|
[2007-07-31] |
Nowe wiadomości z trasy wyprawy "Tien-Shan". |
|
Tien-Shan Relacja prasowa 29.07.2007 godz. 22.00
Issyk Kul i Song Kul
Dzień zaczynamy od podziwiania widoków, z jednej strony górskie szczyty pełne śniegowych czap, z drugiej strony to samo.....a w środku niesamowity błękit jeziora Issyk- Kul.
Jezioro to jest imponujące, 178 km długości, 68 km szerokości.
Każdy korzysta jak może, wie że prawdopodobnie to jedyna okazja popływać w jeziorze które jest położone na wysokości 1608 m npm. i ma temperaturę 21 C.
Co niektórzy dokonują małych przeglądów serwisowych swoich samochodów, ale już po 10.00 ruszamy dalej w kierunku jeziora Song Kul.
Po drodze zaglądamy do miejscowości Balykchny w celu wymiany normalnej waluty na miejscowe ‘Somy’ i zatankowania samochodów.
W miasteczku pod sklepem zauważamy trzy motocykle, zwalniamy aby zobaczyć z jakiego kraju są. Patrzymy a na przybrudzonych rejestracjach napis PL. Hamujemy od razu, zjeżdżamy na pobocze i witamy się gorąco.
Chłopaki są w mega podróży, jadą przez Azję Centralną do Magadanu..a planują dojechać jeszcze dalej bo aż na terytoria Gubernatora Abramowicza...czyli Czukotkę – jesteśmy pod duzym wrażeniem. Zresztą chłopaki opisują swoją podróż na stronce www.motosyberia.com.
Będąc w zasięgu sieci GSM dostajemy sms od Marka i Agnieszki że właśnie ruszyli po trwającej prawie tydzień naprawie swoim Land Roverem....upsss Land Uazem J w kierunku Almaty. Z przodu zamiast oryginalnych resorów miejscowy magik wstawił im resory od Uaza... Jutro zamierzamy ustalić dla nich awaryjną trasę, tak aby jak najwięcej zobaczyli i jednocześnie w najdogodniejszym miejscu spotkali się z resztą ekspedycji.
Po drodze część załóg sprawdza kwalifikacje zawodowe miejscowego „swarczyka” czyli spawacza....ma doskonałe. Dwie godzinki i Nissan Patrol oraz Discovery pełne nowych sił ruszają do boju.
Druga cześć ekipy z wgraną w Garminy dokładną trasą wyprawy rusza do Jeziora Song Kul z misją założenia obozu nad jego brzegiem.
Kiedy po „swarczyku” docieramy do wskazanego punktu widzimy lekko zmęczone pozostałe załogi....okazało się że do jeziora dojechać nie można, co sprawdził osobiście Jurek z Robertem. Natarli tak ostro że aż sprawdzili organoleptycznie jaką gęstość ma błotnista maź wlewająca się do wnętrza ich TomCat’a .
W ruch poszła wyciągarka i po kilkunastu minutach wydobyła ich z opresji.
Tak że jedyne co możemy powiedzieć o Song Kul to że pięknie wygląda z przełęczy. Zlokalizowane jest na stepowej równinie pomiędzy dwoma pasmami wysokich gór. Cudowna zielona kraina, stada koni, owiec i pogodni pasterze – mieszkańcy jurt. Prawie płaską drogą jedziemy przez tą sielankę kilkadziesiąt kilometrów. I nic by nie było w tym niezwykłego – jednak rzut oka na GPS przypomina nam ze jesteśmy na wysokości 3200 mnp.
Z obozowiska nad jeziorem nici więc ruszamy dalej po trasie. Droga robi się coraz fajniejsza....bardziej stroma, dziurawa i niesamowicie widokowa. Docieramy na kolejną przełęcz i opuszczamy gościnną krainę pasterzy.
Droga z przełęczy wije się po stromym zboczu setką chyba szutrowych serpentyn. Patrzymy z góry z zachwytem. 600 m pod nami widać rzekę – tam będzie dzisiejszy obóz .
Niesamowite widoki pozwalają nam zapomnieć o przegrzanych do czerwoności tarczach hamulcowych i smrodzie spalonych klocków.
Jutro ruszamy w kierunku najbardziej znanej karawansiery słynnego jedwabnego szlaku.
Michał Rej |
<< powrót |
|
|