Długi weekend majowy dla zawodników
cross country zdecydowanie nie był czasem odpoczynku. Polska
czołówka rajdowa w towarzystwie Czechów i Włochów rywalizowała
ze sobą w rozgrywanej na poligonie w Nowej Dębie Baja Carpathia.
Ten rajd okazał się bardzo trudny zarówno dla zawodników, jak i
mechaników, którzy mieli pełne ręce roboty. Trasy Baja Carpathia
były pełne dziur, które sprawiły, że rajd był bardzo atrakcyjny
dla kibiców, gdyż nie brakowało tu spektakularnych lotów i zmagań
z kopnym piaskiem. Te dziury na trasie skutkowały natomiast dziurami
w listach startowych do kolejnych odcinków. Urywały się
koła, ukręcały półosie, „padały” skrzynie biegów, paliły
się sprzęgła, a nawet auta. Serwisy pracowały niemal non stop,
próbując reanimować uszkodzone pojazdy. Tabele wyników zmieniały
się jak w kalejdoskopie. Do mety bez przygód udało się dotrzeć
tylko nielicznym.
Odbywająca się w dniach 1.-3. maja w
okolicach Stalowej Woli Baja Carpathia obejmowała rywalizację w
ramach Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, Mistrzostw
Europy Centralnej FIA-CEZ, Rajdowego Pucharu Polski Samochodów
Terenowych, Pucharu Polski w Rajdach Baja oraz Mistrzostw Europy FIM
Europe. Na listach zgłoszeń znalazło się aż 94 zawodników,
jednak nie wszyscy stanęli na starcie.
Start honorowy, który
zlokalizowano w centrum Stalowej Woli, w znacznej części odbywał
się w strugach deszczu, co już zapowiadało, co będzie się działo
na trasach w kolejnych dniach rajdu. Opady sprawiły, że już
rozegrany późnym popołudniem prolog okazał się problematyczny.
Stalowowolskie błonia zrobiły się bardzo śliskie, co wymagało
ostrożnej jazdy, zwłaszcza na licznych ciasnych zakrętach i
nawrotach. Każdy błąd mógł kosztować cenne sekundy, a nawet
sprawić znacznie większe problemy, o czym przekonała się załogaKlaudia Podkalicka / Piotr Binaś – ich Pajero na około kilometr
przed metą 6-kilometrowego odcinka superspecjalnego dość poważnie
dachowało. Na szczęście załodze nic się nie stało (choć pilot
wymagał obserwacji lekarskiej), a mechanikom udało się „poskładać”
auto, dzięki czemu załoga mogła wystartować w sobotę.
Sobotnie i
niedzielne oesy rozgrywane były już na terenie poligonu w Nowej
Dębie. Trasa, która składała się z piaszczystych fragmentów
oraz krętych i wąskich partii leśnych, na każdym odcinku zbierała
swoje żniwo, a tabele wyników coraz bardziej się kurczyły.
Wymagające tereny sprawiały, że zawodników prześladowały awarie
pojazdów – drobniejsze lub na tyle poważne, by uniemożliwić
dalszą jazdę, zdarzały się także upadki i dachowania. Kłopoty
nie omijały także faworytów, przez co zarówno wyniki
poszczególnych odcinków, jak i klasyfikacje końcowe były trudne
do przewidzenia.
RMPST / FIA-CEZ
Do rywalizacji w ramach RMPST oraz
FIA-CEZ przystąpiło 26 spośród 32 zgłoszonych załóg. Na mecie
sklasyfikowanych zostało zaledwie 18 z nich. To spustoszenie
spowodowały bardzo trudne warunki, z którymi zawodnicy musieli się
zmierzyć na liczącej łącznie ponad 560km trasie, z czego niemal
328km stanowiły odcinki specjalne. Na piątek zaplanowano liczący
nieco ponad 6km prolog, w sobotę załogi walczyły na ponad
85-kilometrowym OS Krawce oraz 70-kilometrowym OS Nowa Dęba, a w
niedzielę rozegrany został liczący ponad 103km odcinek Bojanów
oraz OS Przyszów liczący niemal 63km.
Baja Carpathia z pewnością zapadnie w
pamięci dotychczasowym liderom klasyfikacji RMPST i CEZ, Marcinowi
Łukaszewskiemu i Magdalenie Duhanik-Persson (BMW GPR Seria 1). Nie
będą to jednak miłe wspomnienia. Tę załogę pech prześladował
już od samego początku rajdu. Byli oni najszybsi na piątkowym
prologu, jednak w klasyfikacji po tym odcinku znaleźli się oni na
przedostatnim miejscu, gdyż za zbyt wczesny wjazd na przedstartowy
punkt kontroli czasu sędziowie naliczyli im 10 minut kary. Tę
stratę chcieli odrobić w sobotę, ale i tu pech bardzo szybko dał
o sobie znać, gdyż już na 12. kilometrze pierwszego z sobotnich
odcinków ich BMW zaczęło się palić (nieszczelność układu
paliwowego). Do późnego wieczora mechanicy naprawiali auto, by w
niedzielę Łukaszewski mógł wrócić do rywalizacji, ale już po
20km usterka ponownie dała o sobie znać (znów auto się zapaliło)
i załodze nie udało się ukończyć nawet pierwszego z niedzielnych
odcinków, a tym samym również całego rajdu.
Także ubiegłoroczni
Mistrzowie Polski, Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz (Toyota Hilux)
nie obeszli się bez kłopotów – na OS Krawce ich auto dachowało,
ale dzięki czeskiej załodze Tomas Ourednicek / Pavel Vaculik auto
udało się postawić na koła, a Molgo i Jandrowiczowi ukończyć
odcinek z 3. czasem. Kolejny odcinek pokonywali z popękaną po tej
przygodzie szybą. Natomiast doskonałe tempo pozwoliło im wygrać
OS Przyszów i ukończyć rajd na 2. pozycji w grupie T1 oraz w
„generalce”. Z kolei po swoje pierwsze zwycięstwo w RMPST od
pierwszego „pełnowymiarowego” odcinka zmierzali Piotr Białkowski
i Bartosz Momot, których Hummer pomimo swoich gabarytów doskonale
spisywał się zarówno na grząskim piasku, jak i ciasnych
fragmentach trasy wiodących lasem. Ta załoga wygrała 3 z 5
odcinków, „oddając” jedynie prolog i ostatni oes:
- Poszło
nam perfekcyjnie – zajęliśmy pierwsze miejsce w „generalce”.
Wszystko funkcjonowało wyśmienicie – i samochód, i mechanicy, i
załoga. Oby tak dalej – mówił na mecie szczęśliwy Piotr
Białkowski.
Powody do radości miał także Włodzimierz Grajek,
którego nawigatorem był Piotr „Superpilot” Brakowiecki – ten
duet jadący SAMem MRT zakładał przed rajdem cel w postaci
dojechania do mety, zaś odrobina szczęścia sprawiła, iż
zrealizowali go w 200%, zajmując 3. lokatę w rajdzie. Tą odrobiną
szczęścia dla Grajka i Brakowieckiego był pech ich konkurentów,
Macieja Stańco i Artura Kołodzieja w Chevrolecie S10 (znajdująca
się po sobotnich odcinkach na 2. miejscu załoga odpadła z
rywalizacji na OS 4 po awarii przedniego mostu) oraz Piotra
Gadomskiego i Tomasza Widery jadących Toyotą Land Cruiser J9,
którzy do niedzieli byli liderami klasy TH, zaś w klasyfikacji
generalnej znajdowali się na 4. pozycji. Jadący rozważnie Grajek i
Brakowiecki bez większych kłopotów osiągnęli metę i mimo tego,
że ich SAM MRT konstrukcyjnie dość mocno odbiega od „topowych”
aut T1, wywalczyli sobie 3. miejsce w grupie i w „generalce”: -Jestem szczęśliwy, że ukończyłem rajd, bo ostatnio bywało z
tym różnie. Zawody bez wątpienia były trudne i wyniszczające dla
sprzętu, bardzo wiele załóg nie dojechało do mety. Awans na
trzecie miejsce, to trochę efekt pecha innych, ale taki jest ten
sport – mówił zadowolony Włodzimierz Grajek.
W klasie T1
sklasyfikowane zostały jeszcze 2 załogi – 4. lokatę w grupie i
„generalce” zajęli jadący Mitsubishi Pajero Piotr Jedliński i
Dariusz Oskwarek, którym udało się ukończyć wszystkie odcinki,
zaś 5. miejsce w T1 przypadło w udziale załodze Rajdy4x4.pl,Pawłowi Oleszczakowi i Maciejowi Chełmickiemu w LR Discovery III.
Im jednak zabrakło trochę szczęścia na drugim z sobotnich
odcinków, gdyż problem z kołem zamachowym nie pozwolił im tego
oesu ukończyć. Do późnej nocy naprawiali oni auto, co nie
przeszkodziło im w bardzo szybkiej jeździe w niedzielny poranek –
na OS Bojanów zajęli 3. miejsce w generalce.
W grupie T2 aż do ostatniego odcinka
na czele znajdowała się załoga Marcin Sobiech / Inez Kieliba w
Pajero V88. Za ich plecami toczyła się natomiast zacięta walka
pomiędzy Robertem Kuflem i Danielem Dymurskim oraz Łukaszem
Lechowiczem i Łukaszem Soleckim. Tę walkę na odcinkach było widać
„gołym okiem”, gdyż raz to niebieska Navara Kufla, a raz
czerwona Navara Lechowicza jechała z przodu. Ostatecznie to Kufel i
Dymurski okazali się szybsi, zaś ich atak na ostatnim odcinku
okazał się na tyle skuteczny, by
„rzutem na taśmę” objąć
prowadzenie w klasie, pokonując Marcina Sobiecha i Inez Kielibę o
niespełna 3 minuty. Lechowicz i Solecki musieli się natomiast
zadowolić najniższym stopniem podium w T2. Co ciekawe, spośród 8
startujących w Baja Carpathia załóg klasy T2, wszystkim udało się
ten rajd ukończyć, choć i tu nie brakowało problemów. Pechowo
swoje zmagania rozpoczęli Klaudia Podkalicka i Piotr Binaś, którzy
dachowali już na prologu, a w niedzielę zakopali się, zaś z
odsieczą przyszła im inna damsko-męska załoga, Katarzyna i
Grzegorz Jankowscy. Z kolei Jankowskich kłopoty dopadły w sobotę,
gdyż urwany sworzeń nie pozwolił im ukończyć sobotnich odcinków,
jednak w niedzielę wrócili do rywalizacji, dzięki czemu ukończyli
rajd, choć znaleźli się na ostatnim miejscu w klasyfikacji
generalnej.
Zaledwie połowa z 6 aut startujących
w klasie TH dojechała do mety Baja Carpathia. Najszybciej, bo już
na pierwszym „pełnowymiarowym” odcinku z rywalizacji odpadła
budząca najwięcej zainteresowania wśród kibiców załoga SAMa
MRT8, czyli Piotr Krauschar pilotowany przez czerwonowłosego
wokalistę Michała Wiśniewskiego. W niedzielę z rajdem pożegnała
się dominująca dotąd w swojej klasie załoga Piotr Gadomski /
Tomasz Widera oraz zajmujący 3. lokatę Aleksander Szandrowski i
Rafał Płuciennik. Jako ostatni z gry wypadli Krzysztof Antończak i
Andrzej Mańkowski, którzy nie ukończyli ostatniego odcinka, przed
którym to oni dzierżyli palmę pierwszeństwa w TH. Na pocieszenie
pozostało im 3. miejsce w klasie.
Dzięki kłopotom rywali na czoło
wyszły natomiast załogi z końca stawki w tej klasie, z czego
szybsi okazali się jadący Navarą Sebastian Ciuła i Paweł
Kołasiński, którzy zostali zwycięzcami w swojej klasie. Choć
ukończyli oni wszystkie odcinki, to i oni nie obeszli się bez
drobnych awarii – m.in. część ostatniego oesu pokonywali z
wlokącym się pod autem urwanym wydechem. 2. lokatę natomiast
wywalczyli sobie weseli panowie Robert Łyżwa i Michał Krotiuk w
Range Roverze, w którym z kolei szwankowała skrzynia biegów.
Do mety rajdu udało się dotrzeć
załogom, które jako jedyne startowały w swoich klasach –
Krzysztofowi Biegunowi i Aleksandrze Kujawie w Nissanie Patrolu
(klasa OPEN) oraz Andrzejowi Miklaszewskiemu i Jarosławowi Małkusowi
w Polarisie RZR900XP (klasa T3). Zarówno jedni, jak i drudzy na
swoim koncie mieli po jednym nieukończonym odcinku, jednak ich celem
było przede wszystkim osiągnięcie mety, co wystarczało do
wygranej w ich klasach, a cel ten udało się osiągnąć.
RPPST
Do rywalizacji w ramach Rajdowego
Pucharu Polski Samochodów Terenowych przystąpiło 20 załóg.
Pokonywali oni tę samą trasę, co zawodnicy RMPST, jedynie w
niedzielę „oszczędzono” im zmagań na ostatnim odcinku. Mimo
krótszej trasy stawka RPPST także mocno się przerzedziła, gdyż
metę osiągnęło tylko 12 załóg. Jeszcze przed startem, a nawet
przed wyjazdem na Baja Carpathia, współpracy odmówiło Pajero
rodzinnej załogi Madalena Gadaj / Mieczysław Gadaj, które na
prolog zostało dowleczone „na sznurku” i wepchnięte na start,
by mieć szansę rywalizacji w rajdzie. W sobotę udało im się
stanąć do walki, a nawet ukończyć pierwszy z odcinków, jednak
wyciek oleju i „zarżnięte” amortyzatory skłoniły załogę do
wycofania się z rywalizacji.
Z kolei nowa w Pucharze załoga Jacek
Soboń / Mariusz Borowski podobnie, jak w Drawsku, udowodniła, że
potrafi jeździć bardzo dobrym tempem dopóki w ogóle jedzie.
Popisali się oni świetnym czasem na prologu, jednak już pierwszy z
sobotnich odcinków ukończyli autem dosłownie jednonapędowym, gdyż
napędzane było zaledwie jedno koło. Na drugi oes wyjechali autem
„3WD” (brak zapasowej półosi), jednak po chwili wrócili do
serwisu. W niedzielę chcieli podjąć walkę, ale uniemożliwił im
to urwany zaledwie po kilku kilometrach drążek Panharda.
Kłopoty
nie ominęły także dotychczasowych liderów RPPST, Tomasza i Filipa
Gołka (nie ukończyli drugiego z sobotnich odcinków), oraz
wiceliderów, Dominika Bugajskiego i Kamila Nowaka. Po sobotnich
odcinkach natomiast na prowadzeniu w pucharowej stawce znalazła się
jadąca Mitsubishi Pajero załoga Maciej Manejkowski i Magdalena
Wruszak, którzy w niedzielę tę dominację utrzymali i zwyciężyli
w klasie S1: - Nasz samochód ma jeszcze sporo chorób wieku
dziecięcego. Niedopracowane auto z pewnością było większym
ograniczeniem w czasie jazdy niż nasze umiejętności, mamy więc
nadzieję, że gdy doprowadzimy Pajero do takiego stanu jak byśmy
chcieli, będziemy jechać szybciej i okażemy się konkurencyjni w
mistrzostwach Polski. Roadbook rozpisany był dosyć gęsto –
krótkie odległości między kratkami, nawet mniej niż 100 m,
oznaczają, że pilot musi praktycznie cały czas czytać, co jest
dla niego trudną pracą. Rajd był też wyczerpujący ze względu na
dużą ilość dziur, których zawieszenie – przynajmniej nasze –
nie było w stanie wybrać. Trzeba było złapać odpowiednią
proporcję pomiędzy prędkością, a tym co może zrobić samochód.
Konkurencja była na wysokim poziomie, ale wydaje mi się, że auta
na sztywnych mostach miały tu zdecydowanie trudniej –
opowiadał na mecie Maciej Manejkowski.
Z niemal godzinną stratą do
liderów na mecie zameldował się „Rumburak” z Jarosławem
Andrzejewskim i Maciejem Radomskim, którzy wywalczyli sobie 2.
miejsce w S1, zaś kolejne 15 minut dzieliło od nich zajmującą 3.
lokatę załogę Robert Obroślak / Andrzej Boguń (Pajero). W klasie
S2 z kolei już od pierwszego z sobotnich odcinków na czele
znajdowali się jadący Pajero Tomasz Stokłosa i Karol Trzebny,
którzy swój wynik dowieźli do mety. Na 2. miejscu z ponad
50-minutową stratą do liderów znalazła się załoga Karol Zarycki
/ Marcin Michalski (Nissan Patrol), którzy dopiero na ostatnim
odcinku wywalczyli sobie tę pozycję, korzystając „po drodze” z
niepowodzeń rywali. 3.miejsce w klasie S2 natomiast należało do
duetu Rafał Romaldowski / Monika Mikiel w Mitsubishi Pajero.
PPRB
/ FIM EUROPE
Baja
Carpathia okazała się bardzo wymagająca także dla zawodników
rywalizujących w Pucharze Polski oraz Mistrzostwach Europy w Rajdach
Baja, którzy najliczniej stawili się na starcie rajdu. Od „lekkiej
kawalerii” wpłynęły bowiem aż 42 zgłoszenia, z czego do walki
przystąpiło 39 zawodników, a 27 szczęśliwcom udało się
osiągnąć metę. Już na pierwszym z sobotnich odcinków wypadek
miał najszybszy na prologu quadowiec Adrian Janik – na szczęście
nic mu się nie stało, choć wymagał medycznego wsparcia. Po tym
odcinku natomiast z powodu bólu nogi z rywalizacji wycofał się
również jadący quadem Mariusz Wojtasik. Z kolei załoga UTV w
składzie Robert Lamenta / Mateusz Budziło, która triumfowała w
swojej klasie w Carmont Baja Drawsko, na OS Krawce urwała koło „z
korzeniami” i już na tym pierwszym „pełnowymiarowym” odcinku
zakończyła swój udział w rajdzie. W niedzielę z kolei groźnie
wyglądający upadek zaliczył Maciej Albinowski, którego quad mocno
zmienił swoją geometrię. O ogromnym pechu może mówić także
zwycięzca Baja Drawsko w klasie motocyklowej, Sebastian Kałużny,
który na Baja Carpathia zdołał ukończyć jedynie prolog. To
jednak wystarczyło, by uzyskać punkty w klasyfikacji Mistrzostw
Europy. Natomiast walka o miejsca na motocyklowym podium rozgrywała
się pomiędzy Krzysztofem Jarmużem (Honda CRF 450X), Wojciechem
Zambrzyckim (KTM EXC 525) i Michałem Żukowskim (KTM EXC 500). Na OS
2 triumfował Zambrzycki, OS 5 padł łupem Żukowskiego, zaś na OS
3 i OS 4 zwyciężył Jarmuż, który w ten sposób zapewnił sobie
zwycięstwo w rajdzie. Po sobotnich zmaganiach to właśnie on
wyszedł na prowadzenie, 2. miejsce zajmował Zambrzycki, zaś
Żukowski uzupełniał skład podium. Taka kolejność utrzymała się
już do końca rajdu.
W klasyfikacji FIM Europe sklasyfikowanych
zostało 2 motocyklistów – wspomniany wcześniej Sebastian Kałużny
zajął 2. lokatę, a triumfował Czech Rudolf Lhotsky. Wśród
quadów z napędem na jedną oś (Q2) na pierwszym z sobotnich oesów
świetnym 2. czasem popisał się dotychczasowy lider tej klasy w
Pucharze, Paweł Samek (Suzuki LTR 450) , jednak już na kolejnym
odcinku urwał łańcuch, co kosztowało go 15 minut przymusowego
postoju. Tej straty mimo 1. i 2. miejsca na niedzielnych odcinkach
Samkowi nie udało się odrobić, zaś ostatecznie sklasyfikowany
został na 5. pozycji. Świetną jazdą wykazał się natomiast
Damian Rajczyk jadący Yamahą YFZ, który wygrał aż 3 odcinki,
jednak 2-minutowa kara za spóźnienie na PKC wystarczyła, by w
końcowej klasyfikacji zajął on dopiero 2. lokatę. Zwycięstwo w
klasie Q2 oraz klasyfikacji Mistrzostw Europy Q2 przypadło natomiast
w udziale Jarosławowi Kalinowskiemu (KTM 525xc), który nie wygrał
ani jednego oesu: - Jestem bardzo zadowolony.
Postawiłem sobie wysoko porzeczkę i udało się. Wygrałem
klasyfikację quadów Q2 w ME FIM a w klasyfikacji generalnej zająłem
drugie miejsce za kolegą z naszego zespołu. Wynik całego teamu i
indywidualnie rezultaty Arkadiusza i Adriana (Bernatów – red.)dopełniają szczęścia. Dziękuję całemu zespołowi, który każdy
start traktuje profesjonalnie i tworzy niepowtarzalny, bardzo
pozytywny klimat przez cały rajdowy weekend. Cieszę się, że udało
się nam osiągnąć taki rezultat na rajdzie Baja Carpathia. Jest to
jeden z trudniejszych rajdów w całym cyklu, zaraz po Baja Aragon.
Rozjeżdżony piach, głębokie koleiny i doły a dodatkowo w lasach
wystające korzenie. Nie można sobie pozwolić na chwilę
dekoncentracji. Jechałem swoim tempem, skupiony aby nie popełnić
błędów. W niedzielę na czwartym oesie, po starcie złapałem
gumę. Prawie cały odcinek goniłem na kapciu ale opłacało się.
Niewiele straciłem jak na taki defekt. Kosztowało mnie to jednak
znacznie więcej siły i przed piątym osesem byłem już dość
mocno zmęczony. Dobrze, że był nieco krótszy – mówił na
mecie Jarosław Kalinowski.
Ciekawostką
może też być 3. lokata wywalczona w rajdzie przez Arkadiusza
Bernata (Can Am DS450), który tylko na OS 4 uplasował się w
pierwszej trójce, zaś na pozostałych 3 „pełnowymiarowych”
odcinkach był 4. W klasyfikacji FIM Europe to właśnie on uzyskał
najwięcej punktów w klasie Q1, a tuż za nim znalazł się Adrian
Bernat. Skład osobowy podium w klasie Q4 (quady 4x4) ustalił się
już na prologu. Prorocze okazało się piątkowe zwycięstwo Kamila
Wiśniewskiego (Can Am Renegade 800), który na swoje konto
„dorzucił” jeszcze wygraną na OS 3, co wystarczyło, by stanąć
na najwyższym stopniu podium w swojej klasie w Pucharze Polski oraz
uzyskać 3. lokatę w klasyfikacji Q2 Mistrzostw Europy FIM.
Przypomnijmy, że Wiśniewski świetnie radzi sobie także w
tegorocznym Pucharze Świata FIM – obecnie zajmuje w nim 3.
miejsce. Po sobotnich zmaganiach na Baja Carpathia to jednak Andrzej
Pieron (Can Am Renegade 1000) dzierżył palmę pierwszeństwa wśród
czteronapędowych quadów, jednak ostatecznie uległ on Wiśniewskiemu
o zaledwie 3 sekundy, choć nie wygrał ani jednego odcinka. Podczas
niedzielnych zmagań dwukrotnie zwyciężał natomiast Arkadiusz
Lindner (Can Am Renegade 1000), ale uzyskane przez niego kary
zepchnęły go na 4. pozycję w klasie Q4. 3. miejsce natomiast
wywalczył sobie Remigiusz Kusy (Polaris Scrambler xp850), który
poza prologiem, na którym zajął 3. lokatę, trzymał się raczej w
końcówce stawki (5., 6. miejsce). W najbardziej międzynarodowej
stawce UTV (oprócz Polaków startowali Włosi i Czech) z kolei
bezkonkurencyjny był „gość”, Włoch Scandola Graziano, jadący
Polarisem RZR 1000. Jedynie na prologu „oddał” on 8 sekund
rodzinnej załodze Waldemarowi i Kai Wojnar. Ojciec i córka jednak
zmagali się jednak z awarią paska napędowego w ich Polarisie RZR
XP1000, co skutecznie uniemożliwiło im walkę o podium i
ostatecznie przyniosło im 5. miejsce wśród UTV. Za Włochem zaś
starał się nadążać jadący identycznym modelem pojazdu Tadeusz
Wiśniewski, tracąc finalnie do Graziano nieco ponad 14 minut i
zajmując 2. miejsce. 3. lokatę uzyskali z kolei dość pechowi w
Drawsku Bartłomiej Piela i Mariusz Sirocki (Can Am Maverick), którym
tym razem udało się pokonać jadących identycznym pojazdem Łukasza
Szymczaka i Artura Janowskiego (w Carmont Baja Drawsko to oni zajęli
3. miejsce, a Piela i Sirocki 4.). Co ważne, w Baja Carpathia obu
tym załogom udało się ukończyć wszystkie odcinki specjalne.
AM
Wyniki RMPST:
Wyniki RPPST:
Baja Carpathia - II runda RMPST 1-3 maja 2015 |
|
|
|
|
fot. Łukasz Łazarz rajdy4x4.pl |
|
|
|
-lista galerii- |
|