Już od piątku do Budapesztu ściągały
zespoły mające wystartować w Central Europe Rally, wypełniając
miasto przyjemnym zapachem wysokooktanowej benzyny. Wśród
zawodników panowała przyjacielska i raczej luźna atmosfera.
Hotelowy bar był okupowany do późnych godzin nocnych a mniej
oficjalne spotkania na korytarzach również nie należały do
rzadkości.
Dziś zawodnicy przechodzili odbiór
administracyjny i obowiązkowe badania techniczne. Wygląda ono dość
standardowo, oprócz tego, że sędziowie są przyjacielscy i
pogodni. Podczas odbioru administracyjnego załatwia się wszystkie
formalności związane z licencjami, sprawami medycznymi, numerami
startowymi, GPS-em ale również z hotelami, dodatkowymi
ubezpieczeniami czy też oficjalną agencją fotograficzną zawodów.
Park maszyn zlokalizowany został w samym centrum miasta koło Heros
Place. Po załatwieniu wszystkich spraw w biurze zawodów
i badaniu technicznym, na co łącznie trzeba przeznaczyć kilka
godzin, samochody i motocykle umieszczane są w Parku Zamkniętym
skąd będzie je można odebrać jutro 30 minut przed startem.
Kibice którzy tłumnie przybyli
na miejsce badania technicznego mogli nie tylko podziwiać całą
czołówkę rajdów cross-country. Czekało na nich
również mini miasteczko z symulatorami jazdy i stoiskami
różnych firm, w większości sponsorów rajdu. Oprócz
tego wybudowano również pokaźną scenę na której aż
do wieczora miały się odbywać różne koncert i pokazy.
Jednak chyba najbardziej wszystkich zachwyciły akrobacje samolotowe
Petera Besenyeii wykonywane
tuż nad parkiem maszyn.
Zespól fabryczny Mitsubishi
który używał dotychczas jedynie silników benzynowych
pojawił się w Budapeszcie z Pajero MPR 14 wyposażonym w 3-litrowy,
sześciocylindrowy silnik Diesla. Hiroshi Masuoka i Pascal Maimon
którzy nim pojadą będą mieli do dyspozycji 260 KM i 650 Nm.
Jednostkę napędową przygotowano w Japonii a nadwozie w Ralliarcie
z Pont de Vaux. Pozostali zawodnicy czyli Stephane Peterhansel, Luc
Alphand i Nani Roma używają poprzedniego modelu, benzynowego MPR
13.
Japończycy próbują powoli iść
w ślad za Volkswagenem. Użycie dieslowskiego silnika jest bardzo
kuszące ponieważ potrzebuje on znacznie mniej paliwa niż
porównywalny silnik benzynowy. Dzięki temu samochód
wyruszający na kilkuset kilometrowy odcinek rajdu, a takich nie
brakuje w Dakarze, może być lżejszy nawet o 200-300 kilogramów
co daje mu dużą przewagę. Poza tym do zdobycia jest jeszcze
honorowy tytuł pierwszego diesla który wygra Dakar. Blisko
tego był zespół X-raidu w 2004 roku ale prowadzący Gregorie
De Mevius rozbił swoje BMW tuż przed metą.
W zespole Volkswagena nie widać
większych zmian i użyje on sprawdzonego, choć stale udoskonalanego
Touarega. Niemcy bardzo poważnie potraktowali start w rajdzie. Na
początku kwietnia Carlos Sainz i Giniel de Villiers spędzili na
Węgrzech dwa dni w okolicach Veszprem gdzie sprawdzali różne
ustawienia zawieszenia które powinny być optymalne do
spodziewanych warunków.
W rajdach tego typu większość zawodników stara się
znaleźć jedno, kompromisowe ustawienie zawieszenia mimo tego, że
np. na Dakarze jedzie się po różnych rodzajach nawierzchni.
„W naszej ciężarówce – mówi Andrzej Grigorjew
pilot/mechanik w załodze z Grzegorzem Baranem i Izą Szwagrzyk–
stosujemy nastawienia opracowane przez działu sportu MAN-a. Samochód
został wybudowany według najnowszej specyfikacji i zdajemy się w
pełni na wiedzę inżynierów.”
Większość zawodników traktuje start w Dakar Series jako
poligon doświadczalny przed przyszłoroczną imprezą w Argentynie i
Chile. Z niewielu informacji które o niej napłynęły od
organizatora wiadomo jednak, że kierowcy spotkają tam nowe,
zupełnie inne niż na Dakarze warunki terenowe. Dlatego też np.
fabryka MAN-a zgłosiła na Central Europe Rally swoją wyścigową
ciężarówkę która będzie zbierała dane przydatne
później do opracowania nowych rozwiązań konstrukcyjnych
samochodu.
Załoga Góreckich i MAN-a Grzegorza Barana przeszli przez
badanie techniczne bez żadnych problemów. Zabrakło natomiast
Alka Sachanbińskiego który w Budapeszcie nie pokazał się
wcale. Najprawdopodobniej nie zdołał oni przystosować swojego
nowego Tomcata do wymagań regulaminowych. Samochody te zostały
zaprojektowane jakiś czas temu i nigdy nie spełniały wymogów
FIA służąc raczej do rajdów przeprawowych czy
„przygodowych”. Organizator rajdu Dakar już od kilku lat
posługuje się przepisami technicznymi opartymi na regulacjach FIA
więc zawodnicy chcący tu startować muszą się przesiąść na
Bowlera (poprawionego Tomcata) lub gruntownie przebudować swoje
egzemplarze.
Jutro punktualnie o ósmej z rampy na Heros
Place wyruszy pierwszy zawodnik na trasę etapu prowadzącego
do Baia Mare w Rumunii. Będzie on liczył ponad 530 km z czego
jedynie 63 km to odcinek specjalny.
Tomasz Ważyński
|