Paweł Oleszczak, Maciej Chełmicki<212>
Pomimo drobnych problemów z
autem Hannibala pojechaliśmy bardzo sprawnie. Spodziewałem się
większych trudności terenowych, a tak naprawdę, najbardziej
męcząca była długość etapu i zmęczenie, które z tego
wynikało. Przejechać 480 kilometrów w jeden dzień, w
szybkim tempie, nie jest wcale łatwo. Do rajdu przygotowaliśmy się
bardzo dobrze, auto nie sprawiało większych kłopotów więc
nie musieliśmy się specjalnie męczyć w serwisie. Imprezę na
pewno będę bardzo miło wspominał, to niesamowita przygoda i
odprężenie. Byłem przygotowany na trudniejsze przeszkody
wymagające większej sprawności off-roadowej, jednakże odcinki
były zdecydowanie szybkościowe, co mi odpowiadało ponieważ lubię
i potrafię szybko jeździć. Kluczowym sukcesem tej imprezy jest
bardzo bezawaryjne auto, równe i szybkie tempo oraz bardzo
dobra nawigacja, która jest tutaj podstawą. Poruszanie się
według roadbooka przez kilkaset kilometrów i obieranie
punktów na azymut wymaga sporych umiejętności i koncentracji
ze strony pilota. Wytrzymałość i zgranie załogi to dodatkowe
elementy nie bez znaczenia. Naszym założeniem od początku było
dojechać do mety, dopiero w miarę przebiegu rywalizacji, kiedy
zobaczyliśmy, że pniemy się do góry zaczęliśmy szukać
ile mamy starty do tych z przodu i co możemy zrobić żeby ich
dogonić. Zwracaliśmy uwagę czy Ci zawodnicy jadą tak szybko, czy
popełniają błędy nawigacyjne. Nie liczyliśmy na to, że
wylądujemy na pudle, celowaliśmy w pierwszą dziesiątkę ale bez
specjalnego ciśnienia. Myślę, że ten spokój, koncentracja,
miały wpływ na sukces.
Piotr Kowal, Andrzej Derengowski <161>
Na najtrudniejszym etapie rajdu zwanym
Hannibal utopiliśmy się w rzece tracąc kilka godzin. Specyfika
tego maratonu jest taka, że jeden błąd może wiele kosztować.
Korzystając z doświadczeń lat poprzednich, wiedziałem czego się
spodziewać, więc niewiele mnie zaskoczyło. Moim zdaniem jest to
jedyna impreza w Europie, która łączy w sobie wszystkie
style off-roadu. Tutaj na dobry wynik musi zapracować cały zespół
– kierowca, pilot, serwis i logistyka. Mieliśmy sporego pecha. Raz
startowaliśmy z miejsca 182 co było spowodowane pomyłką tzw.
systemu albo też niechęcią do polskich załóg, innym razem
z pozycji 134 po przygodzie w rzece. Z takiej pozycji atak jest
bardzo trudny, trzeba wyprzedzać kawalkadę zawodników,
łącznie z ciężarówkami co w kurzu wcale nie jest łatwe.
Poziom czołówki jest zupełnie inny, jedzie się szybko,
bezpiecznie i po nie rozjechanym terenie. Tutaj zawodnicy startują
rok w rok, ponieważ rajd odbywa się w tym samym lub zbliżonym
terenie znajomość warunków ma duże znaczenie. W tym roku
nowością dla mnie była konieczność posiadania odbiornika GPS z
możliwością wyznaczanie drogi na azymut w odległości. Gorzej
wyposażeni zawodnicy mieli spore problemy. Tak duża ilość
niespodzianek na tym rajdzie, zmian, trudnych sytuacji, stanowi, iż
znalezienie się na wysokiej pozycji wymaga również trochę
szczęścia. Polecam wszystkim Drezno-Wrocław bo to niesamowita
szkoła off-roadowa dla kierowców i pilotów. Tutaj mamy
do czynienia z każdymi warunkami, a po tysiącu kilometrów
oesowych nabiera się więcej doświadczenia niż po kilku sezonach
rajdów weekendowych.
Tomek Traskiewicz, Michał Ginter <103>
Hannibal zaczął się dla nas w miarę
spokojnie choć na pierwszych kilometrach szwankowało zawieszenie.
Trasa bardzo szybka, dziurawa, sporo kurzu to powodowało, że nie
mogliśmy jechać tak szybko jak byśmy chcieli. W czasie jednej z
przerw na serwisie, wymienialiśmy urwane amortyzatory, uszczelniacz
skrzyni biegów, który powodował wyciek oleju na
wydech, wycie skrzyni i niemiły zapach. Awaria uszczelniacza
zmuszała Nas do postojów na trasie i uzupełniania stanu
oleju w skrzyni. Pech Nas nie opuszczał i po wymianie problemy
zaczęły powracać co zmusiło do spokojniejszej jazdy. Można
powiedzieć, że w tej edycji rajdu nie rywalizowaliśmy, tylko
walczyliśmy o przeżycie. Naszym celem stało się oszczędzenie
samochodu i dojechanie do mety. Psycha została poddana poważnym
testom, problemy z materią, konflikty w załodze wywołane błędami
nawigacyjnymi – walczyliśmy z tym wszystkim i się udało.
Ambicje, chęć zwycięstwa, niesprawdzony samochód,
postawienie sobie wysokich wymagań to powoduje stres i napięcie.
Dostaliśmy kubeł zimnej wody. Impreza jako terenowa, może nie jest
trudna ale odległości są wyniszczające dla sprzętu i dla
psychiki zawodników. To mi się właśnie podoba, że ten rajd
jest bardzo dobrym testem ludzi, sprzętu i całej logistyki.
Samochód nie musi być najlepszy i najszybszy ale sprawdzony,
prosty, łatwy w serwisie i prowadzeniu, pozwalać na w miarę szybką
i równą jazdę z czołówką.
Krzysztof Ostaszewski, Taras Wojciech<301>
Tegoroczna edycja Drezno-Wrocław była
dość trudna ponieważ trasa była bardzo twarda, dziurawa i pełna
kurzu. Jazda w takich warunkach wymagała sporej koncentracji, trzeba
było się pilnować aby nie wylecieć z drogi, nie zrobić sobie
krzywdy czy nie rozbić auta. Osiąganie dobrych rezultatów
wymagało wysokiej pozycji startowej do odcinka czego musieliśmy
bardzo pilnować i walczyć o najlepsze czasy, to jedyna rada na
miejsce w czołówce. Nawigowanie to kluczowa rola w tym
rajdzie. W warunkach jakie panowały nie było to wcale łatwe.
Hannibala ukończyłem na bardzo dobrym, czwartym miejscu. Tu
kluczową rolę odegrało zgranie załogi. Auto sprawowało się
bardzo dobrze, a wszelkie awarie spowodowane były przygodami jakie
Nas spotykały.
Na piątym etapie, najechana gałąź uszkodziła
przewód, pozbawiając sprzęgła i tak musieliśmy podróżować
75 kilometrów, pięć przepraw. Straciliśmy bardzo dużo
czasu i to zadecydowało, że na mecie jesteśmy jako druga
ciężarówka. W tym roku konkurencja była na bardzo wysokim
poziomie, dobrzy kierowcy z przygotowanym sprzętem to trudni rywale
więc moja przewaga nie była tak duża. Mam nadzieję, że uda mi
się wygrać w przyszłym roku.
Marek Schwarz, Adam Wolny <232>
Specyfika tego rajdu w porównaniu
do typowych przeprawówek w jakich do tej pory braliśmy
udział, jest diametralnie różna. Główna różnica
polega na wytrzymałości sprzętu i organizmu ludzkiego. Lubię
szybką jazdę więc odnalazłem się tu. Jedynym problemem był
wszechobecny kurz, w którym wyprzedzanie było ryzykowane,
czego sami doświadczyliśmy dwukrotnie, uszkadzając samochód.
Bardzo trudno odnaleźć się w tych
warunkach, wiele sporów wywołanych błędami w nawigacji i
startą czasu, to test dla Naszej psychiki. Każda pomyłka to nerwy
i czas. Maximum koncentracji wymagał bezpieczny powrót do
kratki w której się zgubiliśmy. Tego rajdu trzeba się
nauczyć, tu nie jest łatwo. Formuła jest super, długie i
zróżnicowane odcinki, bardzo mi się podobają, wysokie
wymagania jakie trzeba sobie postawić to elementy podnoszące
adrenalinę. Wrażenie robi także organizacja, przedsięwzięcie
logistyczne jakim jest przemieszczanie się obozu i związana z tym
otoczka. Ten rajd wymaga odpowiedniej taktyki. Popełniłem błąd i
jechałem najszybciej jak się dało, teraz zrozumiałem, że to
maraton i ważniejsza od szybkości jest systematyka. Dynamiczna i
zapobiegawcza jazda to recepta na zwycięstwo. Możliwe jest, że
wystartujemy w typowych, szybkościowych rajdach jakimi są Baja,
spodobała mi się ta nowa odmiana off-roadu.
Maurycy Wolny, Rafał Płuciennik <233>
To mój pierwszy poważny start
za kierownicą rajdówki. Hannibal był dla Nas udany,
korzystając z wcześniejszych doświadczeń nie goniliśmy a
jechaliśmy zachowawczo i spokojnie. Rajdy przeprawowe w jakich do
tej pory startowaliśmy z Rafałem to zupełnie inna bajka. Tu nie ma
miejsca na brawurę, trzeba jechać równo tak, aby sprzęt
wytrzymał do końca. Samochód wyczułem bardzo szybko i nie
miałem większych problemów, a z pilotem tworzyliśmy zgrany
zespół. Wynik w tym rajdzie nie zależy tylko i wyłącznie
od umiejętności kierowcy. Na sprawną jazdę wpływ ma cały zespół
począwszy od pilota, a kończąc na serwisie. Prawidłowa taktyka
jaką jest spokojne, równe ale szybkie tempo gwarantuje dobry
rezultat. Specyfika rajdu bardzo fajna aczkolwiek wymaga innego nieco
niż Nasz sprzętu. Osobiście bardziej wolę rajdy typowo
przeprawowe ale Drezno-Wrocław uważam za niesamowita przygodę.
Mirek Kozioł, Michał Sitko <118>
Pył i kurz to dla mnie trudniejsze
warunki niż te, które panowały w zeszłym roku. Tegoroczna
edycja dużo szybsza, lepsze możliwości miały auta przygotowane do
typowo sportowych imprez. Liczyliśmy na trochę więcej błota,
gdzie zawsze nadrabialiśmy straty do rywali nie wyposażonych w tak
mocne wyciągarki jak Nasz mechanik. W pewnym momencie zgubiła Nas
rutyna i 6 kilometrów przed metą poważnie dachowaliśmy.
Wiedząc, że mamy pięć minut do mety zdekoncentrowaliśmy się, na
serii hopek, auto wyrzuciło i koziołkowaliśmy trzykrotnie.
Samochód wylądował na kołach ale urwaliśmy przedni most,
pękł radius, wyrwała się sprężyna, skrzywiliśmy tylny drążek
panharda. Brat Alberta Gryszczuka koleżeńsko dociągnął Nas do
mety, dzięki Jego pomocy odcinek ukończyliśmy. Do kolejnego etapu
wystartowaliśmy z odległej pozycji z karą za spóźnienie co
miało znaczący wpływ na wyniki końcowe klasyfikacji.
Rajd ten pomimo, że jest imprezą
amatorską to zalicza się do najtrudniejszych. Bardzo mi to
odpowiada bo im trudniej tym lepiej. Uważam że imprezę tą można
potraktować jako mocno zaawansowane zawodowstwo. Tego rajdu nie
wygrał dwukrotnie jeszcze żaden z zawodników, tutaj nie ma
reguły, trzeba mieć dużo szczęścia.
ZOBACZ:
|