To był wymarzony początek Rajdu Dakar dla ekipy ORLEN Team. Jacek
Czachor zajął drugie miejsce wśród motocyklistów wyrównując swoje
najlepsze osiągnięcie w historii startów w tej imprezie. Załoga
Hołowczyc/Fortin zajęła dziewiątą pozycję wśród samochodów osobowych.
Brawa należy bić Jakubowi Przygońskiemu, który ukończył etap zajmując
pozycję w drugiej dziesiątce. Marek Dąbrowski dojechał 24.
Pierwszy
etap Rajdu Dakar wiódł z Buenos Aires do Santa Rosa de la Pampa i
liczył 733 km, z czego 371 km wynosił odcinek specjalny. Przed startem
kierowcy ORLEN Team zapowiadali spokojną jazdę. Osiągnięte przez nich
wysokie wyniki w pierwszym etapie rajdu świadczą o klasie zawodników
oraz dobrze wróżą na przyszłość. Dwa lata temu Jacek Czachor zajął
drugie miejsce na ostatnim etapie Rajdu Dakar. Teraz powtórzył to
osiągnięcie ulegając tylko wyśmienitemu Hiszpanowi Markowi Comie.
Rywale mieli sporo problemów z oponami, które szybko ulegały
zniszczeniu. Cyril Depres, faworyt do zwycięstwa w całej imprezie,
stracił aż 41:48 min i zajął 22. miejsce. Również Czachor i Przygoński
dojechali do mety na łysych gumach, ale na szczęście obyło się bez
większych przygód. Warto odnotować, że debiutujący w Dakarze Przygoński
startował jako 82., wyprzedził więc aż 64 rywali. Wschodzący telnet
ORLEN Team prowadzi również w klasyfikacji debiutantów rajdu. Od
wysokiego dziewiątego miejsca zawody zaczął samochodowy zespół ORLEN
Team Hołowczyc / Fortin.
W niedzielę uczestników rajdu czeka drugi etap z Santa Rosa do Puerto Madryn (837 km).
Na mecie etapu zawodnicy ORLEN Team powiedzieli:
Jacek Czachor (2. miejsce): Odcinek był bardzo szybki i stosunkowo
łatwy. Musiałem być skoncentrowany na prędkości. Moim założeniem było
nie oddać pozycji, z drugiej stronie nie koniecznie musiałem
wyprzedzać. Dogoniłem jednak i wyprzedziłem Thierry Bethysa. Miałem
piękną drogę, bez kurzu. Na tankowaniu zorientowałem się, że mam
problemy z musem w oponach i już nie jechałem z taką werwą. W zakrętach
przyśpieszałem powoli, żeby koło nie buksowało i żeby nie zniszczyć
opony. Ale i tak wyszło z niej białe płótno. Po drodze jeszcze miałem
małą awarię, zatrzymałem się na dwie minuty. Odczepił mi się kabel od
włączania zapłonu, szybko wyjąłem kombinerki i ścisnąłem go. Drugi etap
pojadę spokojnie, ale z głową. Będę musiał nawigować, bo przede mną
będą tylko ślady Marka Comy, ale to nie jest problem. Postaram się
pojechać równie szybko jak dziś. A prawdziwe ściganie i tak zacznie się
później.
Jakub Przygoński (18.): Nic nie widziałem przed sobą poza kurzem.
Widziałem, że zawodnicy palą opony, więc pod koniec odcinka obawiałem
się, że przydarzy mi się to samo i trochę odpuszczałem. Spalenie opony
oznacza godzinę straty. Na szczęście się udało. Dojechałem na metę,
popatrzyłem na oponę i zobaczyłem, że jest spalona. Nie przeszkodziło
mi to jednak w jeździe. Cieszę się, że do drugiego etapu wystartuję z
18. pozycji, będę mieć mniej zawodników przed sobą, mniej kurzu. Będzie
bezpieczniej i dużo przyjemniej.
Marek Dąbrowski (24.): Jestem bardzo zadowolony, chociaż cały odcinek
jechałem bez mapy. Dlatego nie mogłem zbytnio zaryzykować, ale tym,
którzy ryzykowali, spaliły się musy. Mapa mi się zerwała i to trzy
razy. Stwierdziłem, że nie da się tego naprawić i jechałem bez niej.
Wówczas trzeba jechać wolniej. Gdy wychodzę z zakrętu i widzę cień lub
dziurę, to zwalniam. Nie wiem, jak jutro będzie, bo nie znam odcinka,
ale dziś było wyśmienicie. Nie spodziewałem się, że zacznę od 24.
pozycji.
Krzysztof Hołowczyc (9.): Jestem bardzo zadowolony, choć mam
świadomość, że trzy zespoły fabryczne, z którymi trudno nam nawiązać
walkę, stanęły. Gdyby nie to, bylibyśmy niżej o kilka miejsc. Z
fabrykami nie będziemy się ścigać, bylibyśmy naiwni gdybyśmy na to
liczyli. To był dobry OS, pod kontrolą, bez przygód. Raz, przy
wyprzedzaniu motocyklisty, byliśmy na dwóch kółkach, ale ładnie auto
opadło. Wszystko jest OK. Tylko się cieszyć. Słońce świeci. Myślę, że
dalej też będzie dobrze.
fot.: orlenteam
Więcej informacji o rajdzie DAKAR 2009 na:
|