauważamy nagle polską flagę wiszącą na przydrożnym drzewie...pełne hamowanie i 5 sekund później witamy się z Andrzejem.
Okazuje się że trzy dni temu Andrzej dowiedział się że jesteśmy w Karakol i natychmiast ruszył w naszym kierunku....niestety jak dojechał my już pojechaliśmy w góry.
Wtedy nie wiedział jeszcze że możemy wrócić jedynie tą samą drogą którą pojechaliśmy w góry, więc postanowił wrócić na miejsce przez które musimy przejeżdżać.
Gorące przywitania i ruszamy zgodnie z planem dalej.... przepiękny nocleg aranżujemy nad jeziorem Isyk Kul, w miejscu do którego nie prowadzi żadna droga. Po prostu robimy mały off-road na przełaj z głównej drogi.
Rozbijamy obóz, Andrzej przynosi szampana aby opić nasze spotkanie...


Tien-Shan Relacja prasowa 27.07.2007

Rano na szczęcie przestało padać, ale słońca nie widać. Wiemy że przed nami jeden z najciekawszych dni wyprawy. Ruszamy pełni nadziei na niesamowite widoki, choć chmury trochę nam psują humor. Powoli pniemy się metr za metrem, pogrążając się co jakiś czas w bieli chmur aż do przełęczy na wysokości 3822 m npm. Droga miejscami pokryta śniegiem, gdy wczoraj wieczorem atakował nas deszcz to na przełęczy padał śnieg...w końcu to koniec lipca, więc dlaczego nie J.
Mijamy pierwsze zawały z oberwanych kamieni zagradzając drogę. Po około 100 kilometrach drogi pełnej niesamowitych widoków i niebezpiecznych osuwisk dojeżdżamy do tablicy z nazwą kopalni....nieczynnej kopalni będącej jednocześnie pełnym grozy wymarłym miasteczkiem.
Na wjeździe niespodzianka...posterunek pełen żołnierzy. Sprawdzanie naszych permitów, samochodów i paszportów. Wchodzimy do budki, rozglądamy się i wypatrujemy na ścianie tablice wzorów pozwoleń...jako przykład wisi pozwolenie z nazwiskami naszych przyjaciół którzy dojechali tu rok temu, czyli Krystian & Co. Wielkie zdziwienie u pograniczników wywoływuje brak trzech ludzi których nazwiska są na liście. Żołnierz nie może uwierzyć że zapłacili za pozwolenia i nie dojechali.

Rozdajemy podarki z logo ekspedycji, próbujemy się dowiedzieć za ile najtaniej można wynająć helikopter i jedziemy dalej.

Po drodze do wojskowego obozu mijamy niegdyś działające lotnisko z długim betonowym pasem startowym i budynkiem lotniska z wieżą kontrolną....dzisiaj budynek ten robi za owczarnie.
Po dotarciu do obozu okazuje się że cena za „wiertalot” jest zaporowa. 1600 Euro za godzinę. Zapada szybka decyzja, jedziemy doliną jak długo się da. Miejscowi mówią że damy rade przejechać z 10 km....nam się udaje 30 !!! . Jest to okupione przekopywaniem skalnych zawalisk i jazdą korytem rzeki.
To co widzimy tego dnia zostanie na pewno w pamięci wszystkich obecnych uczestników ekspedycji . Wprawdzie dzień zaczął się bardzo zimną i pochmurną pogodą, w miarę naszego zagłębiania się w góry, z chmur wyłaniają się coraz wyższe, zaśnieżone szczyty. Nagle są wszędzie dookoła. Nikt nic nie mówi. Jest tu tak dziko i tak niesamowicie, nikt nie ma wątpliwości, że tysiące kilometrów dziurawych dróg, niewygody podróży i kolosalne nakłady opłaciły się. Robimy setki zdjęć i godziny filmów, jednak to wszystko będą spłaszczone wycinki ogromu otaczających nas gór.
Dojeżdżamy do sezonowego ( tak nam się wydaje ) obozu Khan- Tengry. Turystów nie ma, ostatnią grupę zabrał Gaz 66, którego kierowca pomagał nam odgruzować zawalisko skalne na drodze. Powiedział, że ostatnio mocno padało, dlatego droga zasypana w tylu miejscach. Grupa 12 turystów czekała na niego 2 dni. Tym bardziej możemy mówić o szczęściu, w czasie opadów nigdzie byśmy nie wjechali. Mamy nadzieje, ze wypogodziło się na dobre. Na nocleg udajemy się do goracych zrodel w okolicy Engelcheck. I znów niespodzianki na drodze – trzy kamienne osuwiska i jedno podmycie z dziurą na półtora pasa ruchu. Największe kamienie przesuwamy wyciągarką, mniejsze rękami i łopatami. Widać, ze dawno nikt tędy nie jezdzil. Po zjezdzie do doliny rzeki okazuje się , że betonowe baseny, do których uchodzi goraca woda ze zrodel , zostały zasypane piachem rzeki a barierki i schodki do nich prowadzace, zmiecione przez kamienną lawinę. I znów łopaty idą w ruch. Tuż przed zmrokiem można zazyc goracej kąpieli w wodzie o temperaryrze 50 stopni, gdy na dworze tylko 6.

Michał Rej
<< powrót


KOMENTARZE Tylko zalogowani użytkownicy mogą
rozpoczynać nową dyskusję.






X